piątek, 26 maja 2017

Iron Man już po raz trzeci!

Witajcie, kochani:)

Kolejny raz spotykamy się z Żelaznym Człowiekiem, który tym razem musi zmierzyć się ze swoimi demonami przeszłości...


Reżyseria ; Shane Black
Scenariusz ; Drew Pearce, Shane Black
Premiera ; 09.05.2013 (Polska)
Produkcja ; Chiny, USA
W rolach głównych ; Robert Downey Jr., Gwyneth Paltrow, Don Cheadle, Guy Pearce, Rebecca Hall, Ben Kingsley
W pozostałych rolach ; Jon Favreau, James Badge Dale, Stephanie Szostak, Paul Bettany, William Sadler, Ty Simpkins
Nagrody ; Saturn Najlepsza adaptacja komiksu
                  Saturn Najlepszy aktor Robert Downey Jr.
                  Saturn Najlepszy aktor drugoplanowy Ben Kingsley
                  Kryształowa Statuetka Ulubiony film
                  Kryształowa Statuetka Ulubiony film akcji
                  Kryształowa Statuetka Ulubiony aktor w filmie akcji Robert Downey Jr.
                  Teen Choice Ulubiony film akcji
                  Teen Choice Ulubiony aktor filmu akcji Robert Downey Jr.
                  Sterowiec Ulubiony męski kopacz tyłków Robert Downey Jr.


Szczerze mówiąc, to drugi już raz oglądałam ten film i drugi raz mam mieszane uczucia co do tego, czy podobał mi się, czy nie...

Film rozpoczyna się retrospekcją. Najpierw widzimy wybuchające zbroje Iron Mana, potem cofamy się do roku 1999, kiedy Tony Stark (Robert Downey Jr.) przebywa w Szwajcarii i romansuje sobie z młodą panią botanik, Mayą Hansen (Rebecca Hall), a przy okazji poznaje kilku ważnych ludzi w tym późniejszego kompana z jaskini Yinsena (Shaun Toub) oraz Aldricha Killiana (Guy Pearce), który również zajmuje się nauką i tego typu rzeczami. Sam Tony jednak nie zwraca na nich uwagi i bawi się przednio w noc sylwestrową. Jak sam jednak mówi, tak narodziły się jego demony. A to przecież była zwykła noc i zwyczajni ludzie...

Potem pokazana jest teraźniejszość. Tony żyje sobie w stabilnym związku z Pepper (Gwyneth Paltrow), jest zakochany, buduje coraz to nowocześniejsze i sprawniejsze zbroje. Jednak nie wszystko złoto co się świeci. Szalony terrorysta Mandaryn (Ben Kingsley) wznieca przeróżne ataki, siejąc postrach i zniszczenie. Do tego grozi prezydentowi (William Sadler) i praktycznie jest niewykrywalny. 


W dodatku Tony nie może spać po nocach. Wciąż śnią mu się koszmary, które nieustannie go nawiedzają odkąd na Ziemię z kosmosu zstąpili kosmici, a on o mały włos nie zginął (pamiętna scena z Avengers). Wciąż ma ataki panicznego strachu (cierpi na PTSD), które się potęgują. Oczywiście najbliżsi Tony'iego, w tym jego przyjaciel Rhodey (Don Cheadle), pracujący u boku prezydenta jako Iron Patriot, starają się mu pomóc, lecz Tony'iemu nie tak łatwo oczywiście przychodzi mówić o sobie, nie jest zbyt wylewny.

Obecny ochroniarz Pepper, a kiedyś jeszcze Tony'iego, Happy (Jon Favreau) węszy jakiś podstęp, gdy ponownie widzi Aldricha Killiana oraz jego dziwacznego sługusa Savina (James Badge Dale). Zaczyna śledzić tego drugiego i o mało nie ginie w wyniku wybuchu ''bomby'', podrzuconej w teatrze zgodnie z terrorystyczną polityką Mandaryna. Happy kończy w śpiączce, a Tony, w gniewie, rzuca wezwanie Mandarynowi. Przy okazji Tony'iego odwiedza...Maya! No i zaczynają się poważne kłopoty...

Willa Tony'iego jest pod ostrzałem, traci cały swój dom, o mały włos (znowu!) nie ginie, gdyby nie pomoc Jarvisa (Paul Bettany), ląduje gdzieś na jakimś zadupiu, nie ma przy sobie nic, oprócz zepsutej zbroi. Do tego stany lękowe Tony'iego się nasilają, a pomaga mu jedynie mały chłopiec Harley (Ty Simpkins) i Jarvis, który jako tako działa sprawnie.


Coraz więcej się jednak dzieje. Rhodey zostaje wystawiony, traci swoją zbroję, prezydent zostaje porwany, do tego Aldrich uprowadza Pepper i robi na niej eksperymenty. Jak się okazuje później, Maya pracuje dla Aldricha i tworzy projekt Ekstremis, który ulepsza ludzi i ich ułomności, czyniąc z nich dosłownie ludzkie bomby, które niekontrolowane, wybuchają. Do tego Mandaryn okazuje się być zwykłą maskotką, nędznym aktorzyną, który tylko odwraca uwagę publiczności (nawiasem mówiąc, zabawna kreacja Bena, hah!^^). Za całą tą maskaradą stoi Killian.

Generalnie film jest niezły, choć wydaje mi się, że najgorszy ze wszystkich filmów, przynajmniej solowych, o Iron Manie. Te ludzkie ''bomby'', to, jak świeciły, to jak odrastały im kończyny, jak wybuchały, a jak co niektóre ziały ogniem (patrz; Aldrich Killian)! To było takie dziwne, nie pasowało to do filmu, do klimatu filmu. Nie umiem tego wyrazić słowami, ale po prostu...no meh! Choć, przyznam szczerze Pepper przez moment wyglądała naprawdę czadowo w takiej wersji superheroiny (spojler!). Do tego cienie po ludziach, którzy ginęli w wyniku wybuchu tych ognistych ludzi. To też było takie nie na miejscu. 

Niemniej, muszę przyznać, pomysł na wykreowane nadnaturalnie ''uzdolnionych'' ludzi był ciekawy, bo do tej pory Stark toczył walkę z Iron-Mongerem, który walczył w żelaznej zbroi, potem z Whiplashem, który też był uzbrojony w technologię bliską Starka. W końcu starcie jest nierówne. Technologia versus siła przyrody, można rzecz. Aczkolwiek, nie przemówiła do mnie ta zmiana. 


No i ten villain... Ja nie wiem w końcu co on chciał osiągnąć. Czy zemścić się na Tony'm, czy udowodnić światu, że jest najpotężniejszy, czy w końcu zawładnąć światem, a z ludzi zrobić jakieś chodzące pochodnie, niby chcąc ludziom pomóc, a tak naprawdę im szkodząc. Nie ogarnęłam logiki tego pana. Guy Pearce jest dobrym aktorem, ale tutaj mnie nie kupił. Same efekty specjalne są dobre, choć niektóre zdecydowanie przesadzone. Zwłaszcza to zianie ogniem, litości!

Niewątpliwie największym atutem filmu jest muzyka Briana Tylera. Bardzo energetyczna, żywiołowa, świetnie pasująca do filmu, o czym szerzej się wypowiem we wpisie dotyczącym muzyki filmowej. 

Downey Jr... Świetny z niego Tony Stark. Film sam w sobie może się nie podobać, ale Robert sprawia, że nawet tak czy siak ogląda się produkcję z jego udziałem z ogromną przyjemnością. Choćby właśnie dla samej postaci, bo Downey jest wręcz stworzony do tej roli. Robi to w sposób tak naturalny, że ciężko uwierzyć, że gra. Cieszy mnie też powrót Pepper, Happy'ego i Rhodey'a. Stara, dobra kadra...;)


Co jeszcze. Do tej pory gdzieś tam pojawiał się Jarvis (Paul Bettany, a raczej jego głos), komputerowy program, pracujący dla Starka. Jakoś nie zwracałam na niego szczególnej uwagi, bo w końcu to tylko program i ponadto nic więcej jak sztuczna inteligencja. W tym filmie widać jednak, że naprawdę myśli (wtedy, kiedy komentuje pracę Starka) i ma nawet poczucie humoru. Ponadto, Jarvis ratuje Tony'iemu życie, gdy ten się topi po ataku na Malibu i robi to bardzo sprytnie. Po prostu odłącza rękawicę ze zbroi Iron Mana, wyciąga go z gruzów i włącza jeszcze zasilanie. Brawo Jarvis!^^

Film był taki sobie, choć scena walki finałowej była nawet satysfakcjonująca. Kolejny raz pokazano wielki geniusz Starka w postaci coraz nowocześniejszych zbroi czy w scenie, gdy ratuje ludzi w wyniku wypadku samolotowego. Bardzo mądre rozegranie i kolejny popis intuicji i umiejętności Starka, także strategicznych. 

Generalnie, to dobrze się bawiłam, acz jakiś niesmak w ustach został. Sama nie wiem do końca, jaką ocenę postawić. Daję to 6/10.



PS. Jest scenka po napisach!:)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz