piątek, 19 stycznia 2018

Filmowe wyzwanie 2018!

Witajcie, drodzy Vombelkowicze!

Nowy rok już nadszedł, a jak nowy rok to także i nowe filmy, które w 2018 wejdą do kin. Jest na co czekać, co oglądać i nad czym się zachwycać. 2018 jest szczególnym rokiem, gdyż ponieważ albowiem iż... w tym roku nastąpią premiery samych największych hitów, na jakie każdy nerd/geek czeka z wypiekami na twarzy od bardzo dawna! Mówię tutaj w głównej mierze o filmach, mających ukazać się pod szyldem Marvela. 2018 szykuje dla nas fanów niesamowitą ucztę, zarówno pod względem ilości seriali, jak i ogromnych blockbusterów (czyli aż 6!!!). W dzisiejszym więc poście pozwolę sobie zaprezentować Wam, co i kiedy, abyście niczego nie przegapili i mogli wraz ze mną się po-ekscytować;). Zaczynamy!


Black Panther (Czarna Pantera) <3


Black Panther swoją premierę ma 16.02. Za reżyserię, jak i scenariusz, odpowiada Ryan Coogler, a w rolach głównych wystąpi m.in. Chadwick Boseman, Michael B. Jordan, Lupita Nyong'o, Danai Gurira, Martin Freeman, Angela Bassett, Forest Whitaker czy Andy Serkis

Akcja filmu toczy się po wydarzeniach ukazanych w Captain America; Civil War. T'Challa powraca do swojego ojczystego kraju, Wakandy, by przejąć tron po swoim zmarłym ojcu. Niedługo cieszy się spokojem, gdy dowiaduje się, że władzę nad krajem chce przejąć dwóch potężnych wrogów. Czarna Pantera musi więc szukać sojuszników. Czy może liczyć na pomoc Everetta K. Rossa oraz słynnych Dola Milaje?

Och, to jest drugi film na tej liście, na który najbardziej czekam. Trochę już o Black Pantherze czytałam, parę komiksów przewinęło się już przez moje łapki i powiem Wam tak. Z fabułą bywa przeróżnie, ale dwa elementy zawsze sprawiają, że z przyjemnością powracam do komiksów o tymże czarnoskórym herosie. Są to przede wszystkim główny bohater, a także Wakanda i jej niesamowity klimat. T'Challa jest nie tylko bohaterem, lecz także królem, wszechstronnym naukowcem, obrońcą, który w pierwszej kolejności myśli o swoich poddanych. Najpierw myśli, potem działa. Nigdy nie postępuje pochopnie. W każdym jego słowie znajduje się mądrość. Za to uwielbiam tego herosa!

Ponadto Wakanda, Połączenie nowoczesności z afrykańskim tradycjonalizmem. Bogate miasto, położone u stóp kopalni Vibranium, starodawne kostiumy, obrzędy, mity. Nie wspominając już o niesamowitych kolorach. Chciałabym w końcu zobaczyć, jak oni to pokażą na ekranie. Z tego co do tej pory widziałam, to wygląda naprawdę wspaniale. Marvel, nie zawiedź mnie (tfu)! Za wysoko sobie u mnie postawiłeś poprzeczkę;D

Avengers; Infinity War (Avengers; Wojna bez granic) <3


Premiera Avengers wypada 26.04. Za reżyserię odpowiadają bracia Joe i Anthony Russo, a główna obsada składa się z samych największych osobistości, w tym m.in. Robert Downey Jr., Chris Evans, Scarlett Johansson, Chris Hemsworth, Benedict Cumberbatch, Tom Hiddleston, Zoe Saldana, Paul Bettany, Josh Brolin etc., etc...

AAAAA!!! To już w tym roku! Kulminacja wszystkich filmów Marvel Cinematic Universe, począwszy od Iron Mana z 2008r.! W końcu drużyna Mścicieli spotka się ze Strażnikami Galaktyki, by powstrzymać Thanosa, który kolekcjonuje wszystkie Kamienie Nieskończoności. Tylko razem będą mogli stanąć do walki z Szalonym Tytanem. 

Matko, to będzie spektakularne zjawisko! Zobaczyć wszystkich swoich ulubionych bohaterów na jednym ekranie, widzieć, jak wspólnie walczą z najpotężniejszym złolem w galaktyce. Nie umiem nawet powiedzieć, na co najbardziej czekam. Czy na brodatego Kapitana, czy nową zbroję Iron Mana, czy spotkanie Thora ze Strażnikami, a może na członków Black Order, czyli dzieci Thanosa... jest tyle tego, a z każdym dniem coraz bardziej ekscytacja rośnie. Byle tylko wytrzymać do maja!

Deadpool 2


Premiera filmu Deadpool 2 odbywa się 18.05. Funkcję reżyseria pełni David Leitch, a w rolach głównych powraca oczywiście Ryan Reynolds, Morena Baccarin, Brianna Hildebrand, Leslie Uggams. Do znanej już obsady aktorskiej dołączą Zazie Beetz czy Josh Brolin.

W tym przypadku nie bardzo jeszcze wiadomo, o czym dokładnie ma traktować film. Deadpool powraca w wielkim stylu, jak zwykle łamiąc czwartą ścianę. Ponownie będzie kopał tyłki bandziorów. Wciąż może liczyć na pomoc Colossusa oraz Negasonic Teenage Warhead, acz na horyzoncie pojawia się dwójka tajemniczych mutantów; Domino oraz Cable. Jaką rolę odegrają w filmie? Dopiero dowiemy się tego w maju.

Pierwsza część Najemnika z Niewyparzoną Gębą bardzo mi się spodobała. Wyróżniała się w tle, porównując ją z innymi filmami X-verse. Było zabawnie, absurdalnie, a czarny humor wylewał się wręcz z ekranu. Nie mogę się doczekać, co dalej zaprezentuje nam Ryan Reynolds, gdyż już jak wszyscy wiemy, Ryan JEST Deadpoolem;D. Warto więc czekać!

Zresztą jest to przełomowy rok także dla Josha Brolina, który będzie grał w MCU ikonicznego złoczyńcę (patrz; Thanos) oraz mutanta z przyszłości. Interesting, ha?

Ant-Man and The Wasp


Premiera planowana jest na 03.08. W roli reżysera ponownie wkracza Peyton Reed, a w głównej obsadzie niezmiennie pozostaje Paul Rudd, Evangeline Lilly, Michael Douglas, Michael Pena. Do ekipy aktorskiej dołączy także Michelle Pfeiffer oraz Hannah John-Kamen w roli złoczyńcy. 

Trzeci już film z MCU, który w tym roku podbija kina. Tym razem Scott Lang a.k.a. Ant-Man musi ponownie włożyć kostium mrówki i połączyć siły z The Wasp, aby zapobiec kolejnemu nieszczęściu. Niewiele wiadomo o czym dokładnie będzie film, ale pojawić mają się retrospekcje związane z personą Janet Van Dyne, a Ghost ma być głównym antagonistą. Akcja filmu toczyć ma się po wydarzeniach z Captain America; Civil War, kiedy Scott jest zbiegiem. 

Bardzo czekam na ten film, który jak się okazuje, ma być pierwszą komedią romantyczną w MCU. Zapowiada się naprawdę dobrze, a już nie mogę się doczekać, gdy zobaczę The Wasp!!!

Venom 


Premiera filmu wypada początkiem października. Za reżyserię odpowiedzialny jest Ruben Fleischer, a w roli głównej wystąpi m.in. Tom Hardy czy Riz Ahmed.

Fabuła jest bliżej nieznana. Eddie Brock łączy się z symbiontem Venomem, by pokonać złoczyńcę. Kto nim będzie? Nie wiadomo. Może Carnage? Niewiele wiadomo o filmie. Studio Sony skrzętnie ukrywa wszelkie informacje odnoście produkcji.

Ten film jest jednym z najbardziej tajemniczych projektów Marvela. Venom jest ściśle związany z osobą Petera Parkera, czyli Spider-Mana. Ba, Venom jest jednym z najbardziej ikonicznych złoli w Spider-verse. Niestety, Venom nie będzie związany z MCU, jest to zupełnie oddzielny projekt. Ciekawi mnie więc, jak oni to wszystko rozegrają. Jedno jest pewne. Jeżeli w filmie występuje Tom Hardy, to jest to produkcja warta zachodu.

X-Men; Dark Phoenix


Premiera kolejnego filmu z serii X-Men odbywa się 02.11. Zarówno za scenariusz, jak i reżyserię, odpowiedzialny jest Simon Kinberg, a do obsady aktorskiej zalicza się jak zwykle James McAvoy, Michael Fassbender, Jennifer Lawrence, Nicholas Hoult. Sophie Turner ponownie wcieli się w Jean Grey, opętaną przez Phoenix Force, a w rolę villaina prawdopodobnie wcieli się Jessica Chastein.

Kolejny film, o którym na chwilę obecną nic więcej nie wiadomo. Film skupić ma się w głównej mierze na Jean Grey, której ciało przejął Feniks, kosmiczny byt o niewyobrażalnej mocy. Z czasem może na temat filmu będzie trochę głośniej. 

Mimo, że postać Jean nigdy szczególnie nie wzbudzała u mnie sympatii, tak zastanawiam się, jak w filmie potoczą się jej losy i jaką w tym rolę odegra Profesor X czy Magneto. Time will tell. 



Jeśli chodzi o serialowe premiery, które oferuje nam Marvel, to warto wspomnieć o Cloak & Dagger czy New Warriors. Nie można też zapomnieć o Netflixowych produkcjach. 


Na co wy najbardziej czekacie? Który film najbardziej wzbudza waszą ciekawość i ekscytację? Co was najbardziej intryguje i na samą myśl, że musicie jeszcze czekać te kilka tygodni/miesięcy dostajecie palpitacji;P? 

piątek, 12 stycznia 2018

Music of the Marvel/Netlix shows

Witajcie, kochani;).

Jakiś czas temu wzięłam pod lupę muzykę filmową filmów należących do Marvel Cinematic Universe. Dosyć sporo czasu poświęciłam na zgłębianie wiedzy odnośnie kompozytorów, ich motywacji do kreowania danej ścieżki dźwiękowej, współpracy z Marvel Studios i innych ciekawych informacji. Stwierdziłam, że skoro skończyłam (na chwilę obecną) maraton z serialami duetu Marvel/Netflix, to mogę również sięgnąć nieco głębiej i poznać także muzyków mniejszego kalibru, za to tworzących i komponujących do tychże seriali.

Wcześniej już podkreślałam, że muzyka, czy to w filmie, serialu, teatrze, a nawet reklamie, jest bardzo istotna. Pobudza wyobraźnię, wywołuje określone emocje, nadaje produkcji tempa albo go zwalnia, przedstawia poniekąd świat z perspektywy bohaterów etc. Mogę śmiało powiedzieć, że szeroko pojęta muzyka jest najlepszym, najpiękniejszym i najwspanialszym wymysłem świata. Wcale nie wyolbrzymiam. 

Niemniej istotna jest ona w serialach, z którymi do tej pory się zmierzyłam. Powiem szczerze, że miałam trochę problem, który niektórym wydawać się może błahy. Muzykę filmową z poszczególnych filmów Marvela znam od dawna i ''wałkuję'' ten temat niemalże non stop. Zwłaszcza, że niejednokrotnie produkcje są wyświetlane w TV, sama do kina chodzę na jeden film po dwa razy, żeby uzupełnić wiedzę o to, co mnie ominęło podczas pierwszego seansu. Włącznie z tą wiedzą muzyczną (jak to mądrze brzmi!). Z serialami Marvel/Netflix mierzę się po raz pierwszy i ciężko mi się było przyzwyczaić do zupełnie innego klimatu, innych postaci, zupełnie innej atmosfery, która panowała w poszczególnych produkcjach. Muzyka też była inna, wbrew pozorom, i do tej pory ciężko mi uwierzyć, że i filmy, i seriale, to jest jedno i to samo uniwersum (!). W gruncie rzeczy miałam problem z wdrożeniem się w nowy temat. Niemniej nie żałuję podjętej decyzji, bo naprawdę zarówno podczas oglądania, jak i słuchania, bawiłam się znakomicie;).


1.) John Paesano (Daredevil sezon I. i II., The Defenders sezon I.)


Zdobywca dwóch nagród za serial Jeźdźcy smoków oraz film Więzień Labiryntu. Ponadto znany z muzyki w takich produkcjach jak Kopciuszek; Roztańczona historia, Stan kryzysowy, Światła nad Phoenix, Drugie życie, Umysł w ogniu, Pacific Rim; Rebelia. Niezbyt popularny kompozytor, ale według mnie, zdecydowanie zawyżył sobie poprzeczkę, komponując dla Marvela. 

Daredevil to było jego pierwsze spotkanie z Marvel/Netflix. Współpracował z showrunnerem serialu i po czasie Paesano doszedł do wniosku, że muzyka musi być bardziej przyziemna niż w przypadku fantastycznych filmów MCU. Musi być bardziej realistyczna, taka, która wzbudzałaby emocje, ale jednocześnie utrzymałaby w sobie minimalizm. W związku z tym zastosował głównie dźwięki elektroniczne. W swojej muzyce często korzystał z dźwięku, który przypomina rytm serca, co w serialu jest bardzo ważne, gdyż główny bohater często wsłuchuje się w puls bicia serca dzięki swoim wyczulonym zmysłom. Główną inspiracją Paesano był James Newton Howard.


W drugim sezonie przygód Diabła z Hell's Kitchen, wraz ze zmianą głównodowodzących, Paesano doszedł do wniosku, że musi nieco zmienić podejście do serialu. W końcu doszło kilka nowych postaci, mianowicie Punisher i Elektra. Każda z nich miała swoją historię do powiedzenia i inny rodzaj interakcji z głównych bohaterem. W drugim sezonie pojawiło się znacznie więcej wątków, w związku z tym trzeba było poszerzyć nieco swoje horyzonty, jednak nie zapominając, że wciąż historia ta dotyczy Daredevila. Główną swoją uwagę Paesano zwrócił na kilku bohaterów w całej produkcji, a mianowicie na Wilsonie Fisku, gdzie połączył elementy brutalności i elegancji, na Sticku, używając techniki, która miała brzmieć jak stukot laski dla niewidomych, na Elektrze oraz Punisherze, gdzie głównym elementem stanowił mistycyzm oraz wściekłość. 

Muszę przyznać, że nie zwróciłam szczególnej uwagi na muzykę w I. sezonie. Nie wiem dlaczego. Może byłam zbyt zajęta wdrażaniem się w kompletnie inną atmosferę serialu. Niemniej, wraz z pojawieniem się II. sezonu zaczęłam dostrzegać te detale, które wymieniłam wcześniej. A nawet jeśli nie udawało mi się czasem, to zdecydowanie bardziej przypadła mi ścieżka dźwiękowa II. sezonu.

Inaczej ma się sprawa z The Defenders, gdzie z miejsca zakochałam się w motywie przewodnim Obrońców. Ciarki na całym ciele gwarantowane! Uwielbiam sposób, w jakim pan John połączył motywy wszystkich czterech członków nowego teamu (o których za chwilę) i dodał gigantyczną porcję epickości, która sprawia, że za każdym razem mam ciary.

Pure epicness!

2.) Sean Callery (Jessica Jones sezon I.)


Jego muzykę można usłyszeć w takich produkcjach jak Powstały z martwych, 24 godziny, Kości, Medium, Homeland, Elementary, Raport mniejszości, Backstrom. Słynie szczególnie z muzyki do serialów, a dodatkowo pan Sean zdobył nagrodę Emmy za temat muzyczny do właśnie Jessica Jones!

W swojej pracy inspirować się miał na swoim poprzednim muzycznym dorobku tj. Homeland. Okazało się to wielce pomocne przy tworzeniu tonu i ''koloru'' do serialu. Im bardziej intymna i realistyczna tonacja, tym bardziej pasować miała do klimatu i samej głównej bohaterki. W swoich aranżacjach Callery skorzystał z zapożyczenia odrobiny jazzu, mającego symbolizować spryt i nieprzewidywalność głównej heroiny ''niczym kot'', a zarazem jej specyficzne poczucie humoru. Dodatkowo dorzucił do pakietu fragmenty pianina i elektrycznej gitary. Callery chciał, poprzez muzykę, opowiedzieć historię młodej kobiety, która z jednej strony jest silna i nie do złamania, a z drugiej strony jest wrażliwa i przytłoczona złymi wspomnieniami i tym, co złego przytrafiło się w jej życiu. Nie mógł również nie skupić się na złowieszczej postaci Kilgrave'a, który mimo, że nie pojawia się w serialu od początku, poprzez muzykę można poczuć jego obecność. 

Uwielbiam postać Jessici Jones i wszystko co z nią związane, dlatego muzyka do serialu jest tym bardziej miodem dla uszu. Bardzo podoba mi się to, co stworzył Sean Callery, bo zrobił coś niesamowitego i skonstruował taki klimat, że już od pierwszej nuty widzę przed oczami detektyw-alkoholiczkę;P. 


3.) Ali Shaheed Muhammad (z prawej), Adrian Younge (Luke Cage sezon I.)


Zarówno pierwszy, jak i drugi pan są świeżutcy w świecie muzyki filmowej. Chociaż w Luke Cage nie potrzebna była orkiestra i oboje zdawali sobie z tego sprawę. W całej produkcji największe znaczenie miał hip-hop, jazz, blues czy psychodeliczny rock. To, co oboje chcieli pokazać poprzez ścieżkę dźwiękową, to klimat Harlemu i jego czarnoskórych mieszkańców, mniejszości społecznej. Każda z postaci miała do opowiedzenia inną historię, w związku z tym panowie zdecydowali się na różne zabiegi. W przypadku Cage'a skupili się na nowoczesnym hip-hopie jako na osobie, która siedzi w swojej kulturze od dawna i rozumie skąd wziął się prawdziwy klimat Harlemu, zaś jeśli chodzi o Cottonmoutha użyli keyboardu, podkreślając jego talent muzyczny i zamiłowanie muzyką. W swój projekt zaangażowali także piosenkarki operowe m.in przy fragmentach filmu dotyczących Diamondbacka.  

Przyznam szczerze, że nie bardzo leży mi klimat czarnoskórej mniejszości etnicznej. Nigdy nie byłam fanką jazzu czy rapu. Niemniej w tejże produkcji Marvelowsko-Netflixowej okazało się to bardzo dobre w skutkach i klimat został oddany należycie. Sweet Christmas!


4.) Trevor Morris (Iron Fist sezon I.)


Ten pan ma już dosyć spore doświadczenie w branży muzycznej. Stworzył kompozycje do takich produkcji jak Upadły anioł, Dynastia Tudorów, Wzgórza mają oczy II, Filary Ziemi, Chase, Immortals; Bogowie i herosi, Rodzina Borgiów, Gotham, Wikingowie, Olimp w ogniu, Londyn w ogniu etc.

Tutaj Morris był pod obserwacją producentów i nie mógł za bardzo szastać swoimi pomysłami. Chcieli muzyki nowoczesnej, tak więc Morris użył syntetyzatorów, pomijając bardziej orkiestralne instrumenty. Miało to uwidocznić fakt, że Danny Rand słucha muzyki z lat 90. na swoim starym iPodzie. Morris chciał jednakże wprowadzić elementy kultury azjatyckiej, reprezentującej niejako bohatera, jakim jest Iron Fist. Niestety producenci okazali dezaprobatę, bo uznali taki myk za zbyt tradycyjne podejście. 

Uważam, że to był błąd. To właśnie kultura azjatycka, K'un Lun i mnisi stanowią o osobie Iron Fista. To stamtąd pochodzi Żelazna Pięść i muzyka powinna w szczególności ukazywać inność bohatera we współczesnym świecie. Niestety pan Morris nie mógł się wykazać, będąc pod baczną kontrolą producentów. Niemniej muzyka sama w sobie nie jest zła, tylko bardziej mi przypomina soundtrack do Tronu; Dziedzictwo...



5.) Tyler Bates (The Punisher sezon I.)


Tego pana musicie znać, gdyż opowiadałam o nim TUTAJ 

Jego muzyczna interpretacja Punisherza została świetnie pokazana w czołówce. Swoiste połączenie country i rocka to piękne ukazanie tej brutalnej strony Franka z jego wrażliwością i miłością. Kawał dobrej roboty, panie Bates!



Co do kolejnych produkcji Marvel/Netflix. Do pracy nad Runaways, który niejako będzie się łączyć z poprzednimi serialami, przydzielony jest Siddhartha Khosla.

Ponadto za Cloak&Dagger odpowiedzialny ma być Mark Isham.

piątek, 5 stycznia 2018

The Punisher - recenzja I. sezonu

Witajcie, kochani!

Na ten serial czekałam niecierpliwie. Może nie tak mocno jak na Thor; Ragnarok, ale wiedziałam, że The Punisher będzie godny uwagi i na pewno go obejrzę, prędzej czy później. Moją ciekawość tym bardziej podsycał fakt, że produkcja ma być jeszcze bardziej brutalniejsza, mroczniejsza i bardziej krwawa niż Daredevil (!), a serial ma poruszać kilka bardzo ważnych kwestii związanych z polityką, prawem, wojną i chorobami psychicznymi, jak chociażby zespół stresu pourazowego. No cóż, nie mogłam się powstrzymać, rzuciłam książkami i wzięłam się za oglądanie!


Twórca; Steve Lightfoot
Premiera; 17.11.2017
Produkcja; USA
Dystrybucja; Netflix
W rolach głównych; Jon Bernthal, Ebon Moss-Bachrach, Amber Rose Revah, Deborah Ann Woll, Ben Barnes
W pozostałych rolach; Daniel Webber, Jason R. Moore, Jaime Ray Newman, Michael Nathanson, Paul Schulze


Trochę już recenzji innych blogerów na temat nowej produkcji Marvel/Netlix czytałam i powiem, że są dość rozbieżne. Jedni wychwalają ponad niebiosy i oceniają nawet wyżej niż Daredevil czy Jessicę Jones. Inni są mniej optymistyczni i raczej nie wróżą kolejnym serialom zbyt ciekawej przyszłości. Co do kilku jednak elementów opinie krytyków, jak i widzów, się zgadzają, a mianowicie rewelacyjne sportretowanie postaci głównego bohatera, a także efekty specjalne i choreografia walk. Czy Vombelka zgadza się z oceną recenzentów i czy warto brać się za The Punisher?

Znacie mnie już dość długo i wiecie, że z natury zawsze staram się doszukiwać pozytywów, czy to w filmie, czy w serialu. Co do tego nie ma wątpliwości. Nawet w najgorszym gniocie staram się znaleźć jakieś intrygujące, dobre rzeczy, które chociaż w minimalnym stopniu mogą zachęcić do obejrzenia/zapoznania się z danym dziełem. Nie inaczej jest w przypadku Karzyciela, ale spokojnie. Serial jest naprawdę bardzo dobry i nie obchodzi mnie co sądzą inni. Ja się podczas seansu bawiłam znakomicie i przymykam na wszelkie wady oko. Po prostu kawał dobrej, i przede wszystkim, ambitnej rozrywki.


Akcja toczy się po wydarzeniach z drugiego sezonu Daredevila. Frank Castle a.k.a. Punisher (Jon Bernthal), ex-marine, stracił całą swoją rodzinę. Zarówno żona, jak i dzieci zginęli z rąk gangsterów. Frank poprzysięga zemstę wszelkim rzezimieszkom, który pozbawili go wszystkiego, i nie stroni od najbrutalniejszych form kary. Kiedy wydaje się już, że rachunki zostały wyrównane, Frank odkrywa, że jest śledzony, a dawna misja w Kandaharze nabiera z czasem zupełnie innych kolorów. Co tak naprawdę stało się podczas akcji militarnej? Kim jest tajemniczy Orange i jaką rolę w historii odegra komputerowy haker?

Nie mam najmniejszych wątpliwości, że Jon Bernthal dosłownie zmiażdżył swoją rolę. Jest najlepszym Punisherem z jakim mam do czynienia. Był Dolph Lundgren, był Thomas Jane, był Ray Stevenson, ale to właśnie Jon Bernthal zasługuje na gromkie brawa. Mam wrażenie, że bardzo dokładnie zanalizował komiksy z Karzycielem w roli głównej i przez to tak fenomenalnie odegrał swoją rolę. Może się wydawać, że Punisher to jest totalny złol, który morduje ludzi bez żadnych skrupułów, ale to człowiek po wielu tragicznych przejściach. Dzień w dzień budzi się z tym samym, cyklicznie powtarzającym się obrazem śmierci jego żony, potwornymi wspomnieniami z misji, w których brał udział. Każdy jego dzień jest koszmarem, który na nowo odtwarza mu się w głowie niczym natrętny film. Niesamowitym wyczynem jest pokazanie tej podwójnej osobowości Franka. Z jednej strony morderca, z drugiej kochający ojciec i mąż, oddany przyjaciel, który nie ma już właściwie nic, dla czego mógłby żyć. Jego misją jest pomszczenie rodziny. Nie zależy mu na swoim życiu, ale robi wszystko, by móc ratować tych, których kocha. Z jednej strony zimny, wyrachowany, uparty i bezwzględny, ale z drugiej ciepły, miły i opiekuńczy względem tych, którzy na to zasługują. Najbardziej widać to w scenie, kiedy odwiedza rodzinę Liebermanów czy broni Karen. Kawał genialnej roboty, panie Bernthal! Czapka z głowy już zdjęta.


Inną postacią, na którą chciałabym zwrócić uwagę, jest David Lieberman a.k.a. Micro (Ebon Moss-Bachrach). Podobnie jak Frank uznany za martwego, próbuje w ukryciu chronić swoją rodzinę. Podobnie jak Castle, wystawiony przez pewne organy władzy, musi żyć w piwnicy. Nawiązuje kontakt z Frankiem, by móc wyeksponować tych, którzy odpowiedzialni są za ich niewdzięczny los. Relacja między Frankiem a Micro to jedna z silniejszych stron całej produkcji. W ciągu tych trzynastu epizodów można zostać świadkiem zmian, jakie zachodzą między nimi, jak odnoszą się do siebie. Od zaciętych wrogów, współpracowników, sprzymierzeńców, po naprawdę dobrych kumpli. Z pozoru kompletnie odmienni, o innym toku myślenia i poglądach, są w stanie wzajemnie sobie pomóc, a nawet razem się upić i zrobić sobie obiad.

Generalnie serial porusza mnóstwo wątków, co niektórym rzecz jasna może się nie spodobać. Jest motyw detektyw Dinah Madani (Amber Rose Revah), która śledzi Punishera i nie daje się tak łatwo zbyć. Motyw Lewisa (Daniel Webber), który nie radzi sobie w życiu codziennym bez używania przemocy, obierając złą ścieżkę, oraz wątek Curtisa (Jason R. Moore), który stara się podnieść psychicznie każdego wojennego weterana, sam będąc ofiarą masakry. Gościnnie pojawia się również Karen Page (Deborah Ann Woll), którą łączy z Frankiem specyficzna więź i jednocześnie jej bohaterka spaja Punishera z wcześniejszymi serialami. Taka mnogość motywów może trochę irytować, bo przez to serial odbiega od głównego tematu, czyli od Punishera, a skupia się na wątkach pobocznych, które są mniej wciągające, a bardziej przegadane. Z jednej strony to niedobrze, bo mało jest Punishera w Punisherze, a sama historia rozwija się bardzo powoli, bo ważniejsze są postaci drugoplanowe. Z drugiej strony to całkiem dobry zabieg, bo pozwala bliżej poznać postacie i ich problemy. W każdym razie mnie nie to nie przeszkadzało, a taka forma przegadania jest dobrym momentem, by złapać oddech po tym, jak Frank naparza się z grupą bandziorów.


Poza tym, produkcja skupia się także na pewnych kontrowersyjnych kwestiach dotyczących posiadania broni w USA, politycznych rozgrywkach, chorobie jaką jest PTSD, inwigilacji części społeczeństwa i brutalnych prawach jakimi rządni się wojna. Co ciekawsze, serial nie obiera tylko jednej strony w dyskusji, a zmusza samego widza, żeby się namyślił, podjął decyzję i zrozumiał punkt widzenia także tej drugiej strony. Bardzo dobry zabieg.

Czas najwyższy powiedzieć coś o głównych antagonistach serialu, a jest ich kilku, nie wliczając Lewisa, który w końcu zostaje SPOJLER terrorystą. Głównym złolem wydaje się być Rawlins (Paul Schulze), ale tak naprawdę jego postać w ogóle mnie nie ujęła. Jakby go nie było to też byłoby dobrze. Wiem, że był potrzebny, aby rozwinąć wątek Kandaharu, ale mimo to, nie jest on kimś, kto zwraca uwagę. Natomiast Billy Russo/Jigsaw (Ben Barnes)... to zupełnie inna sprawa.

Pamiętam, że jak byłam młodsza miałam straszną fazę na Bena. Grał Kaspiana w Opowieściach z Narnii oraz Doriana Gray'a w filmowej adaptacji. Ujęła mnie przede wszystkim jego uroda i tajemniczy urok jaki go otacza. Barnes okazał się być strzałem w dziesiątkę, jeśli chodzi o wybór castingowy. Przystojny, z charyzmą i wdziękiem. Strasznie chciałam się przekonać, czy sprawdzi się w roli największego nemesis Punishera. Bosz... dziękuję panie Benie! Z początku Bill wydawał się być taki dobry, miły, pomocny, żeby nagle wbić mnie w fotel i pokazać swoją ciemną stronę. Liczą się dla niego pieniądze, firma i kobiety. Nie kocha niczego bardziej jak swoją własną nieskazitelną buźkę. Tym bardziej finałowa walka jest TAK BARDZO satysfakcjonująca! Mogłabym ją oglądać w nieskończoność. Nie chcę za bardzo spojlerować, ale to nie koniec historii Billa i Franka, oj nie... tak się rodzi Jigsaw! Gosh, to było takie dobre...


Jeśli chodzi o efekty specjalne czy choreografię walk to co tu dużo mówić. Jest rewelacyjnie. Krew dosłownie leje się strumieniami, łamane kości czy latające organy są na porządku dziennym. Mimo, że Frank nie wdziewa swojego charakterystycznego kostiumu z czachą na klacie, to mnie to totalnie nie przeszkadza dopóty, dopóki wchodzi w tzw. killing mode. Muzyka Tylera Batesa (Guardians Of The Galaxy) bardzo podkreśla taki rockowo smętny klimat serialu.

Summa summarum, The Punisher to naprawdę porządna produkcja, która trzyma w napięciu, zwłaszcza przez ostatnie 2-3 epizody. Jest brutalnie, jest mrocznie, jest krwawo. Wszystko to, co kojarzyć się może z postacią Franka Castle'a. Serial nie jest idealny. Momentami się przedłuża, a koniec I. sezonu jest taki słodko-gorzki, że nie wiem co o tym myśleć. Na pewno z przyjemnością obejrzę drugi sezon, o ile powstanie. Choć przyznam, że zdecydowanie odradzam seans osobom o wrażliwych żołądkach. Tam się dzieją takie rzeczy, że niektóre horrory mogłyby brać przykład. Niemniej, polecam, polecam, polecam! Całość oceniam na 9/10!