piątek, 26 maja 2017

Iron Man już po raz trzeci!

Witajcie, kochani:)

Kolejny raz spotykamy się z Żelaznym Człowiekiem, który tym razem musi zmierzyć się ze swoimi demonami przeszłości...


Reżyseria ; Shane Black
Scenariusz ; Drew Pearce, Shane Black
Premiera ; 09.05.2013 (Polska)
Produkcja ; Chiny, USA
W rolach głównych ; Robert Downey Jr., Gwyneth Paltrow, Don Cheadle, Guy Pearce, Rebecca Hall, Ben Kingsley
W pozostałych rolach ; Jon Favreau, James Badge Dale, Stephanie Szostak, Paul Bettany, William Sadler, Ty Simpkins
Nagrody ; Saturn Najlepsza adaptacja komiksu
                  Saturn Najlepszy aktor Robert Downey Jr.
                  Saturn Najlepszy aktor drugoplanowy Ben Kingsley
                  Kryształowa Statuetka Ulubiony film
                  Kryształowa Statuetka Ulubiony film akcji
                  Kryształowa Statuetka Ulubiony aktor w filmie akcji Robert Downey Jr.
                  Teen Choice Ulubiony film akcji
                  Teen Choice Ulubiony aktor filmu akcji Robert Downey Jr.
                  Sterowiec Ulubiony męski kopacz tyłków Robert Downey Jr.


Szczerze mówiąc, to drugi już raz oglądałam ten film i drugi raz mam mieszane uczucia co do tego, czy podobał mi się, czy nie...

Film rozpoczyna się retrospekcją. Najpierw widzimy wybuchające zbroje Iron Mana, potem cofamy się do roku 1999, kiedy Tony Stark (Robert Downey Jr.) przebywa w Szwajcarii i romansuje sobie z młodą panią botanik, Mayą Hansen (Rebecca Hall), a przy okazji poznaje kilku ważnych ludzi w tym późniejszego kompana z jaskini Yinsena (Shaun Toub) oraz Aldricha Killiana (Guy Pearce), który również zajmuje się nauką i tego typu rzeczami. Sam Tony jednak nie zwraca na nich uwagi i bawi się przednio w noc sylwestrową. Jak sam jednak mówi, tak narodziły się jego demony. A to przecież była zwykła noc i zwyczajni ludzie...

Potem pokazana jest teraźniejszość. Tony żyje sobie w stabilnym związku z Pepper (Gwyneth Paltrow), jest zakochany, buduje coraz to nowocześniejsze i sprawniejsze zbroje. Jednak nie wszystko złoto co się świeci. Szalony terrorysta Mandaryn (Ben Kingsley) wznieca przeróżne ataki, siejąc postrach i zniszczenie. Do tego grozi prezydentowi (William Sadler) i praktycznie jest niewykrywalny. 


W dodatku Tony nie może spać po nocach. Wciąż śnią mu się koszmary, które nieustannie go nawiedzają odkąd na Ziemię z kosmosu zstąpili kosmici, a on o mały włos nie zginął (pamiętna scena z Avengers). Wciąż ma ataki panicznego strachu (cierpi na PTSD), które się potęgują. Oczywiście najbliżsi Tony'iego, w tym jego przyjaciel Rhodey (Don Cheadle), pracujący u boku prezydenta jako Iron Patriot, starają się mu pomóc, lecz Tony'iemu nie tak łatwo oczywiście przychodzi mówić o sobie, nie jest zbyt wylewny.

Obecny ochroniarz Pepper, a kiedyś jeszcze Tony'iego, Happy (Jon Favreau) węszy jakiś podstęp, gdy ponownie widzi Aldricha Killiana oraz jego dziwacznego sługusa Savina (James Badge Dale). Zaczyna śledzić tego drugiego i o mało nie ginie w wyniku wybuchu ''bomby'', podrzuconej w teatrze zgodnie z terrorystyczną polityką Mandaryna. Happy kończy w śpiączce, a Tony, w gniewie, rzuca wezwanie Mandarynowi. Przy okazji Tony'iego odwiedza...Maya! No i zaczynają się poważne kłopoty...

Willa Tony'iego jest pod ostrzałem, traci cały swój dom, o mały włos (znowu!) nie ginie, gdyby nie pomoc Jarvisa (Paul Bettany), ląduje gdzieś na jakimś zadupiu, nie ma przy sobie nic, oprócz zepsutej zbroi. Do tego stany lękowe Tony'iego się nasilają, a pomaga mu jedynie mały chłopiec Harley (Ty Simpkins) i Jarvis, który jako tako działa sprawnie.


Coraz więcej się jednak dzieje. Rhodey zostaje wystawiony, traci swoją zbroję, prezydent zostaje porwany, do tego Aldrich uprowadza Pepper i robi na niej eksperymenty. Jak się okazuje później, Maya pracuje dla Aldricha i tworzy projekt Ekstremis, który ulepsza ludzi i ich ułomności, czyniąc z nich dosłownie ludzkie bomby, które niekontrolowane, wybuchają. Do tego Mandaryn okazuje się być zwykłą maskotką, nędznym aktorzyną, który tylko odwraca uwagę publiczności (nawiasem mówiąc, zabawna kreacja Bena, hah!^^). Za całą tą maskaradą stoi Killian.

Generalnie film jest niezły, choć wydaje mi się, że najgorszy ze wszystkich filmów, przynajmniej solowych, o Iron Manie. Te ludzkie ''bomby'', to, jak świeciły, to jak odrastały im kończyny, jak wybuchały, a jak co niektóre ziały ogniem (patrz; Aldrich Killian)! To było takie dziwne, nie pasowało to do filmu, do klimatu filmu. Nie umiem tego wyrazić słowami, ale po prostu...no meh! Choć, przyznam szczerze Pepper przez moment wyglądała naprawdę czadowo w takiej wersji superheroiny (spojler!). Do tego cienie po ludziach, którzy ginęli w wyniku wybuchu tych ognistych ludzi. To też było takie nie na miejscu. 

Niemniej, muszę przyznać, pomysł na wykreowane nadnaturalnie ''uzdolnionych'' ludzi był ciekawy, bo do tej pory Stark toczył walkę z Iron-Mongerem, który walczył w żelaznej zbroi, potem z Whiplashem, który też był uzbrojony w technologię bliską Starka. W końcu starcie jest nierówne. Technologia versus siła przyrody, można rzecz. Aczkolwiek, nie przemówiła do mnie ta zmiana. 


No i ten villain... Ja nie wiem w końcu co on chciał osiągnąć. Czy zemścić się na Tony'm, czy udowodnić światu, że jest najpotężniejszy, czy w końcu zawładnąć światem, a z ludzi zrobić jakieś chodzące pochodnie, niby chcąc ludziom pomóc, a tak naprawdę im szkodząc. Nie ogarnęłam logiki tego pana. Guy Pearce jest dobrym aktorem, ale tutaj mnie nie kupił. Same efekty specjalne są dobre, choć niektóre zdecydowanie przesadzone. Zwłaszcza to zianie ogniem, litości!

Niewątpliwie największym atutem filmu jest muzyka Briana Tylera. Bardzo energetyczna, żywiołowa, świetnie pasująca do filmu, o czym szerzej się wypowiem we wpisie dotyczącym muzyki filmowej. 

Downey Jr... Świetny z niego Tony Stark. Film sam w sobie może się nie podobać, ale Robert sprawia, że nawet tak czy siak ogląda się produkcję z jego udziałem z ogromną przyjemnością. Choćby właśnie dla samej postaci, bo Downey jest wręcz stworzony do tej roli. Robi to w sposób tak naturalny, że ciężko uwierzyć, że gra. Cieszy mnie też powrót Pepper, Happy'ego i Rhodey'a. Stara, dobra kadra...;)


Co jeszcze. Do tej pory gdzieś tam pojawiał się Jarvis (Paul Bettany, a raczej jego głos), komputerowy program, pracujący dla Starka. Jakoś nie zwracałam na niego szczególnej uwagi, bo w końcu to tylko program i ponadto nic więcej jak sztuczna inteligencja. W tym filmie widać jednak, że naprawdę myśli (wtedy, kiedy komentuje pracę Starka) i ma nawet poczucie humoru. Ponadto, Jarvis ratuje Tony'iemu życie, gdy ten się topi po ataku na Malibu i robi to bardzo sprytnie. Po prostu odłącza rękawicę ze zbroi Iron Mana, wyciąga go z gruzów i włącza jeszcze zasilanie. Brawo Jarvis!^^

Film był taki sobie, choć scena walki finałowej była nawet satysfakcjonująca. Kolejny raz pokazano wielki geniusz Starka w postaci coraz nowocześniejszych zbroi czy w scenie, gdy ratuje ludzi w wyniku wypadku samolotowego. Bardzo mądre rozegranie i kolejny popis intuicji i umiejętności Starka, także strategicznych. 

Generalnie, to dobrze się bawiłam, acz jakiś niesmak w ustach został. Sama nie wiem do końca, jaką ocenę postawić. Daję to 6/10.



PS. Jest scenka po napisach!:)

piątek, 19 maja 2017

Marvel Orchestral Universe! Part I

Witajcie, kochani;)


Jak już zapewnie wiecie (lub nie) jestem ogromną fanką muzyki filmowej. Mam wielu ulubionych kompozytorów, o których na pewno pisałam czy może chociażby wspominałam we wcześniejszych postach. Hans Zimmer, James Horner czy Thomas Bergersen to tylko wierzchołek góry lodowej. 

Na pewno też zauważyliście, że jestem kompletnym nerdem/geekiem, jeśli chodzi o filmy Marvela, konkretniej Marvel Cinematic Universe (z komiksami dopiero się zaznajamiam i całkiem dobrze mi to idzie). Faza nie przechodzi mi od dobrych kilku lat i zapewne nie prędko minie, zważywszy na coraz to nowsze i lepsze produkcje, wchodzące do kin. 

Niedawno miałam też niesamowitą sposobność uczestniczyć w koncercie poświęconym tylko i wyłącznie herosom, zarówno z uniwersum Świata Cudów, jak i DC. Recenzję możecie przeczytać TUTAJ 

Do czego zmierzam tym trochę zawiłym i nieco chaotycznym wstępem? Postanowiłam, że połączę swoje dwie pasje, czyli muzykę filmową i świat MCU, i przedstawię Wam tych kompozytorów, którzy stworzyli (bądź tworzą) podkład muzyczny do filmów Marvel Studios. 

Słyszałam wiele opinii odnośnie muzyki z filmów Marvela. Że nie jest dobra, mało oryginalna, nie wybija się ponad soundtracki z takich filmów jak Star Wars, Titanic, Jurassic Park, Indiana Jones czy inne kultowe filmy. W dzisiejszym wpisie spróbuję udowodnić, że jednak muzyka ze świata herosów jest naprawdę niesamowita, energetyzująca, motywująca i idealnie reprezentująca każdego bohatera w każdym filmie. Witam serdecznie w moim epickim świecie! Kolejność filmów jest zgodna z poszczególnym produkcjami.


1.) Ramin Djawadi (Iron Man)


Początek jego kariery zaczął się wraz z filmem Equilibrium, Blade; Mroczna Trójca, Skazany na śmierć, Pytając o miłość, Starcie tytanów, Gra o tron, Postrach nocy, Czerwony świt, Pacific Rim, Dracula; Historia nieznana, Warcraft; Początek

To właśnie ten urodzony w Niemczech kompozytor stworzył muzykę do pierwszego filmu Marvel Cinematic Universe. Jako małe dziecko uwielbiał bohaterów bez żadnych nadludzkich mocy, w tym był wielkim idolem Iron Mana. Konsultując swoją wizję muzyczną z reżyserem Jonem Favreau oraz samym Hansem Zimmerem, doszedł do wniosku, że motywem przewodnim ma się stać heavy metal, dopiero potem muzyka orkiestralna. To właśnie ostre brzmienie gitary jest symbolem Tony'iego Starka i jego zamiłowania do rock&roll. 

Znałam wcześniej pana Djawadiego z innych muzycznych dzieł, ale to właśnie w Iron Manie pokazał na co go stać. Myślę, że to otworzyło mu furtkę do kariery i dalszych niesamowitych aranżacji. Ostre brzmienie i charakterystyczna tonacja to właśnie on. 


2.) Craig Armstrong (The Incredible Hulk)


Stworzył soundtrack do Szkoła uwodzenia, Kolekcjoner kości, Moulin Rouge (bardzo wiele nagród na koncie), To właśnie miłość, Ray, World Trade Center (cudeńko), Wyścig z czasem, Wielki Gatsby, Bridget Jones 3, Zanim się pojawiłeś. Jak widać, nie próżnuje tylko w jednym gatunku filmowym.

Marvel wahał się nad przyjęciem go do ''ekipy'', gdyż wcześniej Armstrong nie pracował przy filmach akcji i nie miał żadnego doświadczenia w tej sferze. Sam pan Craig nie inspirował się wcześniejszymi filmami tego gatunku, a gdy powiedzano mu, by stworzył więcej partii orkiestralnej niż elektronicznej, to tak nie do końca posłuchał. Czy wyszło mu to na dobre? Powiem, że tak. Muzyka świetnie oddała postać Hulka. Może nie jest jakoś spektakularna, ale na pewno nie jest beznadziejna i nie psuje odbioru filmu. Czasami trzeba się zbuntować, by powstało dobre dzieło.


3.) John Debney (Iron Man 2)


Głównie słynie z kompozycji w serialach, ale i w filmach go nie brak. Nie powiem, pan Debney ma na końcie sporo tego. Koszmar minionego lata, Inspektor Gadget, Nowe szaty króla, Pamiętnik księżniczki, Śnieżne psy, Król Skorpion, Bruce Wszechmogący, Spider-Man 2, Pasja, Sin City, Maczeta, Predators, Dom snów, Sex story, Księga dżungli etc., etc. 

Powiem szczerze. Jego wersja muzyki do przygód Iron Mana czy porównując do innych filmów MCU najmniej mi się podobała. Paradoksalnie to on pierwszy miał wziąć się do pracy nad pierwszą częścią Żelaznego Człowieka, ale nie mógł. Gdy wziął się za dwójkę miał pewne problemy z postacią Starka. Ciężko mu było sportretować tą różnicę między superbohaterem a miliarderem, która jest właściwie minimalna i rozeznać się w często nagłych zmianach klimatu w kolejnej produkcji pana Favreau. 

Niby pozostał element gitary, dodano nawet składankę utworów ACDC, ale to jednak nie to samo. Trochę się zawiodłam, ale cóż... zawsze mogło być gorzej. Przynajmniej motyw villaina mu podszedł. 


4.) Patrick Doyle (Thor)


To m.in Frankenstein, Mała księżniczka, Rozważna i romantyczna, Hamlet, Wielkie nadzieje, Harry Potter i Czara Ognia, Eragon, Wyspa Nim, Geneza planety małp, Merida Waleczna, Kopciuszek i wiele, wiele innych. 

Pan Doyle bardzo chciał się przyłożyć do nowego projektu. Wraz z reżyserem bardzo często uzgadniali w jaki sposób przedstawić motyw Asgardu, motyw Ziemi, motyw głównego bohatera. Jak prawidłowo oddać klimat filmu i żeby nie straciło to swojego patosu. Ułatwieniem dla kompozytora stało się jego celtyckie pochodzenie, a jak wiadomo, Thor jest postacią związaną z mitologią nordycką. 

Na pewno Patrick Doyle spisał się całkiem nieźle i przepięknie oddał klimat Asgardu i motyw samego Thora. Cieszę się, że akurat Jego zatrudnili do tego filmu, bo widać, że sprawdza się w filmach fantasy/przygodowe. 


5.) Alan Silvestri (Captain America; The First Avenger, The Avengers)


Ten pan przoduje w świecie muzyki filmowej. Miłość, szmaragd i krokodyl, cykl Powrót do przyszłości, Predator, Bodyguard, Forrest Gump, Egzekutor, Stuart Malutki, Czego pragną kobiety, Cast Away, Mumia powraca, Pokojówka na Manhattanie, Van Helsing, Dżungla, Beowulf, Drużyna A. 

Ten człowiek jest geniuszem w swoim fachu! Nie będę umniejszać moim ulubieńcom, ale stworzył naprawdę świetne soundtracki do obu Marvelowskich produkcji. Niesamowicie oddał klimat postaci Kapitana (patrz poniższe video). Miał swoje inspiracje jak np. z cyklu Star Wars czy z innych, kluczowych filmów. Żeby oddać odpowiedni nastrój filmu musiał wgłębić się w samą heroikę postaci Capa, żeby też nie przesadzić, i udało mi się to znakomicie. Nie było to łatwe zadanie, by połączyć współczesność z kompletnie innym odbiorem czasów II Wojny Światowej. Mimo to, trafił w tą ikoniczą postać i aż można poczuć, jak rozpiera cię patriotyzm i gotowość do walki!


Nie zawiódł także w The Avengers, gdzie w sumie zadanie było jeszcze trudniejsze, bo postaci było od groma, a klimat ''militarny'' nie sprawdziłby się tak dobrze jak w Jego poprzednim dziele, Pan Silvestri jednak wiedział, że Marvel wie co robi i czego chce, więc czuł się dobrze i wraz z reżyserem mogli spokojnie pomyśleć nad oprawą muzyczą. Sam kompozytor przyznał, że jeszcze nie pracował nad tak wielkim projektem i miał wysoko postawioną poprzeczkę. Jak przedstawić każdego z bohaterów w unikatowy sposób, by nie przesadzić z ilością dodatków? Połączyć ich w całość, dodając jednak trochę swojskiego smaczku. Tym pięknym sposobem Avengers stał się wielkim sukcesem muzycznym!



Na razie koniec części pierwszej. Ciąg dalszy nastąpi;).

niedziela, 14 maja 2017

Dream a little dream...



I. 
   Sen wyjęty jak z postapokaliptycznego horroru . Jestem Blade'm - pół-człowiekiem, pół-wampirem, polującym i zabijającym paskudnych krwiopijców. Mam skórzaną kurtkę, srebrny miecz i charakterystyczną fryzurę Daywalkera. Inaczej; Badass Wesley Snipes. Tyle, że te wampiry, które tak z pasją chlastam na kawałki, wyglądają jak karykatury zwierząt i ludzi. Są niekształtne, paskudne, oczy błyszczą się im na czerwono. Widzę jak zmutowane psy wyjadają sobie języki. Wszystko jest czarno-białe, tylko te żądne krwi i cierpienia oczy...




II.
   Znajduję się w bardzo przytulnym mieszkanku. Najwidoczniej czegoś szukam i rozglądam się po wszystkich pokojach. Rozpoznaję to miejsce, ale nie mogę sobie nic więcej przypomnieć. Nagle wychodzę. Wiem, że nie jestem sama. Idę do mieszkania na przeciwko. A raczej idziemy. W pokoju przed komputerem siedzi starowinka, którą też skądś kojarzę. Mam się zająć jej pieskami (albo czymkolwiek, jednak to chyba były psy) i nagle widzę czuprynę chłopaka, w którym się kocham od dłuższego czasu. Oczywiście moje próby zwrócenia na siebie jego uwagi spełzają na niczym...



III.
   Jestem gdzieś nad jeziorem. Nie jestem jednak sama. Ze mną jest dwójka znajomych oraz, o dziwo, Benedict Cumberbatch. Ma na sobie białą koszulę i burzę loków na głowie. Moje dwie towarzyszki oczywiście piszczą i ekscytują się wniebogłosy. Ja też się cieszę z jego obecności, ale jakoś tak swoje emocje trzymam na wodzy. Okazuje się, że zrobiłam coś, czego pan Cumberbatch się nie spodziewał, że mogę zrobić. Wyświadczyłam mu jakąś przysługę albo po prostu w jakiś nieodgadniony sposób sprawiłam mu radość, bo nagle przytulił mnie mocno. Czuję się dziwnie, po prostu mnie zamurowało. Mój policzek jest gdzieś na wysokości Jego klatki piersiowej i czuję przyjemny dotyk jego jedwabnej koszuli. Jego ręka na plecach objejmuje mnie całą. Z góry widzę jak się uśmiecha i nawet najmniejszy gest jego głową sprawia, że loczki na głowie mu się trzęsą. Zastygam w miejscu. Szok po prostu. Totalna pustka w głowie. W powietrzu wyczuwam zazdrość moich koleżanek...


IV.
   Jest to historia opowiedziana z perspektywy widza i naocznego obserwatora. Są dwie blond dziewczyny. Jedna wyższa szczuplejsza i druga niższa nieco pulchniejsza. Ta druga z zamiłowaniem i wręcz uwielbieniem wpatruje się w pewnego przystojnego nastolatka. Potajemnie wręcz podaje Mu malutką karteczkę z pewną propozycją, która - jak się później okaże - jest propozycją pójścia na bal. Koledzy z Jego grupki zaczynają się nabijać z młodej dziewczyny, rechoczą ze śmiechu, wskazują na nią palcami i tarzają się na podłodze. Przystojny młodzieniec za to milczy i ze smutkiem patrzy na oblicze dziewczyny, która jest coraz bliżej załamania. 
   Kadr się przenosi. Znajdujemy się w innym miejscu i w innym czasie. Jest to ogromna sala, która przypomina dosłownie Pokój Życzeń z piątej części Harrego Pottera. Jest noc, blask księżyca prześwituje przez ogromne okna. Cała młodzież tańczy i bawi się wesoło. Jedna tylko dziewczyna stoi wpatrzona w ogromne naścienne lustro. Ma piękne blond włosy związane w koczek i śliczną niebieską sukienkę. Jest bardzo smutna i wydaje jej się, że jest samotna pośród tylu rozbawionych ludzi. Stoi w miejscu i z kamienną twarzą patrzy się w swoje oblicze. 
   Nagle, jakby znikąd, pojawia się przystojny chłopak. Nie jest wcale elegancko ubrany. Ma wytarte czarne spodnie i brudną koszulę w kratę. Wygląda trochę tak jakby skończył pracę w ogrodzie. Podchodzi do pięknej dziewczyny. Ona powoli się odwraca. Jest zdziwiona i wręcz osłupiała. Nic nie mówiąc, chłopak obejmuje dziewczynę jedną ręką, uśmiecha się serdecznie z błyskiem w oku, i oboje zaczynają tańczyć w piękną, gwieździstą noc...



V.
   W tym śnie jestem Vinem Dieselem (!) i znajduję się w jakiejś dzikiej puszczy, dżungli. W pewnym momencie dostrzegam blondwłosą, piękną kobietę, acz można dostrzec w jej spojrzeniu, że nie należy do miłych osób. Wsiadam na swój motocykl i ścigam ją. Wszystko wygląda jak w grze. Żaden pagórek, drzewo czy bagno nie stanowi dla mnie przeszkody, z łatwością docieram do celu.

poniedziałek, 8 maja 2017

Coś dla pań co nacieszy oko cz.VII!

Witajcie, kochani:)

A raczej kochane, bo to już kolejny, aż siódmy post prezentujący panów ''grzechu wartych''! Pomyśleć, że zaczęło się to tylko od pierwszej dziesiątki aktorów, którzy w jakiś sposób przykuli moją uwagę. Teraz uzbierało się aż siedemdziesiąt (w sumie) postaci, z którymi na pewno z przyjemnością na randce bym się spotkała:). 

Jestem pewna, że ta moja lista nie będzie się kończyć. Jest przecież mnóstwo aktorów na szklanym ekranie, którzy mogą naprawdę wprawić w zachwyt etc. To bardzo dobrze, że jest na kim oko zawiesić. Ja wybieram swoich faworytów. Tak więc patrzcie i podziwiajcie, drogie kobitki:). 

W ramach krótkiej przypominajki. Wybieram dziesięciu mężczyzn/aktorów, przedstawiam ich zdjęcie, krótki opis czym zaskarbił sobie moją sympatię (bo przecież nie tylko wyglądem!) oraz gif z wybranego filmu/serialu. Kolejność poszczególnych osób prezentowanych nie gra tutaj roli. 

- Jai Courtney


Tego pana poznałam w filmie ''Terminator; Genisys'', wcześniej kojarzyłam go jako antagonistę w serii ''Niezgodna''. Poza tym wystąpił w ''Szklana pułapka 5'', ''Ja, Frankenstein'' oraz ''Legion Samobójców'' jako Kapitan Boomerang. Ma bardzo specyficzną urodę, zwłaszcza tą ostro zarysowaną linię szczęki. Do tego kolejny Australijczyk...<3


- Jeremy Irvine




Swoją karierę zaczął od ''Czas Wojny'', a potem to już z górki. ''Niech będzie teraz'', ''Wielkie nadzieje'', ''Droga do zapomnienia'', ''Upadli''. Osobiście zakochałam się w jego oczach. Czasami nie mogę też pozbyć się wrażenia, że ma coś w sobie z Patricka Swayze...


- Boyd Holbrook




Ten pan jest przede wszystkim znany z modelingu, ale i w branży aktorskiej można się z nim zetknąć. ''Bardzo grzeczne dziewczyny'', ''Intruz'', ''Krocząc wśród cieni'', ''Nocy pościg'' czy... ''Logan''! Wystąpił jako villain Pierce.


- Tom Ellis


Ten pan pojawia się w głównej mierze w serialach tudzież miniserialach np. ''Rush'' czy ''Lucyfer''. Jako detektyw Morningstar jest naprawdę niezwykle charyzmatyczny i pociągający. Do tego ma niesamowity brytyjski akcent!


- Milo Ventimiglia

Najbardziej znany z serialu ''Gilmore Girls'', ''Herosi'', ''Mob City'', ''The Whispers'' itd. Wystąpił także w teledysku Fergie ''Big Girls Don't Cry''. Bardzo miło się go ogląda w wersji bad boy;). Do tego przypomina mi Mansa Zelmerlowa!



- Asa Butterfield


Mój rówieśnik, tylko kilka miesięcy młodszy. Kojarzycie małego Bruna z ''Chłopiec w pasiastej piżamie''? To właśnie ten chłopiec, tylko troszkę podrósł. Potem Asa wystąpił w ''Hugo i jego wynalazek'', ''Gra Endera'', ''Osobliwy dom Pani Peregrine''. Często przedstawia postacie skromne, tajemnicze, nieco zamknięte w sobie, ale ogromnie inteligentne i ''bogate duchowo''. No i te oczyska!!! To właśnie głównie te oczyska sprawiły, że młody Asa trafił na tą listę (i poniekąd fakt, że był rozważany do roli Pająka).


- Diego Luna


Wystąpił w ''Terminal'', ''Dirty Dancing 2'', ''Aurora i Archanioł'', ''Elizjum'', ''Łotr 1. Gwiezdne Wojny''. Nie ma nic wspólnego z Gabrielem Luną, który pojawił się wcześniej. Po prostu kolejny facet, który zaintrygował mnie swoją urodą. Tym razem meksykańską<3


- Chris Pratt


Sama się sobie dziwię, że już wcześniej go nie wymieniłam! Przecież to Star-Lord ze ''Strażników Galaktyki''! Wcześniej występował w mało znanych serialach czy epizodycznych rolach jak w ''The Wanted - Ścigani'' czy ''Zabójcze ciało''. Dopiero po roli Petera Quilla jego popularność zaczęła rosnąć. Czemu? Po pierwsze, dostał rolę pierwszoplanową w hitowej produkcji MCU, a po drugie...do tej roli właśnie zrzucił...uwaga...30 kg! No i jego kariera nabrała tempa. ''Jurassic World'', ''Pasażerowie'', ''Siedmiu Wspaniałych'', a już teraz można go podziwiać w drugiej odsłonie Guardiansów. 

Da się? Da się!

- Rami Malek


Znany z ''Noc w muzeum'', ''Saga Zmierzch; Przed Świtem cz.2'', ''Need for Speed'' czy z serialu ''Mr. Robot''. Trzeba przyznać, że facet ma ciekawą urodę;)


- Jeremy Sumpter


Kolejny crush z dzieciństwa... to przede wszystkim ''Piotruś Pan'' czy ''Epicentrum''. Nie będę się nadto rozpisywać, wystarczy spojrzeć na te oczy!





Uff...skończyłam. Kojarzycie któregoś pana? Któryś wpadł Wam w oko??:)

Zachęcam też do obejrzenia wcześniejszych postów z tego cyklu, które znajdziecie w zakładce po prawej stronie ''Filmy'';)