piątek, 28 lipca 2017

Mściciele kontra Ultron!

Witajcie, kochani!

Teraz znowu wracamy na Ziemię, by ponownie obejrzeć Avengers w akcji, czyli Avengers; Wiek Ultrona!


Reżyseria ; Joss Whedon
Scenariusz ; Joss Whedon
Premiera ;  07.05.2015 ( Polska )
Produkcja ; USA
W rolach głównych ; Robert Downey Jr., Chris Evans, Chris Hemsworth, Mark Ruffalo, Scarlett Johansson, Jeremy Renner
W pozostałych rolach ; Samuel L. Jackson, James Spader, Elizabeth Olsen, Aaron Taylor - Johnson, Paul Bettany
Nagrody; Nagroda Filmwebu ; Scena, na której pękaliśmy ze śmiechu kto podniesie młot Thora?
                 Saturn Najlepsze kostiumy Alexandra Byrne
                 Kryształowa Statuetka ;  Ulubiony aktor w filmie akcji Chris Hemsworth
                 Teen Choice; Ulubiona postać kradnąca sceny Chris Evans
                Annie Najlepsze indywidualnie osiągnięcie; efekty animowane w filmie aktorskim Michael Balog, Jim Van Allen, Florent Andorra, Georg Kaltenbrunner
                 Annie ;  Najlepsze indywidualne osiągnięcie: efekty animowane w filmie aktorskim


Mogę chyba śmiało powiedzieć, że z reguły jest tak, że sequele jakiegoś filmu są gorsze od pierwszej. Nie ma już tej przygody, ekscytacji, czujemy, że czegoś brakuje albo czegoś jest w nadmiarze, a tutaj miłe zaskoczenie. Było naprawdę tak jak być powinno! Mnóstwo efektów specjalnych, wartka akcja, każda scena emocjonująca. Czasami aż można się zgubić w tych ciągłych bijatykach, nierzadko można stracić wątek. Ale o to chyba chodzi w tych filmach - by przedstawić na ekranie jak największy bałagan, bajzel nie do posprzątania, ciągłe walki i tego jest tu najwięcej.

Zacznijmy od początku. Sokovia. Jedna z licznych akcji Mścicieli. Próbują odebrać zaginione berło Lokiego (w pierwszej części Avengers, jak pamiętacie, Loki, brat Thora (Chris Hemsworth) sieje zniszczenie na Ziemi właśnie dzięki tej lasce), które zostało przejęte przez Struckera (Thomas Kretschmann). Misja kończy się powodzeniem, berło odzyskane, Strucker zabity.


Thor planuje wrócić z berłem do Asgardu - tam gdzie jego miejsce. Za parę dni organizowana jest impreza pożegnalna dla syna Odyna. Tymczasem Tony Stark (Robert Downey Jr.) wraz z Bruce'em Bannerem (Mark Ruffalo) bada berło i wpada na pomysł, by stworzyć Ultrona - program, który sam myśli, który potrafiłby ocalić ludzi przed atakami kosmitów, bronić pokoju na Ziemi. Jednak Ultron (James Spader) budzi się z myślą, że tylko zagłada ludzi spowoduje jej ocalenie. Ludzie muszą ''ewoluować''.

Teraz Mściciele muszą ponownie ocalić cały świat. Przy okazji też sami są wystawieni na próbę, albowiem Wanda Maximoff a.k.a Scarlet Witch (Elizabeth Olsen) rzuca na nich urok. Wszystkim śnią się koszmary, zarówno dotyczące przeszłości, jak i niegdysiejszej przyszłości.

.
Stark widzi koniec świata, spowodowany atakiem kosmitów, oraz śmierć swoich najbliższych. To staje się właśnie powodem szalonego pomysłu o powstaniu Ultrona. Kapitan Ameryka (Chris Evans) widzi młodą i piękną Peggy, z którą mógłby przetańczyć całą noc, ale niestety oboje nie mogli zaznać tegoż szczęścia. Natasha (Scarlett Johansson) za to widzi wspomnienia z Red Roomu, gdzie została wyszkolona i wychowana na super-zabójczynię. To także tam została wysterylizowana i pozbawiona nadziei na posiadanie rodziny. Thor ma wizję, w której jego moc zabija wszystkich, a przy okazji ujawnia się obraz Kamieni Nieskończoności. Hulk zaś wpada w furię, nawet nie wiadomo jakie wspomnienia wywołała w nim Wanda. Jedynie Clint (Jeremy Renner) myśli trzeźwo i stara się postawić ekipę na nogi. Pomóc stara się także Nick Fury (Samuel L. Jackson), który jest jakby ojcem Mścicieli i nie odpuści aż Ultron zostanie powstrzymany.

Oczywiście, jak w każdej części, pojawiają się nowe postacie np. wymieniona wyżej Scarlet Witch, która posługuje się telekinezą i wręcz bawi się ludzkim umysłem oraz jej brat bliźniak, szybko biegnący Pietro a.k.a Quicksilver (Aaron Taylor-Johnson), którzy sami muszą wybrać, którą ścieżką pójść - zemsty czy przebaczenia i walki o życie własne i innych (jednemu z nich niestety nie udaje się przeżyć, ku mojej rozpaczy). Przy okazji podzielą się z nami swoją przeszłością związaną też z osobą pana Starka. Obie postacie zostały świetnie wykreowane i przedstawione, i choć początkowo nie ufają Avengersom i współpracują z Ultronem, tak później odzyskujemy do nich zaufanie, a sposób w jaki przedstawiono ich moce jest wręcz genialny.


Warto też wspomnieć o kolejnej, dosyć istotnej postaci mianowicie Visionie (Paul Bettany). Ucieleśnienie programu komputerowego Jarvisa, który jako jedyny mógłby skutecznie unieszkodliwić Ultrona (odciąć go od sieci). Bardzo intrygująca postać, bo nie jest ani programem, ani Jarvisem, ani Ultronem, ani człowiekiem. Za to jest niezwykle niezwykły, trzeba przyznać. Jest silny, wie, czym jest i do czego został stworzony. No i jest z nich wszystkich najsilniejszy, co widać w scenie, gdy podnosi młot Thora. A to jest nie lada wyczyn! Od razu Vision budzi respekt, a w scenie, kiedy ratuje Wandę... Widzę, że jest chemia między nimi i obym się nie myliła.

Na drugim planie można też bliżej przyjrzeć się życiu Clinta Bartona (Sokole Oko), który ma rodzinę i stara się ją chronić, oraz Czarnej Wdowy, która zakochuje się w Bruce Bannerze. Jest to jednak nieszczęśliwa miłość i to dla obydwojga z nich. Każde z nich jest po przejściach i sam fakt, że jest Hulk, odbiera nadzieję na szczęśliwy happy end.


Muszę przyznać, że postać Ultrona wywarła na mnie ogromne wrażenie. Wygląda na cyborga, ale myśli, mówi i zachowuje się jak człowiek. Choć kolejny villain chce zniszczyć świat i zostawić na nim tylko zgliszcza, to jednak ma swój plan, skrzętnie próbuje go realizować i mimo to, ten czarny charakter kupuję. Momentami Ultron bywa nawet zabawny! Tutaj chylę czoło, bo naprawdę jest co podziwiać. Ukłon też dla pana Jamesa Spadera, który użyczył mu głosu.

Nie umiem porównać obu tych części. Obie są inne. Stwierdzam jednak, że w tej części bliżej poznajemy naszych Mścicieli i ich słabsze strony, ich lęk, strach, złe wspomnienia, a czasem nawet tęsknotę. Tym razem dobitniej pokazują, że mogą obrócić je jako niesamowita broń przeciw złu i jeszcze skuteczniej walczyć jako, przede wszystkim, zespół.


Moja ocena jest, mam nadzieję, sprawiedliwa. Dołożę do tego świetną muzykę Briana Tylera i Danny'ego Elfmana, niesamowitą obsadę i świetną chemię między członkami teamu (choć relacja Wdowa-Cap trochę potraktowana po macoszemu), świetny climax. Walka między Hulkbusterem i Hulkiem, scena na samym początku, finałowa bitwa są naprawdę rewelacyjne! Do tego jest się też z czego pośmiać, więc zabawa jest przednia. Produkcję oceniam na 9/10




PS. Nie zapomnijcie, jest scenka po napisach.
PPS. Wątek Kamieni Nieskończoności będzie powracał. 



środa, 26 lipca 2017

Adoptuj psiaka, czyli wolontariat Vombelki w krakowskim schronisku

Witajcie, kochani;)

Wolontariuszem w krakowskim schronisku dla bezdomnych zwierząt jestem od listopada zeszłego roku. Długo się zastanawiałam czy chcę to robić, czy nie. W końcu musiałabym zajmować się żywą istotą, która w każdej chwili mogłaby mi zrobić krzywdę; ugryź, podrapać. Jakbym już i tak nie miała problemów ze skórą... poza tym bałam się, że nie odnajdę już czasu na bezinteresowną pomoc w schronisku. Studia, praca w redakcji, inne obowiązki czy nawet chwile dla siebie. Jestem osobą, której trudno jest podjąć decyzję i zawsze ma jakieś wątpliwości. Niemniej chciałam się dowiedzieć czy w ogóle jest sens próbować i czy nadaję się do opieki nad zwierzęciem. Stwierdziłam, że udział w spotkaniu organizacyjnym mi nie zaszkodzi. 


Na tymże spotkaniu zebrała się dosyć spora grupka ludzi. Uzupełniłam ankietę oraz wysłuchałam starszej pani wolontariuszki o zasadach co może robić taki wolontariusz, a czego nie może. Prawdę mówiąc, niewiele usłyszałam z tego co mówiła, bo byłam zajęta wypełnianiem ankiety. Niemniej regulamin został mi ponownie przedstawiony wraz ze szkoleniem, które trwało 20h. Postanowiłam popróbować dalej, a co mi tam. 

Do schroniska przychodziłam w weekendy i środy. Starsza pani wolontariusz uczyła mnie oraz grupkę innych dziewcząt, jak zachować się w stosunku do psa (gdyż na kotki niestety mam alergię), jak zawiązać smycz, pętelkę czy założyć szelki, jak zachować się względem wycofanego psa. Opowiedziała także o całym procesie adopcyjnym, o szpitalu dla zwierząt, o różnych ciekawych przypadkach psów z intrygującymi nawykami (np. pies uzależniony od jedzenia piłek). Wszystkie niezbędne informacje, które każdy wolontariusz powinien wiedzieć, zostały mi udzielone. Teraz, po kilku miesiącach szkolenia, jestem pełnoprawnym wolontariuszem, który może zajmować się psami z boksów ogólnych. Te pojedyncze przeznaczone są dla osób ze znacznie dłuższym stażem. 


Na początku, tuż po szkoleniu, ''w udziale'' przypadło mi pięciu podopiecznych, którymi miałam się zajmować. Sama zresztą wybrałam, gdyż na grupie facebookowej można było się dogadać z innymi wolontariuszami. Jednym z nich jest Cwaniak, psiaczek na powyższym zdjęciu. Przewspaniały piesek, pełen energii i miłości, chętnie wkładający smyczkę, bezproblemowy. Na powitanie staje na dwóch łapkach i uśmiecha się, wystawiając nieco ząbki. Lepiej uważać, bo Cwaniak zaliże cię na śmierć;). Obecnie przebywa w domu tymczasowym i czeka, aż w końcu ktoś się nim zaopiekuje. To naprawdę cudowny pies, nie wymaga jakichś długich spacerów. Zasługuje na prawdziwy, kochający dom. 



Moim kolejnym podopiecznym jest, a właściwie był, Korek. Pies lekko wycofany, nie przepadający zbytnio za smyczką, ale bardzo grzeczny i łagodny, o charakterystycznych króliczych ząbkach. Obecnie już się nim nie zajmuję, gdyż został adoptowany i mam nadzieję, że w nowym środowisku czuje się wyśmienicie. 



Gacuś to mój trzeci podopieczny, którym zajmuję się już dosyć długo. Jest to wycofany piesek, który powoli przekonuje się do ludzi i do smyczy, za którą nie przepada. Jeśli już jednak uda się ją założyć, to chodzi powoli, nie ciągnie i bacznie przygląda się otoczeniu. Jest bardzo niepewny, płochliwy i widać strach w jego oczach, ale z dnia na dzień robi coraz większe postępy i sam lubi podchodzić na głaskanko. Często kładzie swoją główkę na moje kolana i tylko czeka, aż pogłaskam go za uszkiem czy po brzuszku. Przekochana psinka, która zasługuje na troskliwego i cierpliwego właściciela. 




Negro i Mada to również moi podopieczni. Z tym, że Mada znajduje się już w domu tymczasowym i nie mam z nią ''kontaktu''. Oboje to są już starsze psy, staruszki, które szczególnie potrzebują kochającego domu, żeby te swoje ostatnie lata życia spędzić w spokoju i miłości. Oba pieski są bardzo spokojne, nie potrzebują długich spacerów, bez problemu ubierają smyczkę i nie ciągną, jak się wyprowadza je na spacer. Negro dodatkowo to straszny żarłok, jak widzi otwierany plecak to już zaczyna wkładać głowę po smakołyki. Kochane psinki^^! 

Warto też dodać, że Negro (ten czarnuszek z brązowymi brwiami) ma problemy ze stawami, dlatego jego tylne łapy tak dziwnie wyglądają. Prawdopodobnie oba pieski niedosłyszą. 








Wolontariat w krakowskim schronisku nauczył mnie (i dalej uczy) wiele rzeczy. Przede wszystkim, żeby się nie bać, żeby walczyć z własnymi słabościami. Miałam kiedyś nieprzyjemny wypadek z owczarkiem niemieckim, który o mało nie odgryzł mi palca. Po czasie wiem, że pies jedynie starał się bronić swoich właścicieli i to w sumie była moja wina, że wcześniej nie zadzwoniłyśmy z siostrą do drzwi koleżanki. Dzięki swojej ''pracy'' w schronisku zwalczyłam swego rodzaju traumę. 

Poza tym to pies boi się bardziej od człowieka, czego jestem świadkiem w schronisku, gdy widzę czasami te biedne, płochliwe kłębki nerwów. Człowiek w ten sposób niejednokrotnie udowadnia, że jest najgorszą bestią wśród wszystkich żyjących zwierząt na świecie, kiedy doprowadza inną istotę żywą do takiego stanu. Niektóre psy umierają też w schronisku, bo nikt nie chce adoptować staruszka. Nie dziwota, szczeniaczka można jeszcze dużo nauczyć, ale jednak starszy pies to również pies, który zasługuje na spokojną śmierć w dobrym domu. 

Mało tego. Od zawsze pragnęłam mieć psa, ale choroba i warunki mieszkaniowe nigdy na to nie pozwoliły. Po części też sytuacja materialna, gdyż karma czy ewentualne wizyty u weterynarza jednak kosztują. Dzięki wolontariatowi w schronisku mogę chociaż po części spełnić swoje marzenia. Nawet nie wiecie jak ciepło się robi na sercu, gdy pies tak bardzo cieszy się na twój widok, za każdym razem jak przychodzisz i wyprowadzasz na spacer. Kiedy piesek skacze po tobie z radości i aż prosi się o głaskanie. Kiedy patrzy na ciebie tymi swoimi oczyskami, chcąc powiedzieć ''dziękuję za to, że jesteś''. Po prostu pies to jest anioł.


Moi nowi podopieczni, Farciarz (od góry) i Miłosz

Można naprawdę wynieść wiele korzyści z takiego wolontariatu. Uczysz się cierpliwości, zrozumienia, współczucia. Do tego dochodzą korzyści zdrowotne, bo spacer z psem to także spacer dla tego, który wyprowadza. Po czasie stwierdzasz, że brudne ubrania czy buty wybrudzone błotem czy psimi odchodami nie mają żadnego znaczenia. 

Serdecznie zapraszam do odwiedzin w krakowskim schronisku, adopcji psów, kotów, których też jest sporo, brania udziału w konkursach czy różnych przedsięwzięciach, organizowanych przez KTOZ, wpłacania różnych datków na karmy czy leczenie chorych zwierząt. Zostawiam tutaj wszelkie potrzebne linki, które mogą się Wam przydać. Udostępniajcie, dzielcie się informacjami ze znajomymi, pomóżcie znaleźć dom dla tych kochanych istot;). 



Tych stron jest mnóstwo, na pewno jest ich znacznie więcej. Ja Was serdecznie zapraszam i żywię nadzieję, że jakiś piesek znajdzie szczęście u Waszego boku;).


piątek, 21 lipca 2017

''We are Guardians of the Galaxy, bitch!''

Witajcie, kochani:)

Na chwilkę oderwijmy się (znowu!) od Ziemi i pobłądźmy trochę w kosmosie, gdzie spotkamy się ze Strażnikami Galaktyki.


Reżyseria ; James Gunn
Scenariusz ; James Gunn, Nicole Perlman
Premiera ; 01.08.2014 (Polska)
Produkcja ; USA
W rolach głównych ; Chris Pratt, Zoe Saldana, Dave Bautista, Vin Diesel, Bradley Cooper, Lee Pace
W pozostałych rolach ; Michael Rooker, Karen Gillian, Djimon Hounsou, John C. Reily, Glenn Close, Benicio Del Toro, Sean Gunn
Nagrody ; Saturn Najlepsza adaptacja komiksu
                  Saturn Najlepszy aktor Chris Pratt
                  Saturn Najlepsza reżyseria James Gunn
                  Saturn Najlepsza charakteryzacja
                  Critics' Choice Najlepszy film akcji
                  Critics' Choice Najlepsza charakteryzacja
                  ADG Najlepsza scenografia w filmie fantasy Charles Wood
                  Hugo Najlepsza prezentacja dramatyczna - długa forma James Gunn, Nicole Perlman



Na początku filmu już można się wzruszyć. Mały chłopiec siedzi sobie w szpitalu i słucha muzyki. Dziadek każe mu zdjąć słuchawki i pożegnać się z mamą. Mama leży na łóżku, jest bardzo zmęczona i blada. Mówi do synka wręcz z bólem. Wręcza mu ostatni prezent i pragnie, by chłopiec podał jej rękę. On nie chce, wzbrania się. Ona umiera. Chłopiec jest przerażony, zaczyna głośno krzyczeć i płakać. Ucieka ze szpitala i pada z płaczu na ziemię. Nagle pojawia się statek kosmiczny i porywa chłopca.

Spokojnie, ten film to nie jest żaden dramat! Wręcz przeciwnie. Zuchwałego awanturnika Petera Quilla a.k.a Star-Lorda (Chris Pratt) poznajemy znowu 26 lat później. Włóczy się po jakiejś opuszczonej planecie, a tak właściwie to tańczy, słuchając swojej ulubionej muzyki. Odnajduje pewną kulę i sam nie wiedząc, do czego ona służy i jaką ma moc, kradnie ją bezmyślnie. Jednak musi uciekać, bo goni go oddział Kree, który służy potężnemu Ronanowi (Lee Pace), który chce, mimo traktatu pokojowego z Xandarem, wywołać wojnę. Kula ma mu w tym pomóc, ale o tym za chwilę. W dodatku Łowcy, na czele z Yondu Udontą (Michael Rooker), również pragną odebrać kulę. Jak się okazuje to właśnie oni porwali Quilla jak był mały, a teraz chcą się wzbogacić i zemścić na Peterze, który nie raz utarł im nosa;].


Akcja się rozkręca. Gdy Quill w końcu jest blisko zdobycia pokaźnej sumki pieniędzy, atakuje go przepiękna Gamora (Zoe Saldana), a Rocket (głos Bradley'a Coopera) oraz Groot (głos Vina Diesela) dołączają do bijatyki, bo też chcą zyskać jakieś profity, akurat za złapanie Quilla. Tak dochodzi do pierwszego spotkania Strażników...

Cała czwórka trafia do najbardziej strzeżonego więzienia w Galaktyce - Kylnu. Każde z nich ma się dość, a żaden z nich nie chce tkwić w pudle. Muszą zacząć więc z sobą współpracować. Do teamu dołącza się też Drax Niszczyciel (Dave Bautista).


Tak też bliżej poznajemy naszą piątkę. Gamora jest przybraną córką potężnego Thanosa (Josh Brolin), który wy-zabijał jej rodzinę. Ona, wraz z siostrą Nebulą (Karen Gillian), zostały na rozkazach Ronana, Kree, który chce rozpętać wojnę z Xandarem. Musi wpierw zdobyć kulę dla Thanosa, wtedy tamten zniszczy Xandar. Coś za coś. Gamora ma dość służeniu złu, więc zdradza Ronana i pragnie zdobyć kulę jako przepustkę do wolności. Rocket Racoon oraz drzewokształtny Groot chcą po prostu się wzbogacić i szukać dalszych łupów. Sam Rocket jest efektem nieudanych eksperymentów, a Groot nie umie powiedzieć nic poza ''I AM GROOT''!. Zaś Drax początkowo chce zabić najbliższą Ronana, gdyż tamten wymordował mu całą rodzinę - córkę i żonę. Decyduje się jednak na współpracę, bo sam osobiście planuje zabić bezwzględnego Kree. Quill zaś też liczy na jakiś zarobek. Dlatego też wszyscy szykują się do ucieczki z więzienia...

Krótko się cieszą wolnością. Oddział Kree wciąż ściga uciekinierów, a Yondu nie pozwoli sobie, by dzieciak Quill znowu go wykiwał. W dodatku team się zaczyna rozpadać, bo dochodzi do licznych konfliktów między nimi, zwłaszcza gdy dowiadują się, co potrafi uczynić ta kula. A kula ta właśnie to jeden z Kamieni Nieskończoności, który potrafi całe planety za jednym dotknięciem, dosłownie obrócić w pył, zniszczyć. Kiedy więc Ronan zdobywa tę kulę, drużyna się rozsypuje. Muszą jednak z powrotem, mimo swoich ambicji i planów, powstrzymać Ronana. Idą więc na współpracę z Yondu, obiecując mu w zamian kulę, a sam Xandar, nie wierząc w dobre intencje złodziei, musi jednak bronić swojej planety i również decyduje się na wspólną walkę.


Uff... trochę to pokomplikowane, ale w sumie większość filmów Marvel Studios jest tak pogmatwana!

Film był bardzo fajny. Co prawda nie gustuję za filmami, które dzieją się gdzieś w kosmosie, to raczej nie mój klimat, ale ten wyjątkowo mi przypadł go gustu. Przede wszystkim jest naprawdę dużo akcji, mnóstwo śmiechu i poczucia humoru! Ani na chwilę nie można się znudzić. Duet Rocket-Groot rozwala system. Sam nawet poważny Drax jest zabawny, bo nie rozumie metafor, Quill oczywiście też jest postacią przekomiczną. Gamora jest świetnie przedstawiona jako zabójczyni, gotowa odkupić swoje winy. Poza tym, czy w niebieskim, czy w zielonym, Zoe wygląda naprawdę rewelacyjnie! Cała drużyna składa się z tak ciekawie naszkicowanych postaci, że każda scena interakcji między nimi prezentuje się znakomicie. Końcowa walka jest jedną z najbardziej epickich, jakie widziałam w filmach Marvela. Naprawdę rozwala na łopatki. Podczas oglądania można się także wzruszyć, zwłaszcza pod koniec.


Nie muszę wspominać o genialnych efektach specjalnych, które są wprost nieziemskie, charakteryzacji i muzyce Taylera Batesa. Motyw przewodni Strażników jest wręcz genialny. Daruję sobie rozwody o antagoniście Ronanie, który poza strasznym wyglądem i głosem nie ma niczego, co mogłabym od niego kupić. Jest płaski jak deska i poza zniszczeniem świata nie ma nic do zaoferowania. Prędzej Nebula wydaje się być oryginalna, jest bardziej autentyczna, ma wyrazistszą osobowość. Yondu również wykreowany jest w intrygujący sposób. Niby jawi się jako zły, ale czy tak jest naprawdę?Film oceniam pozytywnie na 8/10.:).



PS. Jest scenka po napisach końcowych:).
PPS. W następnej części o Strażnikach dowiemy się więcej o przeszłości Star-Lorda. Pay attention, people, on details!!!

wtorek, 18 lipca 2017

Coś dla panów co nacieszy oko cz.II

Witajcie, kochani:)


Czas na drugą odsłonę aktorek, które swoją urodą i talentem zwróciły moją uwagę. Myślę, że zasady są już jasne i mogę przejść od razu do rzeczy:). Dla przypomnienia TUTAJ macie część pierwszą. 


- Zoe Saldana


Przepiękna aktorka, która początkowo grała dość krótkie rólki jak np. w ''Piraci z Karaibów; Klątwa Czarnej Perły'', ''Terminal'', ''8 części prawdy''. Potem jej kariera nabrała rozmachu. Wystąpiła w takich hitach jak ''Star Trek'', ''Avatar'', ''Colombiana'', ''Między wierszami'', miniserialu ''Dziecko Rosemary'' i wreszcie w... ''Strażnikach Galaktyki'' jako zabójcza Gamora! Co tu dużo mówić, Zoe jest prześliczna<3.


- Rachel Weisz


Piękna aktorka i żona Daniela Craiga, słynnego Bonda. Znana z takich filmów jak ''Mumia'', ''Mumia powraca'', ''Wróg u bram'', ''Wierny ogrodnik'' (dostała Oscara!), ''Constantine'', ''Źródło'', ''Na pewno, być może'', ''Agora'', ''Nostalgia Anioła'', ''Głębokie błękitne morze'', ''Dom snów''. Ma niesamowite oczy i wygląda niebiańsko w kręconych włosach tak jak w filmie ''Mumia''. 


- Halle Berry


Znana z m.in. ''Flintstonowie'', ''Krytyczna decyzja'', ''Czekając na wyrok'' (za ten film dostała Oscara!). ''Kod Dostępu'', ''Śmierć nadejdzie jutro'', ''Gothika'', ''Kobieta-Kot'', ''Sylwester w Nowym Yorku'', ''Atlas Chmur'' oraz w serii ''X-Men'', gdzie wcieliła się w rolę Storm. Według mnie jest przepiękną kobietą i dosłownie w każdej fryzurze jej dobrze!


- Michelle Rodriguez


Zadebiutowała filmem ''Zbuntowana'', żeby potem otrzymać role w takich filmach jak ''Szybcy i Wściekli'', ''Resident Evil'', ''S.W.A.T. Jednostka Specjalna'', ''Avatar'', ''Maczeta'', ''Inwazja; Bitwa o Los Angeles''. Kobieta ma temperament i charakter. Generalnie grywa kobiety silne, odważne, niezależne. Budzi we mnie respekt.


- Kate Mara


Aktorka, która wystąpiła w ''Ulice strachu; Krwawa Mary'', ''Zoom; Akademia Superbohaterów'', ''Strzelec'', ''Transsiberian'', ''Na drodze do szczęścia'', ''10 lat'', ''Żelazny rycerz'', ''Transcendencja'', ''Marsjanin'', ''Fantastyczna Czwórka'' czy ''Morgan''. Miała swoje cameo w ''Iron Manie 2''. Myślę, że jest ładna i ma ciekawą urodę.


- Rooney Mara


Skoro pojawiła się Kate, to warto też wspomnieć o Rooney, niemniej atrakcyjnej siostrze;). Wystąpiła w m.in. ''Koszmar z Ulicy Wiązów'', ''Dziewczyna z tatuażem'' jako hakerka Lisbeth Salander, ''Panaceum'', ''Carol'', ''Piotruś. Wyprawa do Nibylandii'' czy ''Lion. Droga do domu''. Osobiście uważam, że obie kobitki są bardzo ładne, a kreacja Rooney jako Lisbeth jest po prostu bezbłędna!


- Q'orianka Kilcher


Z pochodzenia Niemka. Wystąpiła w ''Podróż do Nowej Ziemi'', gdzie zagrała Pocahontas u boku Colina Farrella, a także pojawiła się w ''Princess Ka'iulani'' czy w serialu ''Nibylandia''. Dość mało znana aktorka, a w roli Indianki naprawdę zwróciła moją uwagę swoją urodą i wdziękiem.


- Hayley Atwell


Znana głównie z ról w serialach (''Filary Ziemi'', ''Agentka Carter''), ale często pokazuje się też w filmach np. w ''Sen Kasandry'', ''Księżna'', ''Lotna brygada'' czy ''Cinderella''. Dla mnie to przede wszystkim agentka Peggy Carter, czyli pierwsza miłość Kapitana Ameryki. Jest po prostu prześliczna. Bardzo słodka, ale jednocześnie kobieca. 


- Famke Janssen


Z urodzenia Holenderka, wystąpiła w m.in ''GoldenEye'', ''Oni'', ''Hazardziści'', ''Dom na Przeklętym Wzgórzu'', ''Ja, szpieg'', ''Domowe piekło'', ''Uprowadzona'' oraz w ''Hansel i Gretel; Łowcy czarownic'' i serii X-Men, gdzie wystąpiła jako Jean Grey/The Dark Phoenix. 


- Christina Ricci


Zaczęła grywać w filmach już od dziecka. Począwszy od ''Rodziny Addamsów'', ''Kacper'' skończywszy na ''Jeździec bez głowy'', ''Człowiek, który płakał'', ''Penelope'', '' Uwodziciel''. A to i tak nie wszystko. Według mnie jest niezwykle utalentowana i śliczna. I te wielkie oczyska!



środa, 5 lipca 2017

Jak to jest na tym Jagiellońskim? Cz.II

Witajcie, kochani;)

Nareszcie koniec sesji letniej i początek wakacji (powiedzmy). Można się odprężyć, zrelaksować, wypocząć, ochłonąć po tym gorącym okresie, kiedy mózg był na pełnych obrotach przez dwa tygodnie. Przynajmniej tak było w moim przypadku.

W dzisiejszym poście ''Jak to jest na tym Jagiellońskim? Cz.II'' opowiem Wam jak się zmagałam z sesją letnią, jakie przedmioty musiałam zdać/zaliczyć, co sprawiło mi największe problemy, co poszło mi najłatwiej i generalnie jakie są moje wrażenia. Kiedy indziej przygotuję post o tym jak poradzić sobie ze stresem związanym z egzaminami oraz co warto wiedzieć przed podjęciem decyzji o wyborze uczelni czy kierunku studiów na Uniwersytecie Jagiellońskim.


Zacznę może od części przedmiotów całorocznych, zaliczających się do j. angielskiego, gdyż akurat z tego przedmiotu miałam najwięcej egzaminów. Jedziemy!


1.) Praktyczna nauka języka angielskiego (PNJA) - ten egzamin można nazwać taką maturą. Składał się z gramatyki (w tym przypadku Use of English, czyli materiał zawarty w książce, którą rzekomo przerabialiśmy na zajęciach, a tak naprawdę każdy robił tematy na swój sposób, o ile się komuś chciało), czytania ze zrozumieniem oraz wypracowania. Słuchanie trzeba było zaliczyć na zajęciach, więc na egzaminie się nie pojawiło. Żeby można przystąpić do tego egzaminu, trzeba było zyskać zaliczenie z każdej części PNJA. Inaczej... do zobaczenia we wrześniu albo w ogóle. 

Powiem, że nawet nie bałam się tego egzaminu. Wiedziałam, że na reading czy essay nie bardzo mam się jak nauczyć, a jeśli chodziło o grammar to powtórzyłam tylko materiał, bo tak się akurat składało, że parę dni wcześniej pisałam poprawkowe kolokwium (dosięgnęła mnie klątwa jednego punkta, często mnie zresztą nawiedza). Opłaciło się jednak tak w ogólnym rozrachunku, gdyż myślę, że zdałam przyzwoicie, przynajmniej część pisemną. Choć przyznam, że jednak się zdziwiłam, bo część z wypracowaniem pisałam na byle-żeby-było, bo mózg już nie był w stanie logicznie myśleć, a głód zaczął dawać o sobie znać. 

Tak samo ciekawie było na egzaminie ustnym. Tym razem się stresowałam, bo bałam się, że się zestresuję;]. Wiem, że brzmi zawile, ale może znacie to uczucie, że gdy na luzie, płynnie mówicie (w jakimkolwiek języku) to jesteście w stanie wybrnąć z każdej sytuacji, nawet jeżeli temat nie przypadł Wam do gustu. Kiedy jednak włącza się czerwona lampka w postaci stresu, nie jesteście w stanie skleić normalnej wypowiedzi i jedyne co to powtarzacie samogłoski. Tego się obawiałam, ale na szczęście udało mi się trafić na bardzo miłych egzaminatorów i nie czułam takiej presji. Owszem, stresowałam się, ale w trakcie mówienia udało mi się zminimalizować swój strach. Moim zadaniem było przeczytać trzy zdania w transkrypcji amerykańskiej, krótko streścić tekst oraz wyjaśnić znaczenie cytatu. Od czasu do czasu panowie zadawali mi pytania, odnoszące się do omawianej tematyki. 

Generalnie jestem zadowolona z rezultatów jakie osiągnęłam i cieszę się, że udało mi się zdać obie części na dość wysokim poziomie.

2.) Literatura i kultura angielska - egzamin składał się zarówno z wykładu, jak i z ćwiczeń. Jeśli chodzi o tą drugą część to byłam w miarę spokojna. Uczyłam się na bieżąco, ogarniałam epoki literackie i kojarzyłam znane postacie. Jedynie wystarczyło przeczytać notatki, przypomnieć sobie daty czy doczytać teksty, jakie omawiane były na zajęciach. Wiedziałam, że babeczka jest wymagająca i lubi zadawać na pisemnym egzaminie szczegółowe pytania, ale dzięki ładnie zapisanym notatkom przyswajanie wiedzy nie było takie trudne. A przynajmniej nie tak trudne jak uczenie się partii materiału z wykładów.

Niby tematyka była taka sama, zakres wiedzy ten sam, ale zdecydowanie rozszerzony i pogłębiony. Czułam, że tą część egzaminu zawalę i nie znajdę już czasu ani miejsca w mózgu, by przyswoić tyle rzeczy, zwłaszcza, że materiał z ćwiczeń i wykładów miał być podzielony 50/50, przynajmniej wedle gróźb pani. Byłam już tak zmęczona i zdesperowana, że w końcu zaczęłam przygotowywać ściągę. Nie należę do osób, które lubią i potrafią oszukiwać, ale już się poddałam. Mój umysł odmawiał mi już posłuszeństwa. Oczywiście, warunków na ściąganie nie było, byłam otoczona z każdej strony, ale na szczęście nie było mi to aż tak potrzebne. Nawet nie byłam pewna, czy na ściądze miałam zapisane te rzeczy, które pojawiły się na egzaminie. 

Czułam, że popełniłam mnóstwo głupich błędów, część odpowiedzi szczelałam, troszkę zmyśliłam i podkoloryzowałam, więc zdziwiłam się niemiłosiernie, gdy dowiedziałam się o wyniku większym niż dostateczny. Tu nie chodzi o udawaną skromność czy brak wiary w siebie. Po prostu... najnormalnej w świecie się tego nie spodziewałam. Zostałam pozytywnie zaskoczona i powiem, że to jest bardzo przyjemne uczucie;).

3.) Cywilizacja Wysp Brytyjskich - babeczka była naprawdę miła, sympatyczna, przyjazna, wyraźne zainteresowana tym co mówi. Tyle, że jakoś nie potrafiłam jej nigdy wysłuchać na wykładzie. Nigdy nie byłam dobra z historii i nie umiałam łączyć wątków. Dla mnie wszelkie daty, wojny, królowie i fakty historyczne to była jak nauka czarnej magii. Mimo wszystko, rozpisując sobie po swojemu co i jak, byłam w stanie ogarnąć i zapamiętać niektóre ważne rzeczy. Dziękowałam w duchu za dużą ilość zadań zamkniętych, w miarę przyzwoite zdania Prawda/Fałsz (gdzie fałszywe zdania trzeba było też poprawić na właściwe) czy wyjaśnienie pojęć, gdzie można było nawet troszkę postulać, acz nie zawsze.

Udało mi się, zdałam na zaskakująco dobry wynik i naprawdę... w życiu nie byłam szczęśliwsza, jak tylko zobaczyłam ocenę w elektronicznym dzienniku!

4.) Gramatyka opisowa języka angielskiego - wow, to były najdziwniejsze zajęcia, tuż obok wprowadzenia do językoznawstwa. Przez cały rok nie wiedziałam co się dzieje, nie ogarniałam rzeczywistości wokół mnie. Moja książka była zamalowana Spider-Manami, Iron-Manami czy innymi niestworzonymi rzeczami. Widać też było, że sam wykładowca niewiele wiedział o czym mówi i chyba zdawał sobie sprawę, że tak naprawdę gramatyka opisowa nie jest nikomu w życiu potrzebna. Na szczęście, poczciwy i wyrozumiały człowiek, bezpośrednio podał rzeczy jakie da na egzaminie i... tak też się stało! W życiu nie pisałam egzaminu pięć minut czy może nieco dłużej (no dobra, może rozwój krajów niemieckiego obszaru językowego, ale to trochę inna bajka). Gramatyka opisowa to był jedyny przedmiot, który byłam pewna, że zdam na 100%. No i się nie zawiodłam, dzięki Bogu!


Teraz przejdę do części niemieckiej:).


5.) Praktyczna nauka języka niemieckiego (PNJN) - podobnie jak w przypadku PNJA, można ten egzamin nazwać maturą. Składał się z części; słuchanie, czytanie, gramatyka ze słownictwem oraz pisanie. W życiu nie słyszałam takiego chichotu na sali w trakcie pisania testu, naprawdę. Na początku nic nie rozumiałam z cz. hören, za drugim razem na szczęście było lepiej. Czytanie poszło mi nawet w porządku, choć parafrazowanie zdań stanowiło dla mnie nie lada wyzwanie. Gramatykę zawaliłam najbardziej, gdyż popełniłam mnóstwo głupich i niepotrzebnych błędów, a słownictwo (nie oszukujmy się) mam nader ubogie, jeśli chodzi o niemiecki, więc jak mogłam zdać? Nadrobiłam za to w cz. schreiben, gdzie z napisaniem maila i krótkiej historyjki obrazkowej nie miałam problemu.

Generalnie to czeka mnie powtórka z rozrywki we wrześniu i to podwójna, gdyż egzamin ustny dochodzi do pakietu!

Może i nie jestem geniuszem w dziedzinie języka niemieckiego, ale jeżeli piszesz test na tym samym poziomie co filologia germańska czy filologia germańska z angielskim, to jednak masz prawo się oburzyć. W końcu poziom jest nierównomiernie rozłożony, więc czemu akurat podnieśli poprzeczkę filologii angielskiej z niemieckim to tego nie wiem...

6.) Gramatyka opisowa języka niemieckiego - szczerze, to gramatyka opisowa języka niemieckiego a angielskiego to dwa różne światy, paradoksalnie. Bardzo podobały mi się wykłady z niemieckiego, starałam się słuchać uważnie, a pani mówiła bardzo ciekawie, z zaanagażowaniem i pasją o tym, co wydaje się być strasznie nudne i kompletnie w życiu nieprzydatne. Sądzę, że właśnie z gramatyki niemieckiej wyniosłam więcej niż mogłabym przypuszczać, co jednak nie zmienia faktu, że na egzaminie pisemnym zrobiłam mnóstwo totalnie głupich błędów, do których teraz wstyd byłoby się przyznać. Powtarzałam materiał na bieżąco, miałam w głowie rozrysowane co jak gdzie i kiedy. Niestety stres zrobił swoje i potknęłam się na niektórych zagadnieniach. Na szczęście, jakimś cudem, bo nie wiem jak inaczej, udało mi się zdać. To się nazywa wygryw!


Jeśli chodzi o moduł pedagogiczny (i o fonetykę amerykańską, którą też musiałam zdać), to w sumie formuła egzaminu się nie zmieniła, więc jeżeli chcecie się dowiedzieć jak to wyglądało to zapraszam TUTAJ