sobota, 15 grudnia 2018

Runaways - recenzja I. sezonu

Witajcie, kochani;)

Kolejny serialowy hit Marvela zawitał rok temu na platformie Hulu. Szczerze mówiąc, to trochę czasu zajęło mi podjęcie decyzji, czy chcę oglądać ten serial. Nie przepadam szczególnie za teen drama, za problemami nastolatków i jakoś miałam pewnie wątpliwości, zastrzeżenia, obawy. Preferuję raczej produkcje, które skupiają się na dojrzalszych bohaterach. Niemniej stwierdziłam, że skoro Uciekinierzy zbierają tyle pozytywnych opinii i pochwał, to czemu mam nie spróbować czegoś nowego? I wiecie co? Nie żałuję podjętej decyzji, to było zdecydowanie warte mojej uwagi!


Twórca; Stephanie Savage, Josh Schwartz 
Premiera; 21.11.2017
Produkcja; USA
Dystrybucja; Hulu
W rolach głównych; Rhenzy Feliz, Allegra Acosta, Ariela Barer, Virginia Gardner, Lyrica Okano, Gregg Sulkin
W pozostałych rolach; Brigid Brannagh, Ever Carradine, Brittany Ishibashi, James Marsters, Kip Pardue, Angel Parker, Ryan Sands, Kevin Weisman, Annie Wersching, James Yaegashi


Serial opowiada o grupie nastolatków, którzy przypadkowo dowiadują się, że ich rodzice są złoczyńcami i należą do tajnej organizacji Pride, która chce przejąć świat. Młodzi ludzie stają więc przed wielkim wyzwaniem. Co robić? Udawać, że nic się nie stało? Śledzić poczynania rodzicieli, by przyłapać ich na gorącym uczynku? A może by po prostu uciec?

Nie dziwię się, że serial zbiera tak pozytywne opinie, bo naprawdę jest godny polecenia i praktycznie pod każdym względem jest dopracowany. Z każdym kolejnym odcinkiem akcja wciąga coraz bardziej, a moje przywiązane do poszczególnych bohaterów rosło z minuty na minutę.


Jedną z najlepszych rzeczy w Runaways jest oczywiście szóstka nastolatków, którzy po latach uprzedzeń i rozłąki, ponownie się jednoczą, jednocześnie odkrywając swoje nowe zdolności/talenty. Każda postać jest specyficzna, wyróżnia się i ma swoją historię do opowiedzenia. Mamy m.in. Alexa (Rhenzy Feliz), który jest mózgiem teamu i dowiaduje się przykrej prawdy o swoim ojcu. Karoline (Virginia Gardner), piękną członkinię kościoła Gibborim, która ma już dość bycia przykładną i odkrywa fascynację płcią piękną. Chase'a (Gregg Sulkin), sportowca-mięśniaka, totalnego przystojniaka, dręczonego psychicznie i fizycznie przez ojca. Nico (Lyrica Okano), przeżywająca wciąż śmierć swojej siostry, zamyka się w sobie i ubiera na czarno. Molly (Allegra Acosta), która ciągle myśli o swoich zmarłych rodzicach. No i moja wspaniała Gert (Ariela Barer) cyniczna i sarkastyczna pani geniusz, która odkrywa, że ma uczucia. Wszyscy są po prostu barwnymi postaciami, świetnie sportretowanymi. Każda osoba się wyróżnia, każda ma swoje chwile, a relacje między młodymi bohaterami są tak dynamiczne i dosłownie z życia wyjęte. Kłócą się, uczą, planują, wspierają, krzyczą na siebie i kochają. W pewnym momencie dzieją się takie rzeczy, że można dostać zawrotów głowy!

Kolejnym wielkim plusem serialu jest przedstawienie złoczyńców, czyli rodziców Uciekinierów. Nie są to typowe złole. W ogóle chylę czoła scenarzystom i reżyserom, bo pokazali rodziców w taki sposób, że nie potrafisz ich nienawidzić. To również są ludzie, którzy mają swoje zawodowe, jak i osobiste problemy, którzy muszą walczyć o dobro swoich dzieci. Każdy członek organizacji Pride ma swój wątek i możesz się z nim w jakiś sposób utożsamić czy nawet spoufalić (uwielbiam Yorkesów^^!).


Nie mogę też nie wspomnieć o efektach specjalnych. Jak na serial to wizualnie całość prezentuje się naprawdę świetnie. Lśniąca we wszystkich kolorach tęczy i latająca Karoline, magiczne sztuczki tzw. ''Staff of One'', czyli swego rodzaju berło/włócznia władana przez Nico, Fistigons (rękawice bojowe) Chase'a, super siła Molly, no i przede wszystkim Old Lace, czyli genetycznie stworzony dinozaur, który słucha się tylko Gert. Wizualnie całe show naprawdę wygląda świetnie.

Muzycznie także serial trzyma poziom. Muzyka filmowa w wykonaniu Siddhartha Khosla jest bardzo nastrojowa i ciekawa, a i wpleciono również naprawdę fajną składankę muzyczną, czyli kilka piosenek, które tylko podkreślają nietypowy klimat całej produkcji. Zdołałam wyłapać piosenkę Bastille czy Vince Staples. Miodzio!


Jedynym elementem, który mi przeszkadza, to Jonah (Julian McMahon). Nie chcę zbytnio spojlerować, żeby nie powiedzieć zbyt wiele, ale jest jakby stworzycielem, założycielem Pride, który jako jedyny ma potężne moce i łączy go ''coś'' z Karoliną. Do czego jednak zmierzam to fakt, że mnie drażni jak cholera i jego obecność sprawia, że dostaję ciarek na plecach. Ten koleś wzbudza we mnie niesmak. Tak samo Frank (Kip Pardue), który niby jest dobry, niby zły. Taki jakiś podejrzany i irytujący knypek.

Generalnie Runaways jest jednak naprawdę godny polecenia. Akcja wciąga, zwrotów akcji jest masa, a interakcje w grupie czy na froncie z rodzicami to jest gwóźdź programu. Zakończenie sezonu jest dosyć zaskakujące i tylko zachęca do dalszego seansu, na który niestety trzeba będzie poczekać jeszcze z tydzień. Kochani, nie traćcie czasu. To jest po prostu wspaniałe. Wciąż nie mogę przestać się zachwycać. Bezceremonialnie Uciekinierzy zasługują na 10/10. Oby drugi sezon trzymał poziom!