piątek, 18 stycznia 2019

Filmowe wyzwanie 2019!

Witajcie, kochani! 

Tak jak co roku, przygotowałam wpis o filmach ze stajni Marvela, które czekają nas w tym pięknym i nowym roku 2019. O serialach będę Was informować na fan page'u, a tymczasem czas na zaprezentowanie Wam tegorocznych superprodukcji. Gotowi?:) Będzie w czym wybierać!

Captain Marvel (Kapitan Marvel) <3


Kapitan Marvel ma swoją premierę w Dzień Kobiet, czyli 08.03. Nie jest to przypadek, gdyż Captain Marvel jest pierwszym solowym filmem Kinowego Uniwersum Marvela traktującym o kobiecie. Poza tym, rzekomo, acz wielce prawdopodobnie, pani Kapitan jest najpotężniejszą bohaterką spośród wszystkich jakich do tej pory poznaliśmy i w znacznym stopniu może się przyczynić do pokonania fioletowoskórego Szalonego Tytana. 

Za reżyserię obrazu odpowiada duet reżyserski Anna Boden oraz Ryan Fleck, a za scenariusz Nicole Perlman oraz Meg LeFauve. W rolach głównych wystąpi m.in. Brie Larson (jako tytułowa heroina), Samuel L. Jackson, Ben Mendelsohn, Clark Gregg, Jude Law czy Lee Pace.

Akcja filmu ma mieć miejsce gdzieś w latach 90., czyli jeszcze zanim Iron Man rozpoczął całe MCU. Będzie to origin story Carol Danvers, czyli pani pilot, która w wyniku pewnego zdarzenia zyskała super moce. Staje się wojowniczką u boku innych bohaterów Kree. Na horyzoncie jednak czyha niebezpieczeństwo pod postacią zmiennokształtnej rasy Skrulli, którzy chcą wywołać wojnę. 

Powiem szczerze, że nie mogę się doczekać premiery! Przede wszystkim, obsada filmu jest dosyć porządna. Powraca Nick Fury, troszkę odmłodzony zresztą (może dowiemy się w końcu jak stracił oko), Agent Coulson również z wygładzonymi zmarszczkami. Ponadto, o dziwo, pojawi się ponownie Korath oraz Ronan, czyli dwoje złoczyńców, którzy marnie skończyli w filmie Strażnicy Galaktyki. Ciekawi mnie jak w Kapitan Marvel przedstawią ich dzieje i motywy przejścia na ciemną stronę. 

Tak czy siak, cieszę się, że Marvel poszerza swoje horyzonty i decyduje się na pokazanie historii Carol Danvers. Mam nadzieję, że Brie Larson spisze się na medal i pokaże, kto tak naprawdę rządzi w kosmosie!

Avengers: Endgame <3


Premiera Avengers: Endgame planowana jest na 25.04. Na stołek reżyserski powracają niesamowici Anthony oraz Joe Russo, a za scenariusz ponownie ma odpowiadać duet Christopher Marcus oraz Stephen McFeely. W rolach głównych same gwiazdy: Robert Downey Jr., Chris Evans, Scarlett Johansson, Chris Hemsworth, Jeremy Renner, Josh Brolin, Mark Ruffalo, Paul Rudd, Don Cheadle, Brie Larson, etc., etc...

Avengers: Endgame ma być zwieńczeniem całej dekady filmów Marvel Cinematic Universe. W wyniku starcia Mścicieli z Thanosem w Avengers: Infinity War doszło do wyginięcia połowy populacji żywych istot we Wszechświecie. Ocalała tylko garstka bohaterów, w tym główny skład Avengers. Ci, którzy przeżyli, będą musieli uporać się z klęską, a także zrobić wszystko, by cofnąć bieg wydarzeń i przywrócić zaginionych do życia. W tej karkołomnej misji mają pomóc w większej mierze Ronin (czyli Hawkeye pod swoim nowym, tajemniczym przydomkiem), Kapitan Marvel oraz Ant-Man!

Tutaj chyba nie muszę uzasadniać mojej rosnącej ekscytacji. Nie mogę już dłużej czekać, a film dopiero za 4 miesiące! Internet wprost wrze od różnych teorii spiskowych, hipotez czy komentarzy typu jak przywrócą do życia obróconych w proch, jak Wymiar Kwantowy może przyczynić się do zwycięstwa, że niby Thanos może zacząć współpracować z Mścicielami, a nawet, że pojawi się Galactus i Fantastyczna Czwórka! Cała sieć pęka w szwach od nadmiaru różnych mniej lub bardziej wiarygodnych teorii, a reżyserzy tylko trollują fanów. 

Ja, przede wszystkim, czekam na epickie wejście Ronina, na pierwsze spotkanie Carol z Mścicielami, na rozwijającą się więź między Starkiem a Nebulą, na powrót zaginionych oraz na... wszystko. Dawać mi ten film, bo już nie mogę <3.  

X-Men: Dark Phoenix (X-Men: Mroczna Phoenix)


Premiera kolejnego filmu z serii X-Men (jednego już z ostatnich od 20th Century Fox) odbywa się 07.06. Zarówno za scenariusz, jak i reżyserię, odpowiedzialny jest Simon Kinberg, a do obsady aktorskiej zalicza się jak zwykle James McAvoy, Michael Fassbender, Jennifer Lawrence, Nicholas Hoult. Sophie Turner ponownie wcieli się w Jean Grey, opętaną przez Phoenix Force, a w rolę złoczyńcy prawdopodobnie wcieli się Jessica Chastain.

Kolejny film, o którym na chwilę obecną nic szczególnego nie wiadomo. Film skupić ma się w głównej mierze na Jean Grey, której ciało przejął Feniks, kosmiczny byt o niewyobrażalnej mocy. Z czasem może na temat filmu będzie trochę głośniej, bo jak na razie kampania promocyjna stoi w miejscu. 

Mimo, że postać Jean nigdy szczególnie nie wzbudzała u mnie sympatii, tak zastanawiam się, jak w filmie potoczą się jej losy i jaką w tym rolę odegra Profesor X czy Magneto. Time will tell. A poza tym, z tego co pisze na Filmwebie, za muzykę ma być odpowiedzialny mój idol, czyli Hans Zimmer. Piękne zwieńczenie X-verse!

Spider-Man: Far From Home (Spider-Man: Daleko od domu)



Spider-Man: Far From Home jest pierwszym filmem po Avengers: Endgame i ma swoją premierę 05.07. W roli głównej powraca oczywiście niezastąpiony Tom Holland oraz Jacob Batalon czy Zendaya, a za reżyserię ponownie odpowiada Jon Watts. W rolę złoczyńcy prawdopodobnie wcieli się Jake Gyllenhaal

Akcja filmu toczy się... Daleko od domu Petera Parkera. Wraz z resztą klasy wybiera się na wycieczkę do Europy. Jednocześnie Nick Fury prosi Parkera o rozwiązanie sprawy dziwnych istot, które grasują w okolicy. W związku z tym Pajączek nawiązuje współpracę z Mysterio. Co z tego wyjdzie?

Niewiele więcej wiadomo na temat filmu. Jake Gyllenhaal gra Mysterio, który niby ma być dobry, ale może okazać się złym. Nawiasem mówiąc, to uwielbiam Jake'a i nie mogę się nacieszyć faktem, że w końcu ma swój debiut w Marvelu, hurray! Może dlatego na drugą odsłonę Spider-Mana czekam bardziej niż na pierwszą. 

The New Mutants (Nowi mutanci)


Premiera New Mutants odbywa się 01.08 (chyba, że znowu przełożą, bo już nie wyrabiam...). Za reżyserię i scenariusz odpowiada Josh Boone, a w rolach głównych pojawią się m.in. Anya Taylor-JoyCharlie HeatonMaisie WilliamsAlice BragaHappy AndersonHenry Zaga czy Blu Hunt

Niewiele na razie wiadomo na temat fabuły. Pięcioro młodych mutantów, wbrew ich woli, znajduje się w specjalnym ośrodku. Z czasem odkrywają swoje niezwykłe zdolności i próbują uciec z zakładu. Produkcja stricte nawiązująca do uniwersum X-Menów.

Nowi mutanci mają być pierwszym (i prawdopodobnie ostatnim) filmem z cyklu X-verse, który ma być utrzymany w bardzo mrocznej, wręcz horrorowej tonacji. Wystarczy zresztą obejrzeć zwiastun czy nawet zerknąć na sam plakat. Osobiście ciekawi mnie, czy sam pomysł wypali i czy taka koncepcja sprawdzi się w świecie mutantów. Poczekamy, zobaczymy!


Z kolei w świecie Marvelowych seriali też zapowiada się bardzo ciekawie. W styczniu ma się ukazać drugi (i zapewne ostatni) sezon Punishera oraz trzeci sezon Jessici Jones (zapewne też ostatni). Obie produkcje należą do Netflixa, który ostatnio kasuje wszystkie superbohaterskie seriale. Nastąpi też drugi sezon Cloak&Dagger oraz trzecia odsłona Legion. Daty premier nie są jeszcze bliżej znane, ale jak tylko będzie wiadome coś więcej to poinformuję Was na Fejsbuczku :).


Na jaki film/serial czekacie najbardziej? Która produkcja najbardziej wzbudziła wasze zainteresowanie? A może co Wam się nie spodobało i macie jakieś obiekcje?

piątek, 11 stycznia 2019

Runaways - recenzja II. sezonu

Odkąd skończyłam oglądać I. sezon Runaways wiedziałam na sto procent, że drugą część obejrzę. Teraz, zaraz, w tej chwili. Niestety musiałam obejść się smakiem i aż rok czekać na dalsze rozwinięcie przygód Uciekinierów. No i w końcu nadszedł ten upragniony moment! I. sezon okazał się niesamowicie pozytywnym zaskoczeniem i przeszedł moje najśmielsze oczekiwania (więcej możecie poczytać TUTAJ). Czy dwójka okazała się równie celnym strzałem w dziesiątkę?


Twórca: Stephanie Savage, Josh Schwartz
Premiera: 21.12.2018
Produkcja: USA
Dystrybucja: Hulu
W rolach głównych: Rhenzy Feliz, Allegra Acosta, Ariela Barer, Virginia Gardner, Lyrica Okano, Gregg Sulkin
W pozostałych rolach: Brigid Brannagh, Ever Carradine, Brittany Ishibashi, James Marsters, Kip Pardue, Angel Parker, Ryan Sands, Kevin Weisman, Annie Wersching, James Yaegashi, Julian McMahon


Akcja drugiego sezonu Runaways rozpoczyna się niemalże od razu od zakończenia pierwszego sezonu. Szóstka młodych bohaterów decyduje się na ucieczkę od rodziców. Tym razem mierzą się oni z wyzwaniem, jakim jest zapewnienie sobie pożywienia, pieniędzy czy miejsca noclegowego. Zdani są oni jedynie na siebie i na łaskę losu. Przychodzi im to z trudem, ponieważ żyjąc wcześniej w luksusach nie doświadczyli życia na ulicy. Po drugie, ich rodzice wciąż ich śledzą i mają dostęp do wszelkich możliwych technologii, by odzyskać swe pociechy. Nie na tym zresztą kończą się ich kłopoty. Okazuje się, że Jonah (Julian McMahon) ma własne plany, które mogą okazać się zgubne dla istnienia świata. Co w takiej sytuacji zrobią Uciekinierzy? Uda im się pojednać z rodzicami? Czy raczej sami będą musieli stawić czoła wyzwaniu?

Ten. Serial. Jest. Genialny. Długo myślałam o tym, jak ocenić drugą część Runaways. Jednak przespałam się z tym i stwierdzam, że drugi sezon jest lepszy od pierwszego. W pierwszym sezonie dostajemy przedsmak tego, co dopiero ma mieć miejsce. Poznajemy głównych protagonistów i antagonistów, ich charaktery, sposoby myślenia, działania. Koniec końców, dzieciaki w końcu uciekają. Pierwszy epizod drugiego sezonu zwiastuje, że naprawdę wiele jeszcze przed widzem...


Za co przede wszystkim uwielbiam Runaways? Uwielbiam głównych bohaterów, czyli Alexa (Rhenzy Feliz), Molly (Allegra Acosta), Gert (Ariela Barer), Karolinę (Virginia Gardner), Nico (Lyrica Okano) oraz Chase'a (Gregg Sulkin). Każda z tych postaci została znakownice wykreowana. Nie są to bohaterowie bez skaz. Wręcz przeciwnie. Nawet te osoby, które uważa się za mądre i sprytne, czasami popełniają straszne gafy. Dzieciaki potykają się, często depczą po niepewnym gruncie (żeby nie powiedzieć po g*wnie), zmagają się z własnymi demonami, wyrzutami sumienia, nierzadko też emocjami, które często biorą górę nad logicznym myśleniem. Ale to bardzo dobrze! Mimo, że czasami miałam ochotę palnąć się w czoło i im powiedzieć "Bosz, co ty najlepszego wyrabiasz?!", to tak naprawdę byłam w stanie utożsamić się z każdą z tych postaci i zrozumieć ich punkt widzenia. To w końcu dorastająca młodzież, która została oblana kubłem zimnem wody (oczywiście metaforycznie).

Drugi sezon jest dłuższy od pierwszego o trzy odcinki, ale uważam, że to był dobry pomysł, bo można skupić się nieco głębiej na wątkach poszczególnych bohaterów. Alex znajduje swoją drugą połówkę, ale jednocześnie z dnia na dzień dowiaduje się jeszcze przykrzejszych detali z życia jego rodziców. Za cel postanawia sobie ukarać ich, bez względu na koszty. Molly ma zdecydowanie większy wątek w tym sezonie. Przechodzi przez szybki i  brutalny kurs dojrzewania. Oberwała w tym sezonie dość mocno, ale mimo to, jest promykiem słońca dla całej ekipy i jak dla mnie najlepiej rozwinęła swoje zdolności. Gert zmaga się z własną chorobą psychiczną, potęgowaną tym, że musi zamartwiać się o swojego dinozaura i o związek z Chase'em. Nico odkrywa, że jej włócznia odmienia ją i boi się coraz bardziej, że straci nad sobą kontrolę. Tym bardziej, że kocha Karolinę i chce być dla niej silna. Karolina z kolei szuka odpowiedzi na pytanie, kim tak właściwie jest i czemu się świeci. Odpowiedzi szuka jednak w najmniej spodziewanym źródle... Chase za to dowiaduje się na własnej skórze, jak trudno żyć w związku z mentalnie chorą dziewczyną. No i pragnie wrócić do domu, do czego boi się przyznać. Oczywiście pojawiają się jeszcze inne dylematy naszych protagonistów, ale naprawdę cieszę się, że pokazano tę wewnętrzną walkę każdego z osobna. Widać, że dojrzewają, zmieniają się, odmienia im się punkt widzenia. Skromnie dodam, że jeszcze bardziej polubiłam Karolinę <3. W dodatku sceny interakcji między nimi są świetne i lubię ich ''narady''. Dialogi są genialnie napisane i nie czuć w ogóle jakiejkolwiek sztuczności.


Rodzice drogiej młodzieży też mają swoje większe czy mniejsze wątki. Jako organizacja Pride to bałabym się z nimi zadzierać. Są to ludzie tak zdeterminowani, by odnaleźć swoje dzieci, że nie wahają się używać do tego niebezpiecznych środków. NA SWOICH DZIECIACH! To jakieś usypiacze, to serum usuwające pamięć, to skorumpowana policja i łapówki. Może i perswazja nie działa tak dobrze, bo w końcu rodzice to mordercy, ale żeby stosować aż tak drastyczne środki?! To tylko jeszcze bardziej zaognia sprawę. No ale czego nie zrobią bogaci ludzie dla osiągnięcia swojego celu... Polubiłam za to nieco panią Leslie Dean (Annie Wersching), a jeszcze bardziej znienawidziłam panią Tinę Minoru (Britanny Ishibashi).

W serialu bardzo podobają mi się efekty specjalne, dźwiękowe, oraz muzyka ze ścieżką dźwiękową. Efekty są naprawdę świetne i na wysokim poziomie. Co prawda Old Lace (czyli ten dinozaur) troszkę ucierpiał, bo mimo, że jest go więcej, to i tak wygląda trochę jak kukiełka. Pomijam fakt, że nic prawie ciekawego nie robi na ekranie... Niemniej efekty są ładne i poza tym nie ma się do czego przyczepić. Z kolei w serialu pojawiają się bardzo chwytliwe i wpadające w ucho kawałki muzyczne, co jeszcze dodaje tempa, wzmacnia emocjonalność danej sceny czy po prostu umila seans.


To teraz przejdę do tych mniej przyjemnych kwestii, ale spokojnie. Nie ma tego wiele. Po pierwsze, totalnie nie kupuję wątku Tophera (Jan Luis Castellanos). Ja wiem, że jest on pewnym takim elementem, by pogłębić nieco kwestię Molly, ale serio? Pojawił się może w dwóch epizodach i tak jak szybko się zjawił, tak zniknął. Chyba, że w trzecim sezonie dokończą jego motyw, w co powątpiewam. Po drugie, tak jak przewidziałam to w pierwszej części, Frank (Kip Pardue) drażnił mnie jeszcze bardziej. Nie mogłam patrzeć na tego kolesia! Nie wiem, czy to przez aktora, czy przez jego postać, ale za każdym razem dostawałam szału, gdy go widziałam. Oby już zniknął na dobre, ładne proszę! Poza tym... Wydaje mi się trochę dziwne, że wszyscy Uciekinierzy mają takie modne i eleganckie ciuchy, mimo że są zbiegami i nie mają grosza przy duszy. Skoro tak wyglądają głodne i biedne dzieci to ja też tak chcę!

Summa summarum, drugi sezon Runaways jest wspaniały. Bałam się, że od połowy sezonu fabuła będzie szła w dziwne strony, co np. zdarzyło się kiedyś w pierwszej części Luke'a Cage'a. Stwierdzam jednak, że grubo się myliłam. Dopiero od połowy właśnie zaczyna się jazda bez trzymanki. Pojawiają się coraz bardziej intrygujące motywy, które łączą w sobie elementy wręcz kosmiczne. Urzekła mnie ta zmiana i jestem pozytywnie zaskoczona całym zajściem. Chociaż może niekoniecznie, bo kolejne odcinki pojawią się zapewne dopiero za rok... Ale co mi tam. Runaways to świetny serial. Trzyma w napięciu, bawi, smuci, denerwuje, podnieca, czyli daje wszystko to, czego widz pragnie - porządną satysfakcję. Daję Uciekinierom 10/10!.



piątek, 4 stycznia 2019

Spider-Man: Into the Spider-Verse!

Witajcie, kochani!

Niedawno miałam przyjemność wybrać się do kina na niezwykle wysławiany i chwalony pod niebiosa film Spider-Man: Into the Spider-Verse, czyli Spider-Man Uniwersum, Nie spotkałam się ani z jedną negatywną recenzją czy opinią odnośnie najnowszej produkcji od Sony Pictures, więc tym bardziej cieszyłam się na myśl, że w końcu na własne oczy ujrzę to arcydzieło. Czy było warto? Czy film faktycznie zasługuje miano na najlepsze dzieło super-bohaterskie roku 2018?


Reżyseria: Bob Persichetti, Peter Ramsey, Rodney Rothman
Scenariusz: Phil Lord, Rodney Rothman
Premiera: 25.12.2018 (Polska)
Produkcja: USA
W rolach głównych: Shameik Moore, Jake Johnson, Hailee Steinfeld  
W pozostałych rolach: Mahershala Ali, Liev Schreiber, Nicolas Cage, John Mulaney, Kimiko Glen, Chris Pine, Brian Tyree Henry, Lauren Luna Velez, Lily Tomlin


Miles Morales (głos Shameika Moore'a) to nastolatek pochodzący z Brooklynu. Bystry koleś, który akurat zmienił szkołę na taką, w której panują nieco bardziej rygorystyczne zasady niż w poprzedniej. Ale szkoła to drobiazg. Miles musi stawić czoła dużo większemu wyzwaniu, kiedy niespodziewanie odkrywa w sobie... Spider-Mana. A w dodatku okazuje się, że w wielowymiarowym uniwersum nie tylko on może nosić maskę człowieka-pająka. Ale skąd się wzięło wielowymiarowe uniwersum? To akurat robota Kingpina, z pozoru filantropa, a tak naprawdę człowieka bardzo okrutnego. Chce zrealizować swoje pewne marzenie, dlatego jego naukowcy otworzyli połączenie między różnymi wymiarami. A że przy okazji nasz świat może ulec zagładzie, to nie ma znaczenia. Miles - mimo pomocy niezwykłych Spider-Manów z innych wymiarów - ma bardzo małe szanse, by temu zapobiec. Czy mu się uda?

Powiem, że Spider-Man: Into the Spider-Verse to naprawdę świetna animacja! W kinie bawiłam się wręcz przednio. Mogłam śmiać się czy płakać do woli, bo praktycznie nikogo na sali nie było, oprócz mnie, mojej mamy, siostry i jakiegoś innego widza, który zamiast spędzać Boże Narodzenie w domu z rodziną, wolał tak jak my, obejrzeć sobie kolejne Marvelowskie dzieło. Nie jestem do końca pewna, czy aż tak zachwycam się produkcją jak inni filmoholicy, ale jestem pod ogromnym wrażeniem i ogółem jestem zadowolona z filmu. 

Miles Morales to młody, niedoświadczony, nastoletni pan geniusz, który zmienia szkołę. Nie odpowiada mu to totalnie. Chciałby uczęszczać do najzwyklejszej szkoły w Brooklynie, a nie do jakiejś snobistycznej, prestiżowej budy tak jak chcą tego jego rodzice. Chłopak się buntuje, a jego życie nie do końca zmierza w pożądanym kierunku. Pewnego dnia zostaje ugryziony przez radioaktywnego pająka (a jak, to coś jak chyba wszystkie Pajączki w Marvelu) i odkrywa w sobie niebywałe zdolności. Poza tradycyjną siłą, zręcznością czy refleksem, Miles potrafi również stać się niewidzialnym czy wystrzeliwać wiązki elektryczne. Problem jednak w tym, że chłopak nie kontroluje siebie i nie radzi sobie najlepiej z utrzymaniem swoich nowo nabytych umiejętności w ryzach. Szczęście w nieszczęściu, bo akurat w tym samym czasie Kingpin i jego ekipa super-złoczyńców kombinują stworzenie pewnego urządzonka, które ma sprawić, że Kingpin spełni swoje marzenie, a jednocześnie sprawi, że Pająki z innych wymiarów po raz pierwszy się spotkają. Ach, no i jeszcze w powietrzu wisi zagłada świata. 


Tak też poznajemy znanego już chyba wszystkim Petera Parkera (głos Jake'a Johnsona), czyli rozwiedzionego już, lekko otyłego i zmęczonego życiem Pajączka, Gwen Stacy (głos Hailee Steinfeld), sprytnej i obrotnej bohaterki, Spider-Hama (głos Johna Mulaney'a), Spider-Mana Noira (głos Nicolasa Cage'a) oraz Peni Parker (głos Kimiko Glen). Cała ekipa musi powstrzymać Kingpina i powrócić do swoich prawdziwych wymiarów. 

Na największą pochwałę zasługuje kreacja postaci Milesa Moralesa oraz Petera Parkera. Miles to taki nieogarnięty, uroczy nerd, który w przezabawny sposób odkrywa swoje umiejętności. Wraz z upływem filmu dojrzewa, zmienia się fizycznie i mentalnie, potrafi stanąć na wysokości zadania i staje się nie tylko prawdziwym bohaterem, lecz także mężczyzną odpowiedzialnym za swoje czyny i za bezpieczeństwo innych. Miles jest taki autentyczny i taki uroczy, że po prostu nie da się go nie lubić. Widz bardzo łatwo się z nim utożsamia i kibicuje mu od początku do końca. 


Z kolei Peter Parker to już dojrzały, zmęczony i po przejściach człowiek, który już ma wszystkiego dość. Żyje już tylko po to, by obżerać się pizzą. Oczywiście w trakcie filmu nawiązuje szczególną więź z Milesem, co niezwykle mi się spodobało i uważam, że ten duet to wspaniała atrakcja Spider-Man Uniwersum. Kocham tę wersję Petera Parkera i cieszę się, że twórcy zdecydowali się na nieco inne podejście do postaci niż to, które już wcześniej widzieliśmy w kinach. 

Mamy też oczywiście garść innych Pajączków, którzy równie cudownie wypadli i pokazali się z jak najlepszej strony, choć liczę, że w przyszłości zabłysną nieco jaśniej. Kingpin okazał się kolejnym maniakalnym złoczyńcą, z dość intrygującym motywem, ale nie aż tak intrygującym, żebym miała to szczegółowiej opisywać. Wolę Netflixową wersję Wilsona Fiska, ot. Z kolei o wiele ciekawszym i bardziej kompleksowym bohaterem jest Prowler. Okazuje się on być dość demoniczną postacią związaną mocno z Milesem. I może to boli w filmie najbardziej :(. Świetne tworzenie atmosfery złoczyńcy i genialna muzyka przewodnia. 


Jeśli chodzi o efekty specjalne, samą animację czy efekty dźwiękowe to nie ma co się rozpisywać. Pod tym względem film wygląda cudownie! Wręcz jak wyjęty z kartek komiksów. Chmurki z tekstem, kadrowanie, kreska i te jaskrawe barwy! Och i ach! Animacja jest normalnie miodem dla oczu, czego chcieć więcej?! Muzyka również tworzy ciekawą atmosferę, a składanka utworów, w większości hip-hopowych, dodaje także uroku i ciekawie ukazuje specyficzny klimat Brooklynu. 

Summa summarum, myślę, że warto wybrać się do kina na Spider-Man: Into the Spider-Verse. Akcja wciąga, można się pośmiać i wzruszyć czy pozachwycać nad wizualną oprawą produkcji. Co prawda momentami miałam wrażenie, że troszkę kolorystycznie przedobrzyli, fabuła może niekoniecznie fragmentami mi się podoba, a początek nieco mi się dłużył, ale to są zbędne niuanse. Generalnie polecam i nie ma co zwlekać. Idźcie do kin i zabierzcie ze sobą znajomych! Filmowi daję 9/10.