niedziela, 4 czerwca 2017

Hans Zimmer Live in Cracow! Moja relacja z koncertu

Witajcie, kochani;).

30 maja 2017 roku miałam niezwykłą przyjemność uczestniczyć w koncercie jednego z moich ulubionych, jeżeli nie mojego ulubionego, kompozytora muzyki filmowej, czyli genialnego Hansa Zimmera


Od bardzo dawna czekałam na ten dzień, można rzecz, że od kilku lat. Gdy dowiedziałam się, że rok temu (i to dosłownie) Hans zawitał do Krakowa byłam jednocześnie przeszczęśliwa i zrozpaczona. Geniusz w swoim fachu przybywa do Polski, a ja nie mogę się wybrać na koncert, bo co? Bo matura! Rozpacz była podwójna. Nie dość, że stres związany z egzaminami to jeszcze smutek z powodu faktu, że ominie mnie spotkanie takiej osobistości świata muzyki. 

Jakaż była moja euforia, gdy dowiedziałam się, że Zimmer wraz z swoją ekipą przyjeżdża w tym roku do Krakowa i wystąpi w TAURON Arena Kraków! Bez wahania zarezerwowałam sobie miejsce na trybunach na przeciwko sceny, kupiłam bilet i z wypiekami na policzkach czekałam na ten dzień. Aż w końcu nadszedł!

Byłam niesamowicie zestresowana. Poniekąd to był stres negatywny, bo bałam się, że się spóźnię, że nie znajdę wejścia, że mnie nie wpuszczą, ale jednak stres pozytywny cicho szeptał mi do ucha, że warto się trochę namęczyć. W końcu spełniasz swoje marzenia. Udało Ci się pójść na Superheroes in Concert. Teraz sam Zimmer czeka na Ciebie!

Bez problemu odnalazłam siedzenie i czekałam cierpliwie na to niesamowie show. Ludzie powoli się gromadzili, a ja powyciszałam telefon i porozglądałam się po sali. Tłumy były znacznie, znacznie większe niż na SiC. Właściwie wszystkie siedzenia były powoli zajmowane. Scena była ogromna i sporo ludzi się tam przewijało. Samo wydarzenie nastąpiło z 15-minutowym opóźnieniem, gdyż duża liczba osób nie zdążyła z dotarciem na miejsce (ach, ta komunikacja miejska...). Sam koncert trwać miał 3h z jedną, 20-minutową przerwą w trackie. 

I SIĘ ZACZĘŁO!!!


Na samym koncercie można było usłyszeć muzykę z największych hitowych produkcji, jednocześnie będącą muzycznym sukcesem Zimmera. Pojawiły się utwory z takich filmów jak Sherlock Holmes, Anioły i Demony, Gladiator, Piraci z Karaibów, Kod Da Vinci, Król Lew, Człowiek ze stali, Cienka czerwona linia, Mroczny Rycerz, Incepcja, Interstellar, Niesamowity Spider-Man 2. Same perełki!

Muzyka była naprawdę niesamowita, wypełniała całą salę aż podłoga drżała od tych nieziemskich basów. O wiele lepiej brzmi taka muzyka na żywo niż w słuchawkach. Słyszałam wszystko o 200% lepiej, więcej, bardziej, mocniej. To, czego przez całe życie słuchałam tylko przez telefon tudzież komputer w końcu doświadczyłam na żywo! Usłyszeć i zobaczyć te wszystkie skrzypce, kontrabasy, trąbki, perkusję i ludzi, którzy na tych instrumentach grali jak zaczarowani... niesamowite przeżycie. 

Sama orkiestra i chór naprawdę spisały się na medal. Zimmer wystąpił także ze swoją 15-osobową ekipą, z którą bierze udział właściwie w każdym przedsięwzięciu. Do tego teamu wybitnych artystów zalicza się także nasz rodak, czyli Aleksander Milwiw-Baron, multiinstrumentalista i członek zespołu Afromental, który zrobił wszystkim niespodziankę na koncercie i... zaręczył się z solistką Czariną Russel, która od 2005 roku współpracuje z Zimmerem. Powiem, że nie znałam go wcześniej za dobrze jako muzyka, ale jakie on rzeczy tworzył na gitarze podczas koncertu to się w głowie nie mieści;O. 


Wszyscy muzycy po prostu dali czadu, a fakt, że nie było dyrygenta, tym bardziej wzbudza szacunek. Hans po prostu chodził po scenie, zmieniał instrumenty począwszy od pianina, klawiszy, banjo po gitarę hiszpańską i kotły kończąc. Respekt podwójny za synchronizację orkiestry i wzajemne zaufanie. Podczas tego show nikt się nie pomylił, nikt nikogo nie wyprzedzał z wejściem w daną frazę, każdy wiedział co ma robić. To było piękne.

Sam Hans Zimmer powiedział, że nie chce być główną atrakcją występu, tylko jego drużyna, która tworzy te piękne muzyczne arcydzieła. Z czułością i takim uwielbieniem wspominał o niektórych członkach zespołu, opowiadał krótkie historyjki jak poznał daną osobę i jak bardzo rozwinęła się ich osobista kariera i przyjaźń, nie tylko na tle zawodowym. Nierzadko mówił też o tym jakie miał nastawienie do komponowania muzyki do poszczególnych filmów, o współpracy z reżyserami. Nie brakowało też żarcików, a kiedy wymówił parę słów po polsku to naprawdę aż się ciepło na sercu zrobiło. Nawet nie wiem czy był świadomy też tego, że nawet ubrał się pod kolor naszej flagi. Biała koszula, czerwone spodnie. Przynajmniej tak był ubrany przez pierwszą połowę występu.  

Nie mogę też zapomnieć jak wychwalał polskich muzyków w świecie muzyki filmowej i miał wyrzuty, że nie zaproszono go na Festiwal Muzyki Filmowej, który miał miejsce 2 tyg. temu^^! Niezwykle wszechstronny, utalentowany, dowcipny i taki przyziemny człowiek, z którym chętnie poszłabym się napić herbatki i pogadać, tak po prostu. 


Całe show było okraszone niesamowitą grą świateł, z dominującym odcieniem bieli, fioletu i granatu, oraz ciekawą animacją, przedstawioną na ekranie tuż za chórkiem. 

Nie umiem wskazać utworu, który spodobał mi się najbardziej, gdyż wszystkie były unikatowe, jedyne w swoim rodzaju i na pewno poruszyły mną na tym samym poziomie. Gdybym musiała jednak wybierać trzy pierwsze miejsca, to bezapelacyjnie motyw z Kodu Da Vinci, Niesamowitego Spider-Mana 2 czy motyw główny Jokera z Mrocznego Rycerza. Pięknym gestem ze strony Zimmera była dedykacja jednego utworu dla Heatha Ledgera, który zmarł przedwcześnie podczas kręcenia filmu o Batmanie oraz dla ofiar zamachu w Manchesterze, co podwójnie wzbudziło szacunek myślę, że nie tylko u mnie, lecz także wszyscy inni na widowni też to poczuli.

Koncert zakończył się owacją na stojąco, gromkimi brawami, trwającymi porządne 10 min. oraz bisem. Na pożegnanie Zimmer zaprezentował swój największy hit - Time z filmu Incepcja


Podsumowując, Hans Zimmer Live in Cracow to niesamowita sprawa, najcudowniejszy koncert na jakim można byłoby się pojawić. W życiu nie bawiłam się tak rewelacyjnie, nawet na SiC, przynajmniej jak teraz porównuję. Może jedynym minusem było to, że brakowało telebimów i nie widziałam wszystkiego dokładnie, nad czym trochę ubolewam. Poza tym, gdy orkiestra dochodziła do punktu kulminacyjnego było tak głośno, że słyszałam tylko skwierczenie w uszach. Ale to są takie detale, naprawdę. Koncert był przewspaniały. Gdybym miała zdecydować, na co wybrałabym się bardziej, na SiC czy Hans Zimmer Live in Cracow, bezapelacyjnie wybieram Hansa

Pamiątka na całe życie^^!



Wszystkie zdjęcia użyte w artykule stanowią właśność Tauron Arena Kraków i do nich należą wszelkie prawa autorskie.





2 komentarze:

  1. Ochhh! Żałuję, że mnie tam nie było. Ale tak z całego serca żałuję. Może jednego dnia jeszcze będzie taka okazja i nadrobię możliwość tego koncertu T^T

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie powiem, masz czego żałować. Było naprawdę fantastycznie i cieszę się niezmiernie, że w tym roku w końcu mogłam wziąć udział w tym koncercie. Wspaniałe doświadczenie!

      Myślę, że będziesz jeszcze miała ku temu okazję. Zimmer bardzo lubi Polskę, więc kiedyś może odwiedzi Kraków ponownie.

      Usuń