poniedziałek, 9 listopada 2015

Moje wspomnienia z Prokocimia...

Witajcie, kochani!:)

Prawdę powiedziawszy nie planowałam pisania tego postu, ale skłonił mnie do tego niedawny mój wyjazd, zresztą ostatni, do Krakowa w tym celu. W jakim? No do lekarza!!! Nie oznacza to jednak, że już wyzdrowiałam, że nie mam już AZS, że zniknęła mi alergia na metale, na zapachy, roztocza i pleśnie, że mogę już żyć pełnią życia i zapomnieć o mojej chorobie. Skądże znowu! Zostałam przepisana do szpitala dla dorosłych, gdyż wcześniej podlegałam Uniwersyteckiemu Szpitalowi Dziecięcemu w Krakowie, a konkretniej właśnie na Prokocimie.


Jak już nadmieniłam wcześniej nie planowałam napisania tego postu. Po prostu...jak już odwróciłam się ostatni raz w stronę tego miejsca, zobaczyłam po raz ostatni te stare ( teraz już zresztą odnawiane ) mury, poczułam ten charakterystyczny zapach tego miejsca, zobaczyłam ostatni raz znajome twarze pielęgniarek i lekarzy...to aż mi się zrobiło smutno i przykro. Nie dlatego, że nic nie zmieniło się w związku z moją chorobą, nadal cierpię i cierpieć będę, ale dlatego, że już nigdy tu nie wrócę, przynajmniej nie w celach medycznych.

Może wam się nasunąć pytanie...ale jak to? Przecież nikt nie lubi być w szpitalu, a co dopiero leżeć? Niby dlaczego miałby ktoś tęsknić za tak ponurym miejscem? Uwierzcie mi, to nie jest ponure miejsce. I uwierzcie mi, można zatęsknić...

Chyba nie muszę wam mówić jak to było z moją skórą trzy lata temu, gdy jeszcze o istnieniu tego szpitala nie miałam pojęcia. Swędzenie tragiczne, pieczenie, ból skóry, smród, cieknięcie limfy, łuszczenie, puchnięcie, rumienie...ból fizyczny, psychiczny, bezsenność, chęć skończenia ze sobą. Zmarnowałam połowę życia lecząc się w Mielcu i Rzeszowie, gdzie byłam faszerowana tabletkami i poddana odczulaniu, które nie dawało żadnych efektów, a wręcz przeciwnie - zaostrzało zmiany skórne. Po prostu to była istna tragedia co ja przeżywałam na ciele i na duchu! Dopiero w Krakowie coś zaczęło się poprawiać. Stopniowo. Na oddziale pulmonologii dziecięcej leżałam 3 razy. Za pierwszym razem w sumie byłam na badaniach i wtedy wykryto u mnie gronkowca złocistego. W pozostałych dwóch przypadkach byłam leczona i badana, miałam przeprowadzane różne testy alergiczne. Zawsze działo się tak, że po powrocie do domu koszmar się powtarzał, ale przynajmniej nie tak...jak zawsze było. Rok temu dopiero postanowiono mnie poddać leczeniu cyklosporyną. Lek o działaniu immunosupresyjnym, który podawany jest osobom po przeszczepach no i dla osób o zaawansowanych AZS. Przez pierwsze 3 miesiące było po prostu doskonale! Byłam ZDROWA! Nie czułam żadnych objawów alergii, miałam gładką skórę i aż chciało się żyć. Wraz z zmniejszaniem dawki objawy powracały co zresztą czuję do dziś.

Będę tęsknić, bo to właśnie w tym miejscu czułam się najlepiej, przynajmniej przez te parę tygodni, miesięcy odżyłam! Mogłam poczuć się sobą, zakosztować cudownej chwili wchodząc do wanny z gorącą wodą, budzić się bez uczucia spuchnięcia czy niemożności poruszenia jakąś częścią ciała! Po prostu to był najlepszy okres w moim życiu, można rzec! Choć było to w szpitalu, to mimo wszystko czułam się jak pewnie każdy z was czuje się na co dzień - normalnie!

Mało tego, trafiłam na bardzo porządną, profesjonalną lekarkę, której naprawdę zależało na moim zdrowiu. To ona zaproponowała to leczenie, to ona zgodziła się na co miesięczne wizyty, to ona w biegu musiała załatwiać wszystkie sprawy, żeby przez godzinę móc oglądać moje ciało i szukać jakiejś skuteczniejszej pomocy, żeby mi jakoś pomóc. Nawet pisała na prywatny numer jakie badania zrobić! Co za skarb! To był i jest prawdziwy lekarz z pasją, z urodzenia, któremu zależy na pacjencie, który nie odsyła w panice do innych i próbuje, szuka, czyta, stara się i to z efektami! Dlatego też nie chcę odejść, bo rzadko który teraz lekarz tak bardzo przejmuje się zdrowiem chorego i potrafi poświęcić swój naprawdę cenny czas. Obym właśnie była pod podobną opieką...i mimo, że stan mojego zdrowia znowu uległ pogorszeniu, to jednak dzięki pomocy tejże właśnie lekarki można powiedzieć ( przynajmniej w porównaniu do tego co było ), że jest lepiej...

Poza tym, te cudowne, rozkoszne dzieciaki, biegające po korytarzach!^^, nigdy nie zapomnę, jak malutki chłopczyk chciał zagrać ze mną w grę planszową. Mimo mojej niechęci zgodziłam się, bo przecież nie odmówię dzieciakowi:). Potem uważał mnie za najpiękniejszą kobietę na świecie ( jak mi potem powiedziała jego matka ), graliśmy potem w balona, a jak my zaczęliśmy to reszta dzieciaczków z całego oddziału się zleciała! Pamiętam też jak owinięta w bandaże udawałam mumię, a maluchy przestraszone uciekały w popłochu!^^, te roześmiane buźki, piskliwe głosiki...nie świadome cierpienia jakie na nie spadło...pamiętam rozmowy z koleżankami, z matkami tych chorych dzieci. W momencie rozstania aż zakuwało mnie w sercu, że już więcej nie zobaczę tych szkrabów i ich rodziców...

Bardzo będzie brakować mi tego miejsca...zawsze w pamięci pozostaną mi te słodko-gorzkie chwile spędzone na oddziale 16...



A tymczasem świętuję niebawem osiemnastkę!^^

2 komentarze:

  1. uh, zabrzmiało to co najmniej jak świadectwo z celi więziennej, ale to tak gwoli drobnej dygresji.
    bardzo się cieszę, że trafiłaś do takiego miejsca, w którym faktycznie pacjent odgrywa priorytetową rolę, a nie biurokracja. Faktycznie, dostąpiłaś zaszczytu będąc pod skrzydłami tej profesorki. Mnie tylko przykro, że nie do końca doceniałaś ten rok 'dobrobytu", jaki został ci obdarowany. Mogłaś naprawdę wiele więcej aniżeli obecnie zrobić, czerpać tych chwil, ale masz miłe wspomnienia, to też dobrze, ale nie poddawaj się mimo gorszego stanu skóry, jest szansa, technologia, medycyna się rozwija i myślę, że w związku z narastającym zapotrzebowaniem na medykamenty, terapie dla atopików, również pojawią się stosowne leki, czego ci życzę, aby okazały się pomocnymi.
    nie sądziłam, że przygotujesz taki wpis, miła niespodzianka ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świadectwo z celi więziennej!? W życiu nie spodziewałabym się takiego porównania! Nawet nie wiem czy mam się obrazić, czy nie;].
      Cóż...może masz rację...ale mimo wszystko nadal czekam na lepszy stan skóry...czekam i czekam...to jedyne co mogę zrobić, żeby nie wpaść w depresję...
      Heh, dzięki, miło mi:).

      Usuń