środa, 24 sierpnia 2016

Two worlds collide...



I.
   Jestem na scenie, na której odbywa się skecz jakiejś grupy kabaretowej (wydaje mi się, że to Ani Mru Mru!). Z tym, że na tej scenie jest mnóstwo elegancko nakrytych stolików, a ja wraz z innymi siedzę przystrojona elegancko jak na weselu. Mam śliczną suknię i piękne włosy. Uwodzi mnie jakiś mężczyzna. Całujemy się. Jestem zakochana. I szczęśliwa! Miłość jednak z Nim nie jest mi pisana...
   Przenoszę się w inne miejsce. Ze mną jest jakiś stary, czarnoskóry mężczyzna. Ciągle coś mamrocze i gada. Na smyczy prowadzę żyrafę (!), a facet idzie za mną i ciągle, nieustannie coś do mnie mówi! Ja go nie rozumiem! W drodze w lesie napotykam(y) na swojej drodze niedźwiedzia. Mężczyzna biegnie gdzieś do góry, w krzaki i ciągle coś tam mówi i mówi. Ja idę za nim i staram się odwrócić uwagę niedźwiedzia. No i udaje mi się to. Boję się tego niedźwiedzia (choć pewnie misiek nic sobie z tego nie robi...), ale lepsze towarzystwo milczącego niedźwiedzia niż wiecznie nadającego czarnoskórego!

II.
   Jest pochmurno i deszczowo. Śpieszę się do szkoły na ważny egzamin (matura??). Mam na sobie eleganckie czarne spodnie, białą koszulkę i żakiet. Widzę koleżanki z podstawówki. Uświadomiłam sobie, że dzisiaj nie mam żadnego egzaminu a wesele siostry. Niezła wtopa...wybiegam ze szkoły i z ogromnym zdziwieniem spostrzegam, że stół weselny, nie dość, że mały, to jeszcze znajduje się na kościelnym parkingu! No i czemu gdy pada jak z cebra ten stolik jest tak ładnie oświetlony i suchy...?! 

III.
   Jestem na klasowej wyciecze. Tak mi się wydaje, bo widzę znajome twarze ze szkoły. Mimo wszystko widzę gdzieś też twarz wujka czy siostry. Kiedy wysiadamy z autobusu i udajemy się w...danym kierunku widzę przepiękne morze. Słońce jasno świeci, czysty piasek, przeźroczysta woda...zdejmuję gumowe klapki i z siostrą moczymy nogi w wodzie. Jest rozkosznie! Czas już jednak wracać do autobusu. Już mam wsiadać, gdy okazuje się, że zapomniałam...klapek! Cofam się, ale nie wiem gdzie iść! Ni z gruchy, ni z pietruchy znalazłam się w...galerii handlowej! Jestem wkurzona! Pewnie blondyn przenika mnie swoim spojrzeniem, ja jednak ignoruję go. Irytuję się tym, że nie mogę znaleźć głupich klapek i po prostu się zgubiłam. Potem jednak gościu nie zwraca na mnie uwagi a ja odkrywam, że na stopach mam sandały...To jest magia snów!
    
IV.
    Uciekam. Na początku wydaje mi się, że nie sama. Jesteśmy na jezdni gdzieś w lesie. Ja się poślizgnęłam. Leżę na mokrej trawie. Odwracam się, ale nikogo nie ma. Cofam się i widzę, że podchodzą do mnie umundurowani mężczyźni. Wyglądają złowrogo. Jeden z nich to Red Skull. Każe mi siąść na skale i mówić ''wszystko co wiem''. Boję się, ale mimo wszystko, gadam jak katarynka...
   Potem kadr się przenosi. Chodzę po chodniku. Oglądam stare sklepy, ceglane, opuszczone, zniszczone jakby nikt dawno tędy nie szedł. Byłam sama. Jeden z tych sklepów z drewnianymi okiennicami i drzwiami, powybijanymi szybami, zwrócił moją uwagę. Poszłam dalej, ale gdy cofnęłam się, już nie było tego sklepu. Zostały same zgliszcza. Potem poszłam go kościoła. Wydawało się, że trwają jakieś rekolekcje. Było mnóstwo ławek i trochę młodzieży. Uklękłam i powiedziałam, że zabiłam człowieka. Ksiądz podszedł bliżej i zaczął coś mówić. Nie wiedziałam co, już tego nie słyszałam...

V. 
   Na początku wydaje mi się, że jestem w szkole, w gimnazjum. Gdy jednak przechodzę przez korytarz to tam, gdzie po lewej stronie są drzwi do klas, tak tam stały szpitalne łóżka. Ja kładę się na ostatnim z nich pod ścianą, tuż koło drzwi. Jeden chłopczyk podchodzi do mnie. Mówi, że się boi. Ja bez wahania podnoszę kołdrę i zapraszam go do siebie, by położył się koło mnie i pod kołdrą pooglądał mojego świecącego misia. 
   Nagle kadr się przenosi. Biegnę przez całą aleję torów. Nigdzie nie jestem bezpieczna, bo z każdej strony nadjeżdża jakiś pociąg. Jest wilgotno i deszczowo...
   
VI.
    Kolejny raz śni mi się dawna gimnazjalna znajomość. I kolejny raz śni mi się, że wypluwam zęby...
   
    Jest środek zimy. Na przystanku czekam z jakąś koleżanką i rozmawiamy sobie. Ciemnowłosa mówi mi, że wsiądzie do autobusu później niż zwykle. Gdy jednak momentalnie zjawia się transport ona od razu wsiada. Czuję się oszukana, zostawiła mnie. Pijanym krokiem wracam do domu. Zaczepia mnie jakiś facet. Boję się. Wiem, czego chce. Kopię go, oboje upadamy. Ja rękami grzebię w śniegu...już niedaleko do domu...

VII. 
   Jest słonecznie. Krzątam się po domu, bo wnet przychodzi kolega, z którym wybieram się na randkę. Strasznie się cieszę. Nagle ktoś dzwoni do drzwi. Jeszcze jestem niegotowa i proszę siostrę, żeby otworzyła. Owszem, otwiera, ale zamiast zaprosić go do środka, ona i on razem wychodzą! Zostałam sama. Było mi bardzo przykro...skoro już byłam ubrana i wystrojona wyszłam z domu na spacer i spotkałam przy okazji koleżankę, dawno nie widzianą. Przyłączyłam się do niej. Chciałam wzbudzić zazdrość w tej dwójce, ale nic nie widzieli poza sobą...jeszcze gorzej się poczułam... 

VII.
    Jestem na jakimś długim moście, chyba na jakimś molo...jest morze, mewy latają...ze mną jest T.H przebrany w swój pajęczy strój. Gdzieś też jest Mistique. Całują się. Jest mi przykro, bo mimo, że udało mi się obu zjednoczyć i upewnić ich we własnych uczuciach, zostałam sama ze złamanym sercem...bo to ja powinnam być na miejscu Mistique. Uciekam, biegnę po prostu przed siebie. Wydaje mi się, że przez pewien czas oboje za mną biegną, ale nie dbam o to...zatrzymuję się na moście koło jakiegoś domu nad jeziorem. Nie mam już dokąd uciec...

VIII.
   To był piękny sen...znalazłam się przy straganie pełnym rzeczy od Marvela...koszulki, zeszyty, książki...nie wiedziałam co wziąć, więc wzięłam i kupiłam cztery zeszyty z Zimowym Żołnierzem...hell yeah!

IX.
   Na początku widzę kilku białoskórych mężczyzn. Jest ciepło, słonecznie, wręcz parno...wydaje mi się, że gdzieś słyszę morze...może to jest wyspa...w każdym razie kilku czarnoskórych mężczyzn dosłownie podrzyna gardła białym, w tym jednemu, którego bardzo kochałam...ja bezczynnie i w bólu leżę na małym skrawku plaży, gdzie wokół jest tylko woda, a ja wyobrażam sobie, co by to było, gdyby on jednak przeżył...

1 komentarz:

  1. Na moje oko, to coraz częściej masz sny o niespełnionej miłości i związanej z nią pewności co do podejścia i sposobie zachowania się w stosunku do mężczyzn.
    Ciągle się czymś martwisz, podobnie jak ja uciekasz i emocjonalnie przeżywasz ;)

    OdpowiedzUsuń