niedziela, 3 września 2017

Doktor Strange, czyli kolejna nowa postać w MCU!

Witajcie, kochani:)

Trzeba przyznać, że Marvel Studios się niezwykle rozwija pod każdym możliwym względem! Począwszy od efektów specjalnych na doborze aktorów i wprowadzaniu coraz to nowych postaci i wątków do całego MCU zakończywszy. W Kapitan Ameryka; Wojna Bohaterów spotkaliśmy dwójkę nowych herosów, czyli Spider-Mana i Black Panthera, a teraz w oddzielnej produkcji, spotykamy niezwykle ważną postać, która odegra dość istotną rolę w przyszłych filmach ze stajni Marvela jak np. Thor; Ragnarok oraz coś na co wszyscy czekamy, czyli Avengers; Infinity War! Ladies and gentleman, welcome Doctor Strange, the Master of Mystic Arts!


Reżyseria ; Scott Derrickson
Scenariusz ; Jon Spaihts, C. Robert Cargill, Scott Derrickson
Premiera ; 26.10.2016 (Polska)
Produkcja ; USA
W rolach głównych ; Benedict Cumberbatch, Chiwetel Ejiofor, Tilda Swinton, Mads Mikkelsen
W pozostałych rolach ; Rachel McAdams, Benedict Wong, Michael Stuhlbarg, Benjamin Bratt
Nagrody; Saturn Najlepsza adaptacja komiksu
                 Saturn Najlepsza aktorka drugoplanowa Tilda Swinton
            Annie Najlepsze indywidualne osiągnięcie; efekty animowane w filmie aktorskim Georg Kaltenbrunner, Mike Marcuzzi, Thomas Bevan, Andrew Graham i Ji Hyun Yoon
                 CDG Najlepsze kostiumy w filmie fantasy Alexandra Byrne
       


Doktor Stephen Strange (Benedict Cumberbatch) jest niesamowicie utalentowanym i prze-inteligentnym neurochirurgiem. Nie ma dla niego rzeczy niemożliwych! Wręcz przeciwnie, zawsze ima się tylko przypadków najtrudniejszych, wymagających najwięcej pracy, wysiłku i skupienia. Jego ręce uratowały wiele istnień ludzkich. Jest ceniony na całym świecie. I choć zbiera wiele nagród i pochwał, na pewno nie osiągnąłby tego wszystkiego bez pomocy koleżanki z pracy, Christine Palmer (Rachel McAdams), z którą łączy go coś więcej aniżeli fartuch. 

Strange jest jednak niezwykle arogancki i raczej nie obejdzie się u niego bez kąśliwych uwag czy ciętych ripost. Nie pozwala także innym na zdobywanie pochwał. On przecież musi być najlepszy! To jest taki trochę Tony Stark, mimo to jednak, zupełnie inny... ale o tym może potem;].

Sielanka doktora kończy się kiedy ten ma wypadek samochodowy, w wyniku którego jego ręce ulegają poważnym uszkodzeniom. W ten sposób Strange traci swoje narzędzie pracy. Nie może przeprowadzać operacji, gdyż jego ręce nieustannie się trzęsą. Próbuje wszelakich metod, wydaje krocie, byleby tylko odzyskać sprawność nad rękoma. Jest zdruzgotany, załamany i niezwykle zdesperowany! Z nerwów obraża samą Christnie.


Stephen, idąc za radą Jonathana Pangborna (Benjamin Bratt), (który kiedyś sparaliżowany odzyskał pełną sprawność), nie mając już wiele do stracenia, udaje się do Nepalu, a konkretniej do Kamar-Taj. Tam też poznaje Ancient One (Tilda Swinton) oraz Karla Mordo (Chiwetel Ejiofor), ucznia Starożytnej, gdzie uczy się tajników magii i podróży między multiwymiarami. 

Na horyzoncie jednak pojawia się tajemniczy i groźny Kaecilius (Mads Mikkelsen), sługa Dormmamu (Mrocznego Wymiaru), bytu, który pragnie zniszczyć czas by móc żyć w wieczności, jaką oferuje Dormmamu.

Powiem tak. Film zupełnie inny od poprzednich 13 filmów MCU. Kompletnie inny klimat. I to wcale nie oznacza, że to jest coś złego. Wręcz przeciwnie! Z kina wyszłam (za każdym razem) z wielkim WOW na twarzy! Ten film sprawia, że można się poczuć dosłownie jak na haju. No i to przede wszystkim dzięki niesamowitym efektom specjalnym, które warto obejrzeć w IMAX czy 3D. Podróż Strange'a przez alternatywne wymiary, tworzenie portali między nimi, lustrzany wymiar, opuszczanie ciała fizycznego, wytwarzanie tarczy, biczy etc. z niczego, zabawa czasem i do tego choreografia scen walki to istne mistrzostwo! Incepcja wypada przy tym strasznie blado! Trzeba przyznać, że spece od techniki, zatrudniani przez Marvel Studios, naprawdę potrafią wykonać kawał genialnej roboty i tak doskonale odtworzyć też wszystkie detale, szczegóły i kolorystykę, zwłaszcza w scenie, gdy Strange odbywa przyspieszoną podróż po multiwymiarach.


Kolejną, a właściwie pierwszą rzeczą, o której powinnam była wspomnieć, to obsada. Dosyć znane nazwiska. Przede wszystkim Benedict Cumberbatch, znany z roli w serialu Sherlock Holmes. Miał wbrew pozorom trudne zadanie. Musiał przedstawić bogatego, aroganckiego i zapatrzonego w siebie doktora, który ma, jak niektórzy mogą zauważyć, podobne cechy do Tony'iego Starka. Co za tym idzie, Cumberbatch musiał tak przedstawić Stephena Strange'a, żeby nie był podobny ani do Starka, ani do Holmesa. Choć nie oglądam serialu, tak mogę powiedzieć, że Strange wypadł Benedictowi znakomicie i wcale nie jest on podobny do Starka. W żadnym wypadku! To jest zupełnie nowa postać i to świetnie zaprezentowana. Poza tym fajnie ukazał przemianę, jak to zwykle w filmach MCU, głównego bohatera, który traci wszystko i przechodzi drogę do bycia superbohaterem.

Bardzo podobało mi się, choć wielu miało obiekcje, obsadzenie Tildy Swinton w roli The Ancient One. W oryginale The Ancient One jest skośnookim Azjatą, do tego starcem i wybranie kobiety Szkotki mogło wywołać spore zamieszanie. Według mnie Tilda spisała się znakomicie, bardzo pasowała mi do roli mentorki Strange'a. Tajemnicza, cicha, skromna, ale wymagająca i surowa. Kryje w sobie jednak ogromną tajemnicę, bowiem skrycie czerpie moc z Mrocznego Wymiaru, skąd pochodzi Dormmamu. Robi to tylko, żeby chronić praw natury, choć sama właśnie złamała jedną, najważniejszą z nich zasadę. Odkrycie tej prawdy odmienia losy naszych bohaterów, a przede wszystkim... Mordo!


To jest bardzo intrygująca postać. Niewiele o niej wiadomo, jest uczniem Starożytnej, miał za sobą nieciekawą przeszłość i strzeże praw natury całym sobą. W chwili zagrożenia pomaga Doktorowi, ale gdy dowiaduje się o kłamstwie Ancient One coś w nim pęka. Podąża własną drogą, która może go sprowadzić w złą stronę. Nie zdziwiłoby mnie to, gdyż w komiksach Mordo jest odwiecznym wrogiem Strange'a, także taki zabieg byłby dość słuszny.

Kolejną ważną postacią jest antagonista, czyli Kaecilius. Marvel Studios ma trochę problem z wykreowaniem postaci złoczyńców, choć są wyjątki (czyt. Loki, Zemo, Red Skull). Były nadzieje, że Kaecilius okaże się jednym z tych lepszych villainów. Ja akurat uważam, że jego rola jest taka sobie. Nie ujął mnie jakoś szczególnie. Choć trzeba przyznać, że miał motywy działań i znamy powód jego przejścia na ciemną stronę. Stracił rodzinę, uważa, że czas jest największym wrogiem człowieka, więc największym zbawieniem będzie życie w wieczności, w krainie Dormmamu. Nie powiem, że jego rola była słaba, ale też nie jakaś wybitna. Tak właściwie to Dormmamu, byt, który pojawił się w scenie kulminacyjnej, jest tym najważniejszym. Kaecilius to tylko pionek.


A taką wisienką na torcie jest występ Benedicta Wonga, który gra Wonga (;]), strzegącego biblioteki oraz występ Rachel McAdams jako doktor Palmer. Choć nie przepadam za tą aktorką jakoś szczególnie, tak jej występ w tym filmie wywołał u mnie taki pocieszny uśmiech.

Film był naprawdę, naprawdę dobry! Poza efektami specjalnymi i świetną obsadą aktorską bardzo podobała mi się muzyka Michaela Giacchino (o której więcej powiem co nieco w innym poście), a także kostiumy bohaterów, zwłaszcza samego protagonisty. Oryginalne odzienie, do tego kolejny Kamień Nieskończoności pod postacią wiszącego na szyi Oka Agamotto oraz Peleryna Lewitacji, która kradnie każdą scenę^^! Nie dość, że niejednokrotnie ratuje Strange'owi życie, to jeszcze robi to w tak zabawny sposób. Najlepsza! I tak też przechodzimy do części komediowej filmu. Wątki zarówno te poważniejsze jak i weselsze są doskonale wyważone. Nie ma poczucia, że jakiś żarcik akurat w tym momencie nie pasuje. Scena, gdy Wong słucha Beyonce, a Strange zakrada się po książki. To było cudowne, gdy cała sala kinowa parskała śmiechem! Choć i smutne, wręcz tragiczne sceny też powodowały lekki pomruk współczucia na sali. Pokaraskane ręce Doktora czy SPOJLER śmierć Starożytnej.


Są też takie sceny akcji, które naprawdę zapamiętam na długo. Np. obrona Sanctum Sanctorium w Hong Kongu czy Nowym Yorku i to podwójna, trening Strange'a, cofanie czasu, walka w Lustrzanym Wymiarze i dosłownie falujące budynki NY, walka ciał astralnych. Jednak finałowa bitwa nie była aż taka mocna. Zawarcie umowy z Dormmamu nie było jakieś spektakularne.

Generalnie film porządnie zrobiony, akcja trzymana na poziomie. Fabuła może prosta i przewidywalna, ale tak generalnie prezentują się filmy mające dopiero przedstawić nowego herosa. Choć nie przebija ten film CA; Civil War czy CA; The Winter Soldier, tak bawiłam się naprawdę dobrze! Summa Summarum; daję 8/10:).


PS. Są dwie sceny po napisach^^!

1 komentarz:

  1. Zatrudnienie Benedicta Cumberbatcha to był najwspanialszy pomysł ever! Fajny post, w większości odzwierciedla również moje odczucia. ;)
    PS. Chwilę mnie tu nie było, więc powiem, że aktualne tło jest cudowne. ♥
    meganeuraa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń