piątek, 6 listopada 2015

Jak to jest z tym Bogiem...?

Witajcie, kochani!:)

Dzisiejszy post będzie dotyczyć filmu ''Bóg nie umarł'':).


Reżyseria ; Harold Cronk
Scenariusz ; Cary Solomon, Chuck Konzelman
Premiera ; 06.03.2015 (Polska)
Produkcja ; USA
W rolach głównych ; Kevin Sorbo, Shane Harper, David A.R. White, Dean Cain
W pozostałych rolach ; Benjamin A. Onyango



Film ten opowiada o pierwszorocznym studencie Joshu Wheaton'ie (Shane Harper), który chcąc nie chcąc, musi uczęszczać na zajęcia z filozofii (wstęp do prawa). Na pierwszych zajęciach profesor nakazuje uczniom, by napisali na kartce, że Bóg nie żyje, bo inaczej mogą pożegnać się z dobrą oceną...Josh jednak czuje, że źle postąpi, podpisując się pod czymś w co sam nie wierzy, dlatego oddaje kartkę pustą. Profesor Radisson (Kevin Sorbo) stawia chłopakowi ultimatum. Przed całą klasą ma udowodnić, że Bóg jednak żyje, używając rozsądnych argumentów i musi przekonać do tego innych studentów. Jeżeli mu się to nie uda - obleje kurs. Josh podejmuje się tego zadania, jednak napotyka na drodze wiele przeszkód...

Zadanie wydaje się być...no niemożliwe! Faktycznie, Josh przykłada się do zadania, ciągle szuka dowodów na istnienie Boga. Jak jednak może mu się udać, gdy profesorem filozofii jest zagorzały ateista z wiedzą niemalże encyklopedyczną i zawsze znajdujący jakiś kontrargument? Pomimo, że zerwała z nim dziewczyna i nikt nie kwapił się by go w jakikolwiek sposób wesprzeć (no przepraszam, ksiądz!), to jednak nie zaprzestawał, aż wreszcie...wreszcie mu uwierzyli! W tym sam profesor!

Warto jednak zaznaczyć, że w tym filmie toczyła się nie tylko słowna batalia między uczniem a profesorem, choć to niewątpliwie był główny wątek. Film porusza też inne, dosyć ważne kwestie, nie tylko związane z wiarą i religią. Mamy okazję poznać zapracowaną i pochłoniętą pracą dziennikarkę, która dowiaduje się, że ma raka. Jej chłopak nagle ją rzuca, rzucając się w wir pracy i zdobywania kolejnych szczebli w karierze, zapominając o chorującej matce i pomocy siostrze, która chciałaby by brat choć raz zainteresował się losem starszej kobiety. Sama jednak o nią dba, pracuje, a u swego boku ma mężczyznę, przy którym niekoniecznie czuje się szczęśliwa. A tym mężczyzną okazuje się być...sam profesor Radisson, który wciąż próbuje jej wpoić, że Boga nie ma (ona jest chrześcijanką), przez co dochodzi do różnych niesnasek między nimi, potem wręcz do zerwania.

Poznajemy też muzułmankę, która ukrywa przed rodziną, a w szczególności przed ojcem, że wierzy w Boga, za co potem zostaje dosyć brutalnie ukarana...chińczyka, który sam rozważa, czy wierzy w Boga czy nie...księdza, który nie może zapalić auta! (nawiasem mówiąc to ten sam ksiądz, który pomógł Joshowi). Tak więc, losy tych wszystkich postaci są bardzo ze sobą związane, wbrew pozorom.

Momentem kulminacyjnym jest koncert Newsboys. To podczas tego koncertu zapracowana dziennikarka uwierzyła, że jest dla niej nadzieja, a Bóg ma wobec niej jakiś plan. To wtedy syn wreszcie odwiedził swoją chorą matkę i dowiedział się, z czego człowiek najbardziej czerpie radość. Nie z pieniędzy i sukcesów w pracy, ale z miłości i Boga. To wtedy wielu z naszych bohaterów odzyskało wiarę i poczucie spokoju. To też właśnie wtedy niewierzący w Boga profesor wreszcie uwierzył, choć zdarzyło się to w bardzo tragicznym momencie...

Sam film może wydawać się zbyt infantylny, przesłodzony...niemożliwe jest przecież, żeby tak młody człowiek wierzył w Boga tak gorliwie, żeby móc poświęcić swoją przyszłość...Poniekąd jest to prawda. W dzisiejszych czasach mało jaki nastolatek poświęca Bogu uwagę. Są przecież lepsze rzeczy do roboty, poza tym...szkoła, korki, ciągle jakieś obowiązki...na co to komu? Po co wierzyć w Boga? Ale z drugiej strony...jeżeli ktoś zawzięcie w coś wierzy, nieważne w co, to wierzę, że zawsze osiągnie swój cel. I myślę, że takie jest przesłanie tego filmu. By się nie poddawać, a po upadku zawsze się podnieść. By wierzyć, bo zawsze jest nadzieja. Bóg patrzy, Bóg widzi, Bóg wie...bo przecież...Bóg nie umarł:).

Ogólnie film uważam za dosyć dobry, nie mam jakichś większych zastrzeżeń. Przyjemnie się ogląda, nie ma jakiejś zawiłej fabuły...co do gry aktorskiej to Kevin Sorbo jako profesor Radisson bardzo był przekonujący. Denerwował mnie często, no ale taki miał być efekt:). Mimo tego przesłodzenia i nieco zaskakującego zakończenia film oceniam pozytywnie na 8/10.


https://www.youtube.com/watch?v=bMjo5f9eiX8

4 komentarze:

  1. Hmm, ciężko, sama nie wiem, co mam powiedzieć w tym temacie, wieczne rozterki w związku z tym przeżywam :)
    ale podoba mi się twoja recenzja, konkrety, jasności oraz na koniec, własne od siebie przemyślenie.
    brakuje mi twoich opisów filmów, ale czekam też na kolejne posty z przystojniakami, mam nadzieję, że powoli je szykujesz, co?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rozumiem, spokojnie:).
      Bardzo cieszą mnie twoje słowa i mam nadzieję, że jak czas mi dopisze to na pewno coś tam naskrobię:). Ależ oczywiście, listę mam na razie na karteczce, wpierw jednak chciałabym napisać post o moich wspomnieniach z Prokocimia, co ty na to?:>

      Usuń
  2. Może obejrzę. Choć mam wrażenie, że mojego uporu ten film nie zmieni i dalej będę ateistką. Ba! Nawet nie czuję potrzeby, aby zmieniać swój światopogląd. Dobrze mi z moim brakiem wiary. Niemniej postaram się go kiedyś zobaczyć dla samej batalii słownej (ciekawią mnie argumenty)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, nie nalegam do zmiany swojego poglądu czy wiary. Po prostu sama treść filmu wydaje mi się zachęcająca:). A jeśli chodzi o argumenty to są naprawdę porządne, naukowe, uzasadnione. Tym bardziej warto!:)

      Usuń