piątek, 26 sierpnia 2016

Your friendly neighbourhood Spider-Man comes back!

Witajcie, kochani!:)

Jak mówiłam ze Spider-Manem się nie rozstajemy;]. Tym razem nowa obsada, nowy reżyser, nowa historia (studio jednak to samo, czyli Columbia Pictures;]), czyli ''Niesamowity Spider-Man''!:)


Reżyseria ; Marc Webb
Scenariusz ; James Vanderbilt, Alvin Sargent, Steve Kloves
Premiera ; 04.07.2012 (Polska)
Produkcja ; USA
W rolach głównych ; Andrew Garfield, Emma Stone, Rhys Ifans
W pozostałych rolach ; Denis Leary, Martin Sheen, Sally Field


Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. W tym przypadku raczej do bycia superbohaterem;].

Peter Parker (Andrew Garfield) uczy się w liceum, zajmuje się swoją pasją, czyli fotografią, mieszka u cioci i wuja, którzy próbują wychować nieokrzesanego nastolatka...za chłopakiem jednak wciąż powracają wspomnienia z dzieciństwa, konkretniej wspomnienia o rodzicach, zwłaszcza ojcu (Campbell Scott). Peter próbuje dowiedzieć się o nim czegoś więcej, a pierwszy jego trop prowadzi do Oscorp i do doktora Curta Connorsa (Rhys Ifans). Ach, no i przy okazji nasz bohater zakochuje się w Gwen Stacy (Emma Stone), podopiecznej Connorsa, a zarazem córce policjanta Stacy (Denis Leary).

Kolejny raz, niby przez przypadek, Peter Parker zostaje ugryziony przez zmutowanego pająka, kolejny raz jest nieszczęśliwym świadkiem śmierci swojego wuja i próbuje dorwać tego złodzieja, który go postrzelił, kolejny raz, w nieco inny sposób, przemienia się w superbohatera. Tutaj koniec podobieństw.

W tej wersji mamy inną wersję Petera. Tobey odgrywał rolę kujona, nieudacznika, pechowca. Zgodnie zresztą z oryginałem i to bardzo fajnie...Spider-Man w jego wykonaniu natomiast był mało podobny do komiksowego pierwowzoru. W dodatku sam wytwarzał organiczną sieć. Natomiast wersja Andrew odwrotnie! Jako Peter jest nieco bardziej wyluzowany, z deską, z aparatem, nie jest jakimś wybitnie uzdolnionym a zarazem gapowatym belfrem. Ta wersja odbiega od oryginału, zaś Spider-Man Garfielda...no to jest znacznie lepsza od Maguireowej! Jest zabawny, ma poczucie humoru, jest frywolny i ma to co powinien mieć Spider-Man (patrz ; scena ze złodziejem aut;])!. Widać też geniusz Parkera, bo sam konstruuje swoją sieć.

Nie ma już Mary Jane Watson, za to jest Gwen Stacy. Śliczna blondynka, mądra, ambitna i również zakochana w Peterze. Relacja między nimi jest taka jak między przeciętnymi nastolatkami i czasami nawet zabawna! Chemia między nimi jest wyraźna, to widać w każdej ich minie, geście i ruchu. Ta wersja urzeka mnie bardziej.

Tu kończę z porównaniami, bo po pierwsze, porównanie dwóch wersji zasługuje na oddzielny post, a po drugie...pojawia się inny złoczyńca, któremu prawdę mówiąc współczuję, mianowicie sam doktor Curt Connors. Jest to dawny przyjaciel ojca Petera, od dawna próbuje pomóc niepełnosprawnym, w tym sobie samemu, korzystając z ksenogenetyki, czyli genetyce bazującej na jaszczurkach. Pragnie wyeliminować słabości. Doskonale wie co mówi, gdyż jest pozbawiony prawej ręki. Gdy jego kariera wisi na włosku i grozi mu wylanie z posady decyduje się wypróbować lek (nawiasem mówiąc Peter, a raczej ojciec Petera...no to trochę pogmatwane...pomaga mu w tym) i przez to staje się ofiarą własnego eksperymentu, czyli potwornie silnym jaszczurem.

Podobnie jak w przypadku Green Goblina trochę, do głowy Connorsa dochodzi alter ego, które chce, żeby wszyscy ludzie byli tak silni jak on i chce rozpylić substancję biologiczną na cały Nowy York. No i pozbyć się Spidermana oczywiście;]. Ten złoczyńca nie jest do końca złoczyńcą, pod wpływem tego specyfiku nie jest do końca sobą i nie kontroluje się. Mimo to ciężki z niego przeciwnik. Przez niego też umiera ojciec Gwen, który nakazuje Peterowi zerwać kontakty z Gwen, gdyż jest to ryzykowane dla obojga z nich...

Ogólnie to film mi się podobał. Pamiętam, jak oglądałam za pierwszym razem. Miałam mieszane uczucia, bo konwencja była trochę inna, i wszystko tak jakoś wydawało mi się...inne...klimat był inny, obsada inna...ale i tak dobrze się bawiłam (przy tych niesamowitych efektach specjalnych! Scena walki jaszczura i Spidermana w szkole! Albo chociażby scena finałowa na Wieży Oscorp!):). Zapewniła mi też rozrywkę świetna muzyka świętej pamięci Jamesa Hornera. Cudo! Także film jest fajny, a nowy Spider-Man zapowiada się ciekawie:). Moja ocena to 7/10:).


środa, 24 sierpnia 2016

Two worlds collide...



I.
   Jestem na scenie, na której odbywa się skecz jakiejś grupy kabaretowej (wydaje mi się, że to Ani Mru Mru!). Z tym, że na tej scenie jest mnóstwo elegancko nakrytych stolików, a ja wraz z innymi siedzę przystrojona elegancko jak na weselu. Mam śliczną suknię i piękne włosy. Uwodzi mnie jakiś mężczyzna. Całujemy się. Jestem zakochana. I szczęśliwa! Miłość jednak z Nim nie jest mi pisana...
   Przenoszę się w inne miejsce. Ze mną jest jakiś stary, czarnoskóry mężczyzna. Ciągle coś mamrocze i gada. Na smyczy prowadzę żyrafę (!), a facet idzie za mną i ciągle, nieustannie coś do mnie mówi! Ja go nie rozumiem! W drodze w lesie napotykam(y) na swojej drodze niedźwiedzia. Mężczyzna biegnie gdzieś do góry, w krzaki i ciągle coś tam mówi i mówi. Ja idę za nim i staram się odwrócić uwagę niedźwiedzia. No i udaje mi się to. Boję się tego niedźwiedzia (choć pewnie misiek nic sobie z tego nie robi...), ale lepsze towarzystwo milczącego niedźwiedzia niż wiecznie nadającego czarnoskórego!

II.
   Jest pochmurno i deszczowo. Śpieszę się do szkoły na ważny egzamin (matura??). Mam na sobie eleganckie czarne spodnie, białą koszulkę i żakiet. Widzę koleżanki z podstawówki. Uświadomiłam sobie, że dzisiaj nie mam żadnego egzaminu a wesele siostry. Niezła wtopa...wybiegam ze szkoły i z ogromnym zdziwieniem spostrzegam, że stół weselny, nie dość, że mały, to jeszcze znajduje się na kościelnym parkingu! No i czemu gdy pada jak z cebra ten stolik jest tak ładnie oświetlony i suchy...?! 

III.
   Jestem na klasowej wyciecze. Tak mi się wydaje, bo widzę znajome twarze ze szkoły. Mimo wszystko widzę gdzieś też twarz wujka czy siostry. Kiedy wysiadamy z autobusu i udajemy się w...danym kierunku widzę przepiękne morze. Słońce jasno świeci, czysty piasek, przeźroczysta woda...zdejmuję gumowe klapki i z siostrą moczymy nogi w wodzie. Jest rozkosznie! Czas już jednak wracać do autobusu. Już mam wsiadać, gdy okazuje się, że zapomniałam...klapek! Cofam się, ale nie wiem gdzie iść! Ni z gruchy, ni z pietruchy znalazłam się w...galerii handlowej! Jestem wkurzona! Pewnie blondyn przenika mnie swoim spojrzeniem, ja jednak ignoruję go. Irytuję się tym, że nie mogę znaleźć głupich klapek i po prostu się zgubiłam. Potem jednak gościu nie zwraca na mnie uwagi a ja odkrywam, że na stopach mam sandały...To jest magia snów!
    
IV.
    Uciekam. Na początku wydaje mi się, że nie sama. Jesteśmy na jezdni gdzieś w lesie. Ja się poślizgnęłam. Leżę na mokrej trawie. Odwracam się, ale nikogo nie ma. Cofam się i widzę, że podchodzą do mnie umundurowani mężczyźni. Wyglądają złowrogo. Jeden z nich to Red Skull. Każe mi siąść na skale i mówić ''wszystko co wiem''. Boję się, ale mimo wszystko, gadam jak katarynka...
   Potem kadr się przenosi. Chodzę po chodniku. Oglądam stare sklepy, ceglane, opuszczone, zniszczone jakby nikt dawno tędy nie szedł. Byłam sama. Jeden z tych sklepów z drewnianymi okiennicami i drzwiami, powybijanymi szybami, zwrócił moją uwagę. Poszłam dalej, ale gdy cofnęłam się, już nie było tego sklepu. Zostały same zgliszcza. Potem poszłam go kościoła. Wydawało się, że trwają jakieś rekolekcje. Było mnóstwo ławek i trochę młodzieży. Uklękłam i powiedziałam, że zabiłam człowieka. Ksiądz podszedł bliżej i zaczął coś mówić. Nie wiedziałam co, już tego nie słyszałam...

V. 
   Na początku wydaje mi się, że jestem w szkole, w gimnazjum. Gdy jednak przechodzę przez korytarz to tam, gdzie po lewej stronie są drzwi do klas, tak tam stały szpitalne łóżka. Ja kładę się na ostatnim z nich pod ścianą, tuż koło drzwi. Jeden chłopczyk podchodzi do mnie. Mówi, że się boi. Ja bez wahania podnoszę kołdrę i zapraszam go do siebie, by położył się koło mnie i pod kołdrą pooglądał mojego świecącego misia. 
   Nagle kadr się przenosi. Biegnę przez całą aleję torów. Nigdzie nie jestem bezpieczna, bo z każdej strony nadjeżdża jakiś pociąg. Jest wilgotno i deszczowo...
   
VI.
    Kolejny raz śni mi się dawna gimnazjalna znajomość. I kolejny raz śni mi się, że wypluwam zęby...
   
    Jest środek zimy. Na przystanku czekam z jakąś koleżanką i rozmawiamy sobie. Ciemnowłosa mówi mi, że wsiądzie do autobusu później niż zwykle. Gdy jednak momentalnie zjawia się transport ona od razu wsiada. Czuję się oszukana, zostawiła mnie. Pijanym krokiem wracam do domu. Zaczepia mnie jakiś facet. Boję się. Wiem, czego chce. Kopię go, oboje upadamy. Ja rękami grzebię w śniegu...już niedaleko do domu...

VII. 
   Jest słonecznie. Krzątam się po domu, bo wnet przychodzi kolega, z którym wybieram się na randkę. Strasznie się cieszę. Nagle ktoś dzwoni do drzwi. Jeszcze jestem niegotowa i proszę siostrę, żeby otworzyła. Owszem, otwiera, ale zamiast zaprosić go do środka, ona i on razem wychodzą! Zostałam sama. Było mi bardzo przykro...skoro już byłam ubrana i wystrojona wyszłam z domu na spacer i spotkałam przy okazji koleżankę, dawno nie widzianą. Przyłączyłam się do niej. Chciałam wzbudzić zazdrość w tej dwójce, ale nic nie widzieli poza sobą...jeszcze gorzej się poczułam... 

VII.
    Jestem na jakimś długim moście, chyba na jakimś molo...jest morze, mewy latają...ze mną jest T.H przebrany w swój pajęczy strój. Gdzieś też jest Mistique. Całują się. Jest mi przykro, bo mimo, że udało mi się obu zjednoczyć i upewnić ich we własnych uczuciach, zostałam sama ze złamanym sercem...bo to ja powinnam być na miejscu Mistique. Uciekam, biegnę po prostu przed siebie. Wydaje mi się, że przez pewien czas oboje za mną biegną, ale nie dbam o to...zatrzymuję się na moście koło jakiegoś domu nad jeziorem. Nie mam już dokąd uciec...

VIII.
   To był piękny sen...znalazłam się przy straganie pełnym rzeczy od Marvela...koszulki, zeszyty, książki...nie wiedziałam co wziąć, więc wzięłam i kupiłam cztery zeszyty z Zimowym Żołnierzem...hell yeah!

IX.
   Na początku widzę kilku białoskórych mężczyzn. Jest ciepło, słonecznie, wręcz parno...wydaje mi się, że gdzieś słyszę morze...może to jest wyspa...w każdym razie kilku czarnoskórych mężczyzn dosłownie podrzyna gardła białym, w tym jednemu, którego bardzo kochałam...ja bezczynnie i w bólu leżę na małym skrawku plaży, gdzie wokół jest tylko woda, a ja wyobrażam sobie, co by to było, gdyby on jednak przeżył...

piątek, 19 sierpnia 2016

Spider-Man po raz trzeci!

Witajcie, kochani:)

Przyszedł czas na ostatnią odsłonę przygód Spider-Mana Sama Raimiego i ostatnią, w której w głównego bohatera wciela się Tobey Maguire:) (Spokojnie, Spider-Man jeszcze nie raz zagości tutaj na blogu, przekonacie się o tym bardzo szybko;]).


Reżyseria ; Sam Raimi
Scenariusz ; Alvin Sargent, Sam Raimi, Ivan Raimi
Premiera ; 04.05.2007 (Polska)
Produkcja ; USA
W rolach głównych ; Tobey Maguire, Kirsten Dunst, James Franco
W pozostałych rolach ; Thomas Haden Church, Topher Grace, Bryce Dallas Howard, Rosemary Harris, J.K. Simmons


Peter Parker (Tobey Maguire) jest szczęśliwy. Ma wspaniałą dziewczynę, jest najlepszym studentem na roku, ma wymarzoną pracę fotografa, ponadto jest uwielbiany przez tłumy nowojorczyków pod maską Spidermana. Wszystko mu się pięknie układa. No tak. Do czasu...

Z kosmosu na Ziemię ląduje tajemnicza, czarna substancja, która wnika w kostium Petera i sprawia, że owy kostium staje się czarny. Dzięki niemu Peter jest znacznie silniejszy, szybszy i sprawniejszy. Niestety symbiont wpływa także na Petera psychicznie. Staje się zbyt pewny siebie, lekceważący, ujawnia się czarna strona jego osobowości, nad którą nie potrafi do końca zapanować.

Jako, że życie osobiste mu się wali... Żądny zemsty Harry (James Franco) chce zabić Petera i pomścić śmierć ojca, ukochana M.J (Kirsten Dunst) przez swoje problemy z karierą odsuwa się od Petera, ma konkurencję w pracy pod postacią nowego fotografia Eddiego Brocka (Thoper Grace)...nie omieszka skorzystać z kostiumu, ale tak czy siak, jeszcze pogarsza swoją sytuację...

W końcu, gdy decyduje się zerwać z czarnym kostiumem (co nie przychodzi mu łatwo), musi stoczyć kolejną walkę, aby kolejny raz uratować M.J z tarapatów. Venom (przejęty przez symbionta Eddie Brock) mści się za upokorzenia jakich doznał, gdy Peter był pod wpływem tego samego symbionta oraz Sandman (Thomas Haden Church), który robi wszystko, by uratować swoją chorą córeczkę. Nawet, jeżeli musi się dopuścić kradzieży. Postać ta jest także związana ze śmiercią wuja Bena, dlatego też Peter również pragnie się na nim zemścić...

Jak pewnie zauważyliście, zemsta w tym filmie jest wszechobecna. Peter chce się zemścić na Sandmanie, Harry na Peterze, Venom też na Peterze, Sandman na Spider-Manie...najlepiej jednak w tej części widać, jak ważne jest wybaczenie. Nie tylko, żeby umieć wybaczyć innym, ale najtrudniejsze to wybaczyć sobie samemu. W scenie, gdy Sandman opowiada całe zajście z wujem Benem, Peter może wreszcie mu wybaczyć. Widać, że przynosi to ulgę obojgu z nich. Tak samo Harry. Wybaczył Peterowi, że zabił jego ojca. Dostrzegł, że jego ojciec nie był bez winy. Mimo, że Harry pod koniec umiera, to widać, że umiera z ulgą. Bo jest koło niego jego najlepszy przyjaciel, Peter.

Czytałam, że ta trzecia część jest najgorzej odbierana przez odbiorców. Że Venoma słabo przedstawiono, słaby scenariusz, wszystko dzieje się za szybko, Raimiemu pewnie się już nie chciało, zrobił film na odczep się...ja nie umiem jednak skrytykować tego filmu. Tak jak poprzednie dwie części tak i ta bardzo mi się spodobała. I postaci złoczyńców, i efekty specjalne nienaganne, i zakończenie...scena walki Petera z Harrym i walka Petera z symbiontem w kościele...nie wiem, może to taki sentyment z dzieciństwa...nie umiem nie lubić Spider-Mana i choć ta część nie zdobyła żadnej nagrody, to i tak bawiłam się przednio i na pewno nie pierwszy i nieostatni raz wrócę do Pajączka:).
Film oceniam na 9/10, tak jak poprzednie zresztą;].


środa, 17 sierpnia 2016

A było tak pięknie...

Witajcie, kochani:)

Dziś miał być post przyjemny, lekki, oderwany nieco od tych cotygodniowych recenzji filmowych...(nawiasem mówiąc, wszystkie recenzje mam u siebie ładnie i ślicznie zapisane, gotowe do opublikowania, tak więc teraz odkładam filmy na bok i mogę pisać o czymś innym, być może równie ciekawym:)). Jednak życie płata takie figle, że czasami nie ma tak pięknie jak się wydaje, że jest, a ty czujesz się jak totalnie zbity z tropu, nikomu niepotrzebny, a wręcz przeciwnie - ciągle udowadnia ci się jak mało jesteś wart. Takie życie...nie będę dziś pałać optymizmem i uśmiechać się szeroko, choć do pewnego momentu naprawdę chciałam. Bo był to dobry dzień i na taki się zapowiadał. Teraz jednak będę krzyczeć...bo wszystko się kiedyś pieprzy...

Loki's feels...

Kocham moją rodzinę. Naprawdę ją kocham. Nieważne, że nie mam wyjścia, ale są i mimo to są moim skarbem. Tylko ten skarb czasami sączy w Ciebie taką truciznę, że nie możesz wytrzymać, a jedyne co robisz to siedzisz i płaczesz, bo nie wiesz w końcu czy obwiniać ich, czy siebie...za co? To też dobre pytanie...chyba za to, że w ogóle jesteś...

W każdym domu jest inaczej i nie twierdzę, że moja rodzina jest inna...pewnie jesteśmy jedną z licznych. Tylko, do jasnej cholery, czemu czasami mam wrażenie, że jestem nic nie znaczącym robakiem! Któremu zresztą za każdym razem się o tym przypomina...

Okey. Mają rację. Nic prawie w domu nie robię (nie chodzi mi już nawet o pieprzony AZS), jestem śmierdzącym leniem, któremu ciężko ruszyć tyłek poza łóżko, nie sprzątam, nie gotuję, nie prasuję, do ogródka nawet nie wchodzę...nie oglądam wiadomości, nie oglądam igrzysk, nie jestem dobra z historii, geografii...nie pracuję, teraz to nawet się nie uczę, nie wychodzę z domu, z nikim się nie spotykam, nie umawiam się z chłopakami, nie chodzę na imprezy, na spacer...psa bym chciała, ale sama dupy z domu nie wychylę, nawet na zakupy ciężko się zwlekam! Nie jestem cierpliwa, nie jestem spokojna, nie jestem, ku*wa, domyślna, nie jestem grzeczna, nie jestem posłuszna...nie jestem PERFEKCYJNA! Jestem uparta, jestem nerwowa, jestem zbuntowana, jestem małomówna, jestem odludkiem, jestem...towarem wybrakowanym, któremu więcej brakuje niż jest samo w sobie...

...ja tylko siedzę na łóżku, garbię się, słucham za głośno muzyki, niepotrzebnie robię bransoletki, bo przez to ślepnę, wpatruję się tępo w telefon, śpię do południa, czytam wciąż i czytam, jeszcze raz słucham muzyki, tracę czas na komputerze, ślepnę, głuchnę, zatracam się w sobie...i to jest, proszę państwa, PRAWDA! Okropna prawda! Taka jestem, tak żyję, tak mi się życie ułożyło i można to uznać za egoistyczne, ale tak się przyzwyczaiłam i tak mi się podoba...hah, jestem okropna!

ALE...

...uczę się angielskiego, oglądam mnóstwo wywiadów, powtarzam słówka, kur'wa, przecież dostałam się na UJ!!! Na Jagiellonkę, tam debile przecież nie lądują! Tylko taka ja, nic nie wiedząca o świecie i życiu Natalia K. Nauczyłam się nie mówić czasami, że mnie skóra cholernie swędzi i idę robić co mi każą, choć często kręcę oczami kiedy nie chcę. Bąble czasami można schować i udawać, że wszystko gra...tak samo cholerny ból pleców i szyi, kiedy skórę mam suchą i nie mogę się za bardzo ruszyć...nie orientuję się w okrutnym i debilnym świecie, bo wolę zamykać się w nocy w pokoju i myśleć, jaki ten świat byłby, gdyby nie ci okrutni ludzie, którym wciąż jest źle i jedyne co potrafią to cholernie narzekać...i powodować przez to konflikty, choć może niekoniecznie przez narzekanie.

..nie umawiam się z nikim, bo taka już jestem, jestem sama i to lubię, a że ludzie nie zawsze znajdują na mnie czas to już inna sprawa...a bransoletki robię, bo to lubię, bo to mnie odpręża, pozwala nie drapać się gdzie popadnie, robię to też dla INNYCH, nie tylko dla siebie! Słucham muzyki i śpiewam jak opętana, bo chcę wykrzyczeć emocje, które we mnie tkwią, a są to gniew, smutek, poczucie pustki i kompletnego poczucia bezsensu i braku motywacji od życia do życia! Czytam, bo wreszcie mam czas sięgnąć do książki! Miliardowy raz w ciągu dnia wyobrazić sobie inny świat i wyłączyć się od tego, który jest, a nie zawsze jest przyjazny, oj nie...prowadzę bloga, który ludzie czytają i który pozwala mi samej się rozwinąć, iść naprzód i sprawić, że ludzie w końcu DOCENIĄ to co robię, jak robię i zobaczą coś więcej niż to co tutaj postrzegane jest jako wybrakowany towar...w końcu...gdzieś się też mogę wyżyć...tego raczej w domku nie zrobię...

ALE...

...Jestem też ambitna, dążę do celu, jestem skromna, wrażliwa, mam bujną wyobraźnię. Tak, kocham Marvela, uwielbiam LOTRa, Harrego Pottera, bujam w obłokach i tak właściwie coraz częściej to robię...mam plany na przyszłość. Chcę się rozwijać, iść na studia i dalej uczyć się języków, poznać innych, wartościowszych ludzi, być może się zakochać, pierwszy raz w życiu...chcę iść na wolontariat do schroniska i pomagać pieskom...być może częściej wtedy będę wychodzić z domu. Chcę iść na kółko teatralne, gdzie wreszcie pokażę siebie i swój ukryty talent, o którym nikt nie wie, że mam...chcę nauczyć się życia w domu, w którym nawet jak nikogo nie będzie obchodzić jak się czuję, to przynajmniej docenią to, że np. pozmywam pieprzone naczynia! Chcę wreszcie zaśpiewać przy wszystkich, chcę pojechać dokądkolwiek, zarabiać na moich bransoletkach, chcę być cholernie szczęśliwa i chcę czuć się doceniania! Ku*wa...


Nie zawsze jestem domyślna, nie zawsze jestem skora do rozmów i nie zawsze mam humor...ale, na litość boską, nie chcę się czuć jak parszywa czarna owca w rodzinie, która nie jest zdolna do niczego innego jak do spania i tłamszenia w sobie bólu istnienia...

Jestem zła, bo mam wady, więcej nawet niż te, które wymieniłam. Jestem dobra, bo mam zalety, których jest mniej, niż te, które wymieniłam...jestem, kurczę, kobietą, która nie może wiecznie znieść krytyki...ja wiem, rodzina ma rację...ale ta krytyka...za dużo tego dla mnie...a ja nie chcę żyć tylko wyobrażeniami i udawać, że jestem dzielna...bo nie jestem, każdy dzień to walka...


*Przepraszam za przekleństwa, zwykle tego nie robię, ale poniosło mnie...z góry przepraszam...

 

piątek, 12 sierpnia 2016

Wielka siła to wielka odpowiedzialność, czyli...dalsze przygody Spider-mana!

Witajcie, kochani!:)

Spiderman powraca w kolejnej odsłonie!:)


Reżyseria ; Sam Raimi
Scenariusz ; Alvin Sargent
Premiera ;  20.08.2004 (Polska)
Produkcja ; USA
W rolach głównych ; Tobey Maguire, Kirsten Dunst, James Franco, Alfred Molina
W pozostałych rolach ; J.K. Simmons, Rosemary Harris
Nagrody ; Oscar Najlepsze efekty specjalne
                  Saturn  Najlepszy film fantasy
                              Najlepszy aktor Tobey Maguire
                              Najlepsza reżyseria Sam Raimi
                              Najlepszy scenariusz Alvin Sargent
                              Najlepsze efekty specjalne
                  Teen Choice Film lata (2004)
                  Złoty Satelita Najlepsze wydanie DVD


Mijają dwa lata od wydarzeń z pierwszej części. Peter Parker (Tobey Maguire) przeżywa ciężkie chwile. Stara się pogodzić życie przeciętnego nastolatka z byciem superbohaterem, jednak nie bardzo mu to idzie...często wylatuje z pracy, nie może spłacić wciąż rosnących długów za czynsz, opuszcza się na studiach, zaniedbuje swoich przyjaciół w tym M.J (Kirsten Dunst), z którą się rozstał, ale chce utrzymywać z nią przyjacielskie stosunki. Ponadto przyjaciel Petera, Harry (James Franco) wciąż wyrzuca Peterowi, że robi zdjęcia Spidermenowi, mordercy, który zabił ojca Harrego...

Te nawarstwiające się problemy sprawiają, że Peter coraz częściej rozważa rozstanie się ze swoim pajęczym alter ego i zajęciem się swoim życiem osobistym. Moce mu zanikają, sieć już nie chce wystrzelać, nie może wspinać się po ścianach, w dodatku wzrok mu się pogarsza...traci moce. W dodatku wciąż kocha Mary Jane, a gdy dowiaduje się, że wychodzi za mąż za innego pragnie o nią zawalczyć.

A żeby było więcej pikanterii na horyzoncie pojawia się doktor Otto Octopus (Alfred Molina), który w wyniku niepowodzenia eksperymentu staje się złoczyńcą, który pragnie dokończyć swego niszczycielskiego dzieła! Peter nie może przejść koło takiego zagrożenia obojętnie...

Film, tak jak zresztą pierwsza część, bardzo mi się spodobał! Ciekawe jest, że w tym filmie skupiono się bardziej na osobie Petera, jego problemach, rozterkach i jak to wpływa psychicznie i fizycznie na niego. Postać villaina świetna. Octopus z metalowymi mackami...no super! Sceny na wieżowcu czy na pociągu są rewelacyjne! Wkurzała mnie postać pijanego i wciąż żądnego zemsty Harrego, który nie potrafi pogodzić się ze stratą, a Spidermana chce zabić i ta myśl go po prostu niszczy od środka...

Oczywiście J.Jonah Jameson jest najlepszą częścią filmu! Każda scena z jego udziałem powodowała u mnie banana na twarzy^^! Wreszcie sam finał, gdy M.J dowiaduje się o prawdziwej tożsamości Spidermana i ucieka sprzed ołtarza by móc wyjawić Peterowi, że jednak wbrew niebezpieczeństwom chce z nim być, bardzo mnie usatysfakcjonował. Peter bardzo źle się czuł, kryjąc swoje prawdziwe uczucia i nie będąc z miłością swego życia...ulżyło mi, że koniec końców wreszcie zaznał szczęścia.

Nie umiem porównać obu dotychczasowych części. Obie są super, obie przyjemnie mi się oglądało i obie równie miło wspominam:). Te właśnie filmy z Pajączkiem są naprawdę dobre i mogłabym je oglądać milion razy! Jest śmiesznie, jest wzruszająco, jest poważnie, jest energicznie...no uwielbiam:). Film, jak zresztą poprzednią część, oceniam na 9/10!


            
                         





























































































































































 

piątek, 5 sierpnia 2016

Poznajcie Człowieka-pająka!

Witajcie, kochani!:)

Tego herosa jak i pewnie też i film zna każdy. Człowiek-pająk, tak jak Superman czy Batman z DC Comics, jest najbardziej znanym i rozpoznawalnym, czy to wśród fanów filmów super-bohaterskich, czy też każdego innego, którego taka rzeczywistość nie interesuje. Powitajmy więc gorąco gromkimi brawami, Spider-mana od Columbia Pictures!!!:)


Reżyseria ; Sam Raimi
Scenariusz ; David Koepp
Premiera ;  21.06. 2002 (Polska)
Produkcja ; USA
W rolach głównych ; Tobey Maguire, Kirsten Dunst, Willem Dafoe, James Franco
W pozostałych rolach ; J.K. Simmons, Rosemary Harris, Cliff Robertson
Nagrody ; Saturn ; Najlepsza muzyka Danny Elfman
                  Kryształowa Statuetka Ulubiony film (2003)
                  Critics' Choice ; Najlepszy film popularny
                  Teen Choice ;  
                 -Ulubiony film dramatyczny / akcji / przygodowy
                 -Ulubiony aktor dramatu / filmu akcji / filmu przygodowego Tobey Maguire
                 -Ulubiony pocałunek Kirsten Dunst, Tobey Maguire
                  Złoty Popcorn ; -Najlepsza aktorka Kirsten Dunst
                                            -Najlepszy pocałunek Kirsten Dunst, Tobey Maguire


Ten film wspominam ze szczególnym sentymentem, bo jest to (wraz z ''Spider-man 2'' oraz serią o X-menach, o których też się tutaj będzie mówić;]) pierwszy film o superbohaterze, który naprawdę mile wspominam i jest to jakby...przyjemny i błogi powrót do lat dziecinnych:).

Peter Parker (Tobey Maguire) to przeciętny, ciamajdowaty i poniżany nastolatek, któremu los nie raz daje w kość. Ma chłopak po prostu pecha. Do czasu, kiedy podczas szkolnej wizyty w muzeum Peter zostaje ugryziony przez radioaktywnego pająka. Z chuderlawego i słabego okularnika zmienia się w umięśnionego i zwinnego mężczyznę. Zanim jednak zrozumie co dokładnie się z nim dzieje i czego może dokonać, w nieszczęśliwym wypadku ginie jego wuj - Ben (Cliff Robertson), postrzelony przez rabusia. Od tamtej pory Peter postanawia walczyć ze złem jako Spider-man!

Tymczasem Norman Osborne (Willem Dafoe), ojciec najlepszego przyjaciela Petera, Harrego (James Franco), przechodzi kryzys w firmie. Ażeby go uniknąć postanawia przeprowadzić ryzykowny eksperyment na sobie. W konsekwencji rodzi się Green Goblin, alter ego Normana, który postanawia zemścić się na wszystkich, którzy stanęli (bądź staną) mu na drodze. W tym oczywiście na Pajączku.

Do tego dochodzi jeszcze ciekawy trójkąt miłosny Peter-Mary Jane Watson (Kirsten Dunst)-Harry. Peter jest zbyt nieśmiały by zagadać do M.J, więc wyręcza go w tym Harry. Między Harrym a M.J nie ma chemii, a między Peterem a M.J iskrzy, ale pojawia się Człowiek-Pająk, który wzbudza zainteresowanie M.J, choć ta nie wie kim on tak naprawdę jest... a trzeba też nadmienić, że scena, gdy M.J całuje Spidermana, gdy ten wisi nad nią należy do naprawdę kultowych! No i taki trójkącik miłosny będzie ewoluował w kolejnych przygodach Spidey'go;].

Postać Green Goblina niesamowita! Superzłoczyńca, ten śmiech, ten głos, te ruchy...świetna rola Willem'a, aż z przyjemnością się go oglądało! Bardzo autentyczna, wyrazista i trochę nawet zabawna;]. Ciamajdowaty Peter w wykonaniu Tobiego też jest niezły, choć Spiderman mógłby być nieco bardziej zabawny (tak nawiązując do komiksów to Spidey miał również poczucie humoru).

Warto byłoby też wspomnieć o niezwykle zabawnej i prze-fajnej postaci, J.Jonah.Jamesona (J.K.Simmons), szefa redakcji Daily Bugle (w tej redakcji Peter odnajduje się w pracy fotografa), którego charyzma i ironia przeszła aż do historii (i to dosłownie, memy z jego śmiechem to już chyba każdy zna!)!

Efekty specjalne na wysokim poziomie, były momenty, gdy wydawały mi się trochę za sztuczne, ale bez przesady...kostiumy głównych bohaterów bardzo fajne, a muzyka w filmie...genialna! Nie pierwszy i nie ostatni raz chylę czoła Dannemu Elfmanowi za naprawdę świetną muzykę! No i tytułowa piosenka Nickelback ''Hero''...cudeńko! Jako też, że ''Spiderman'' to był w dzieciństwie i wciąż jest jednym z moich ulubionych filmów, oceniam go na 9/10.



WSKAZÓWKA DLA POCZĄTKUJĄCYCH.
1.W filmie możecie zauważyć pewnego staruszka w okularkach. Pan ten nazywa się Stan Lee i jest autorem wielu komiksów, w tym twórcą postaci Spidermana. W filmie można go zobaczyć w scenie, gdy Goblin atakuje podczas parady na cześć Dnia Dziękczynienia. Ratuje pewną osobę przed spadnięciem kawałka budynku. To jest jedne z licznych krótkich i słynnych już wystąpień Stana w filmach z półki Marvel'a. 
2.Scenę z zabiciem stryja Peter'a lepiej zapamiętać. W 3 części przygód o Peterze z tej serii będzie o tym dość znaczne nawiązanie.