piątek, 15 września 2017

Spider-Man, Spider-Man, friendly neighbourhood Spider-Man...

Witajcie, kochani;).

Na ten film fani Marvela czekali od dawna. Przyczyn oczywiście jest wiele, ale jedna najważniejsza. Pająk trafił w końcu do Marvel Cinematic Universe, dzięki wspólnej kooperacji Marvel Studios oraz Sony. Nareszcie przyszło mu się pokazać w swoim pierwszym (i zapewne nie ostatnim) solowym filmie. Jego debiut w Captain America; Civil War przekroczył wszelkie oczekiwania i tylko podsycił nastroje fanów, w tym także i mój. Zatem dzisiaj wita się z Wami jeden z najbardziej charakterystycznych herosów uniwersum Marvela!


Reżyseria; Jon Watts
Scenariusz; John Francis Daley, Jonathan Goldstein, Jon Watts, Christopher Ford, Chris McKenna, Erik Sommers
Premiera; 14.07.2017 (Polska)
Produkcja; USA
W rolach głównych; Tom Holland, Michael Keaton, Jacob Batalon, Robert Downey Jr., Marisa Tomei, Jon Favreau
W pozostałych rolach; Gwyneth Paltrow, Zendaya, Donald Glover, Laura Harrier, Tony Revolori, Bokeem Woodbine, Chris Evans, Jennifer Connelly
Nagrody; Teen Choice Aktor lata Tom Holland
                 Teen Choice Aktorka lata Zendaya
                 Teen Choice Film lata

Młody chłopak, Peter Parker/Spider-Man (Tom Holland), który w wielkim stylu zadebiutował w hicie ''Kapitan Ameryka; wojna bohaterów'' Marvela, rozpoczyna nowy rozdział swojego życia - jako śmigający na pajęczej sieci superbohater w filmie ''Spider-Man; Homecoming''.

Spotkanie z Avengersami było dla niego wielkim przeżyciem. Ale teraz trzeba wracać do domu, do cioci May (Marisa Tomei), pod baczne spojrzenie nowego mentora, czyli Tony'ego Starka (Robert Downey Jr.). Peter próbuje prowadzić zwyczajne życie i tylko ma nadzieję pokazać kiedyś, że jest kimś więcej, niż przyjacielskim Spider-Manem z sąsiedztwa. 

A kiedy w mieście pojawi się bandyta Sęp (Michael Keaton) - zagrozi wszystkiemu, co dla Petera jest w życiu ważne.

Pozwolę dodać coś od siebie, gdyż opis filmu zaczerpnęłam z kinowej ulotki. Początkowa scena ma miejsce po walce Avengersów z armią Chitauri w filmie Avengers. Ekipa odpowiedzialna za sprzątanie odpadów po bitwie,  pod dowództwem Adriana Toomsa (Michael Keaton), zostaje niespodziewanie oddelegowana przez firmę stworzoną przez Tony'ego Starka (Robert Downey Jr.). Co nie oznacza, że czarny interes się nie rozkręca. W międzyczasie zostaje konstruowana broń na bazie kosmicznych znalezisk, która jest sprzedawana różnym innym rzezimieszkom. Gdy coś staje na drodze Adriana do ubicia interesu czy kradzieży, ubiera on specjalny kostium i zamienia się w Vulture'a.

Akcja filmu kolejno przenosi się do wydarzeń po Captain America; Civil War. Peter Parker (Tom Holland) stara się wieść normalne życie. Nie jest mu jednak łatwo. Po akcji w Niemczech chłopak poczuł się jak prawdziwy Avenger. Pragnie dołączyć do drużyny i robić coś więcej niż tylko pomagać maluczkim. Chce brać udział w porządnych misjach. Nowym mentorem Petera staje się nie kto inny jak Iron Man, który nawet pozwala chłopakowi zachować strój i ''trzymać się blisko ziemi''.


Wkrótce nadarza się okazja, by w końcu zaimponować panu Starkowi i udowodnić, że jednak Spider-Man jest gotowy, by dołączyć do ekipy Mścicieli. Tak się akurat składa, że ścieżki Spider-Mana i Vultura się zazębiają i Peter musi przyłapać złoczyńcę na gorącym uczynku, co oczywiście prowadzi do coraz ciekawszych odkryć i niespodziewanych zwrotów akcji.

Powiem, że film bardzo mi się spodobał! Naprawdę jeden z lepszych filmów, traktujących o przygodach Ścianołaza, jeżeli nie najlepszy. Waham się jeszcze, bo gdzieś tam świadomość podpowiada mi, że druga część Spider-Mana od Sama Raimiego (słynna trylogia z Toby'im Maguire'em) jest ciekawsza. Niemniej nowa produkcja od Marvel Studios naprawdę mocno zawyża poprzeczkę.


Największym plusem jest oczywiście sam główny bohater, grany przez Toma Hollanda. Jest kwintesencją tych wszystkich Pajączków, z którymi miałam styczność zarówno we wcześniejszych filmowych produkcjach, jak i co nieco w komiksach. Peter Parker to typowy uczeń, 15-latek, totalny nerd, mała ciapa, przegryw. Z nikim właściwie się nie koleguje, nikt z nim nie gada i gdyby nie chodził do elitarnej szkoły dla geniuszy, to pewnie i tak nikt by go nie zauważył. Jego jedynym kumplem jest Ned (Jacob Batalon) - postać kreowana na komiksowym koledze Milesa Moralesa, Ganke - z którym najczęściej się spotyka. W dodatku młody Pete wzdycha do pięknej i popularnej w szkole dziewczyny, Liz (Laura Harrier) i poza licznymi spojrzeniami nie jest w stanie za bardzo do niej zagadać. Jakby tego było mało, Peter musi znosić kolejne docinki Flasha (Tony Revolori), który zdecydowanie uwielbia zatruwać życie Parkera. Po szkole Pete ubiera kostium i jako Spider-Man zwalcza przestępstwa na dzielni.

Tom Holland spisał się na medal pod każdym względem. Jest autentyczny, zarówno jako Peter Parker, jak i Spider-Man, który sam śmieje się ze swoich dowcipów. Uwielbiam Toma odkąd zagrał w The Impossible i od tamtej pory staram się śledzić jego kolejne filmowe poczynania i coraz bardziej nie mogę przestać się zachwycać. Bardzo angażuje się w projekty, poświęca się pracy właściwie całym sobą. Od dziecka tańczy, ćwiczy, uprawia sporty. Ponadto od maleńkości czytuje komiksy ze Spider-Manem. Nosił kiedyś kostiumy z Pajączkiem i kupował figurki. Jego marzenie się spełniło i został prawdziwym Spider-Manem. Po prostu Tom Holland przeszedł samego siebie i podziwiam go za wytrwałość, zaangażowanie, czasami też poświęcenie, bo to dieta, godziny treningów. Jego gra aktorska jest niezwykle autentyczna. Poza fragmentami komediowymi filmu udowodnił też, że potrafi wspiąć się na wyżyny aktorstwa i doprowadzić do wzruszenia takiego widza np. w scenie, gdy krzyczy pod zwałami gruzu o pomoc. Ewidentnie wyniósł doświadczenie z wcześniejszych swoich ról. Tom Holland idealnie sprawdził się w roli Spider-Mana i wręcz nie mogę się doczekać na jego powrót w Avengers; Infinity War oraz następnych sequelach o przygodach Ścianołaza.


Kolejną zaletą produkcji jest pokazanie takiego zwykłego, szkolnego życia. Film wcale nie ocieka superbohaterskością czy epickością. Opowiada historię zmagań młodego chłopaka, jak pogodzić życie przeciętnego nastolatka z odpowiedzialnością, jaką ponosi bycie herosem. Mamy świetnie przedstawioną grupkę uczniów, którzy nie stanowią tylko dodatku do produkcji. Pojawia się m.in. Michelle (Zendaya), izolująca się pani geniusz o specyficznym poczuciu humoru, wyżej wspomniany Ned, który jest wzorem idealnego kumpla i pomocnika, Liz, która jest niby szkolną popularną dziewczyną, ale za to bardzo naturalną i autentyczną. Nawet Flash nie jest typowym muskularnym złolem, który znęca się nad Peterem. Jego ''Penis Parker'' zapamiętam do końca życia;P. Wszyscy są wyraziści, oryginalni i każda kreacja jest na swój sposób wyjątkowa.

Podoba mi się także nieznaczna rola Iron Mana czy Happy'iego Hogana (Jon Favreau). To nie był kolejny Iron Man 4, Stark pojawił się dosłownie w 3-4 scenach i uważam, że to jest akurat w sam raz. Czuć, że sprawuje pieczę nad młodym herosem, nawet chwali go i pomaga w tarapatach, ale trzyma dystans i nie kradnie całego filmu. Pozwala wręcz zabłysnąć chłopakowi. Jeśli chodzi o Happy'iego to od początku go uwielbiałam i te kilka scen z jego udziałem sprawiły, że banan niejednokrotnie pojawił mi się na twarzy.


Także występ Marisy Tomei w roli cioci May był bardzo ciekawy (ostatnia scena z jej udziałem mnie dosłownie rozwaliła na łopatki), gościnne cameo Gwyneth Paltrow jako Pepper (nie wspominając o legendarnym już Stanie Lee) czy intrygujące wystąpienie Donalda Glovera (czyżby Miles Morales miał się kiedyś pojawić w MCU?). To wszystko sprawia, że pod względem gry aktorskiej czy uchwycenia tych takich niuansów, puszczenia oka dla fanów, nie mogę przestać się zachwycać.

Ponadto Marvel Studios zaczyna skupiać się coraz bardziej na złoczyńcach. Vulture nie chce zniszczyć świata. Pragnie utrzymać swoją rodzinę, i choć robi to w sposób nielegalny i czasami wręcz brutalny, czyni to wszystko dla swojej żony i córki, którą, jak się później okaże, jest Liz. Michael Keaton spisał się genialnie. W niezwykły sposób pokazał swoją złowieszczość, ale także troskę i miłość. Nie jest typowym villainem, bójcie się mnie, bo Was zniszczę. Nie zajmuje się tym z rozkoszy czy przyjemności. Pragnie tylko szczęścia swojej rodziny. Cieszę się, że w końcu mogę zrozumieć antagonistę, współczuć mu, spróbować chociaż częściowo się z nim utożsamić.


Inną wspaniałą rzeczą w Spider-Man; Homecoming jest muzyka filmowa, skomponowana przez Michaela Giacchino. Kompozytor inspirował się serialem animowanym o Spider-Manie, bodajże z lat 60., lecz także wprowadził coś od siebie i dodał charakterystyczne aranżacje, które nie mogłyby mi się kojarzyć z nikim innym. Motyw przewodni Spider-Mana czy genialny motyw Vulture'a to tylko wierzchołek góry lodowej.

Teraz może przejdę do tej mniej przyjemnej części, mianowicie wady filmu. Nie mogę powiedzieć, że efekty specjalne są złe. Wręcz przeciwnie, każdy moment jak Spider-Man śmiga i huśta się jest nieziemski, Vulture jak lata... mogłabym podać mnóstwo scen, które udowadniają, że technika komputerowa to czysta magia. Charakteryzacja jest również nieziemska, kostiumy Pajączka i Sępa prezentują się epicko. Niemniej w scenach walk, np. na samolocie, prawie nic nie widziałam. Wszystko pokazane było tak chaotycznie, kamera trzęsła się piekielnie, a te jarzeniowe kolory wcale nie ułatwiały odbioru filmu. Bałagan straszny. Tak samo finałowa walka. Już nieco lepiej się oglądało, acz wciąż musiałam wytężać wzrok, żeby zobaczyć co się dzieje.


Ponadto nieścisłość czasowa filmu. Po pierwszej scenie w filmie, tuż po wydarzeniach w Avengers, akcja przenosi się 8 lat do przodu, czyli do 2020 roku. W kilku scenach, gdzie Kapitan Ameryka udziela lekcji (nie dosłownie), wszystko wskazuje na to, że akcja powinna toczyć się po 2016 r., czyli po wydarzeniach z Civil War. Czemu tak zrobili? Troszkę namieszali z linią czasową.

Podsumowując, najnowszy film o przygodach Spider-Mana bardzo mi się spodobał, bawiłam się świetnie i cieszę się, że mogłam obserwować jak dojrzewa Peter Parker. Cała produkcja obfituje w niesamowitą ilość Easter Eggów, żartów, ciekawych zwrotów akcji. Cieszę się, że potraktowano film na luzie i pozwolono skupić się na postaciach, a niekoniecznie samych wybuchach, bo prawdę mówiąc, nie ma jakichś spektakularnych scen z toną efektów specjalnych. Film oceniam pozytywnie na 8/10.




PS. Są dwie scenki po napisach;).

2 komentarze:

  1. Achhh! Jeszcze nie miałam okazji obejrzeć :( A tak bardzo bym chciała, bo ten film wywołuje w ludziach skrajne opinie. Zastanawia mnie, do której grupy będę należeć.

    OdpowiedzUsuń
  2. W moim skromnym odczuciu, przygotowałaś recenzję filmu na najwyższym poziomie, tak trzymaj! Zresztą, coraz lepiej wychodzi ci to, wyczuwam doświadczenie opracowywania tekstów dla redakcji ;)

    Tylko.. nie zdradzaj tych drobnych, acz istotnych niuansów jak np. relacja ojca (wróg) - córka. Mam nadzieję, że wiesz o co chodzi. W każdym razie, przyszły Widz filmu sam chciałby się zaskoczyć i dociec prawdy.

    Niemniej, nie mam więcej uwag. Super recenzja, jak nie najlepsza. Ja to bym nawet pokusiła się o 9/10! ;D

    OdpowiedzUsuń