piątek, 26 sierpnia 2016

Your friendly neighbourhood Spider-Man comes back!

Witajcie, kochani!:)

Jak mówiłam ze Spider-Manem się nie rozstajemy;]. Tym razem nowa obsada, nowy reżyser, nowa historia (studio jednak to samo, czyli Columbia Pictures;]), czyli ''Niesamowity Spider-Man''!:)


Reżyseria ; Marc Webb
Scenariusz ; James Vanderbilt, Alvin Sargent, Steve Kloves
Premiera ; 04.07.2012 (Polska)
Produkcja ; USA
W rolach głównych ; Andrew Garfield, Emma Stone, Rhys Ifans
W pozostałych rolach ; Denis Leary, Martin Sheen, Sally Field


Ciekawość to pierwszy stopień do piekła. W tym przypadku raczej do bycia superbohaterem;].

Peter Parker (Andrew Garfield) uczy się w liceum, zajmuje się swoją pasją, czyli fotografią, mieszka u cioci i wuja, którzy próbują wychować nieokrzesanego nastolatka...za chłopakiem jednak wciąż powracają wspomnienia z dzieciństwa, konkretniej wspomnienia o rodzicach, zwłaszcza ojcu (Campbell Scott). Peter próbuje dowiedzieć się o nim czegoś więcej, a pierwszy jego trop prowadzi do Oscorp i do doktora Curta Connorsa (Rhys Ifans). Ach, no i przy okazji nasz bohater zakochuje się w Gwen Stacy (Emma Stone), podopiecznej Connorsa, a zarazem córce policjanta Stacy (Denis Leary).

Kolejny raz, niby przez przypadek, Peter Parker zostaje ugryziony przez zmutowanego pająka, kolejny raz jest nieszczęśliwym świadkiem śmierci swojego wuja i próbuje dorwać tego złodzieja, który go postrzelił, kolejny raz, w nieco inny sposób, przemienia się w superbohatera. Tutaj koniec podobieństw.

W tej wersji mamy inną wersję Petera. Tobey odgrywał rolę kujona, nieudacznika, pechowca. Zgodnie zresztą z oryginałem i to bardzo fajnie...Spider-Man w jego wykonaniu natomiast był mało podobny do komiksowego pierwowzoru. W dodatku sam wytwarzał organiczną sieć. Natomiast wersja Andrew odwrotnie! Jako Peter jest nieco bardziej wyluzowany, z deską, z aparatem, nie jest jakimś wybitnie uzdolnionym a zarazem gapowatym belfrem. Ta wersja odbiega od oryginału, zaś Spider-Man Garfielda...no to jest znacznie lepsza od Maguireowej! Jest zabawny, ma poczucie humoru, jest frywolny i ma to co powinien mieć Spider-Man (patrz ; scena ze złodziejem aut;])!. Widać też geniusz Parkera, bo sam konstruuje swoją sieć.

Nie ma już Mary Jane Watson, za to jest Gwen Stacy. Śliczna blondynka, mądra, ambitna i również zakochana w Peterze. Relacja między nimi jest taka jak między przeciętnymi nastolatkami i czasami nawet zabawna! Chemia między nimi jest wyraźna, to widać w każdej ich minie, geście i ruchu. Ta wersja urzeka mnie bardziej.

Tu kończę z porównaniami, bo po pierwsze, porównanie dwóch wersji zasługuje na oddzielny post, a po drugie...pojawia się inny złoczyńca, któremu prawdę mówiąc współczuję, mianowicie sam doktor Curt Connors. Jest to dawny przyjaciel ojca Petera, od dawna próbuje pomóc niepełnosprawnym, w tym sobie samemu, korzystając z ksenogenetyki, czyli genetyce bazującej na jaszczurkach. Pragnie wyeliminować słabości. Doskonale wie co mówi, gdyż jest pozbawiony prawej ręki. Gdy jego kariera wisi na włosku i grozi mu wylanie z posady decyduje się wypróbować lek (nawiasem mówiąc Peter, a raczej ojciec Petera...no to trochę pogmatwane...pomaga mu w tym) i przez to staje się ofiarą własnego eksperymentu, czyli potwornie silnym jaszczurem.

Podobnie jak w przypadku Green Goblina trochę, do głowy Connorsa dochodzi alter ego, które chce, żeby wszyscy ludzie byli tak silni jak on i chce rozpylić substancję biologiczną na cały Nowy York. No i pozbyć się Spidermana oczywiście;]. Ten złoczyńca nie jest do końca złoczyńcą, pod wpływem tego specyfiku nie jest do końca sobą i nie kontroluje się. Mimo to ciężki z niego przeciwnik. Przez niego też umiera ojciec Gwen, który nakazuje Peterowi zerwać kontakty z Gwen, gdyż jest to ryzykowane dla obojga z nich...

Ogólnie to film mi się podobał. Pamiętam, jak oglądałam za pierwszym razem. Miałam mieszane uczucia, bo konwencja była trochę inna, i wszystko tak jakoś wydawało mi się...inne...klimat był inny, obsada inna...ale i tak dobrze się bawiłam (przy tych niesamowitych efektach specjalnych! Scena walki jaszczura i Spidermana w szkole! Albo chociażby scena finałowa na Wieży Oscorp!):). Zapewniła mi też rozrywkę świetna muzyka świętej pamięci Jamesa Hornera. Cudo! Także film jest fajny, a nowy Spider-Man zapowiada się ciekawie:). Moja ocena to 7/10:).


1 komentarz:

  1. O kurczę, tej odsłony nie znam, ale wydaje się bardziej hm. taka przyciągająca uwagę, bo tamte wcześniejsze z tym aktorem, którego nazwiska nie pamiętam, jakoś niespecjalnie. Tutaj pojawiło się coś świeżego :)

    OdpowiedzUsuń