sobota, 23 kwietnia 2016

Czarna owca (?) w rodzinie

Witajcie, kochani!:)

W tym okresie ( kwietniowo-majowym ) moim największym problemem powinna być matura. Ciągła nauka, powtarzanie, podsumowywanie wszystkiego co wiem i powinnam jeszcze się dowiedzieć, stres, że nie zdam, że czegoś zapomnę, pomieszam etc. Tak być powinno. W sumie, nie wiem czy to dobrze, czy to źle, ale teraz się tym nie przejmuję. Na razie jestem spokojna. Do j.polskiego stopniowo powtarzam poszczególne epoki, z matematyki właściwie już więcej się nie nauczę ponad to co już wyniosłam z lekcji matematyki, z j.angielskiego sytuacja ma się podobnie ( może jeszcze dzień przed powtórzę sobie od niechcenia gramatykę i trochę słownictwa ), a z j.niemieckiego...no cóż...będzie co ma być!

Nie o maturze jednak chciałam pisać...o tym pewnie napiszę w czerwcu po wynikach. Wtedy zapewne umieszczę we wpisie swoje emocje i wrażenia z tymże ''egzaminem dojrzałości'' związane. Chodzi mi o to, czym powinnam się teraz przejmować, a jednak co innego zawraca mi głowę, serce, żołądek i inne narządy...

Sytuacja w rodzinne, w domu, pod własnym dachem/gniazdem...

Nie będę szczegółowo opisywać, co się dzieje, chociażbym chciała ( a chcę! ) to wolałabym nie być zbyt wylewna, zważywszy na stałą obecność hejterów...raczej chodzi mi o uczucia, jakie mi towarzyszą, co przeżywam i jak przeżywam...bo teraz to ja naprawdę czuję się jak czarna owca wśród swoich!:(

( Poszczególne dni zmyślam )
- Środa; babcia obraża się na mnie, bo nie chcę się do niej przytulić, chociaż kaszle i smarka nieubłaganie...to mogę wybaczyć, ostatecznie to babcia, ciągle strzela fochy...
- Czwartek ; rozmowa z wujkiem. Uskarża się jakie to kobiety są okropne, wciąż czepia się o moje maniery, sposób bycia i o to, że nie nie mówię...niech się nie dziwi...przecież cokolwiek nie powiem zawsze znajdzie jakiś haczyk, żeby mi ubliżyć!
- Piątek ; kolejny raz wujek udowadnia mi jaka ja jestem głupia, nic nie umiem do matury, mogę spokojnie ''siąść z jedynką'', a właściwości lecznice lipy miały ogromne znaczenie w renesansowej poezji Jana Kochanowskiego...(!)
- Sobota ; tym razem mama jest urażona i rozczarowana tym, że moja wiara w Boga uległa zachwianiu, serce moje nie odczuwa potrzeby modlitwy, a przymuszanie mnie do robienia czegoś wbrew swojej woli jest jedynym rozwiązaniem bym się nawróciła...mój brak wiary ocenia jako swój ''błąd w wychowaniu''...
- Jestem teraz w pojęciu ''gorsza'', bo nie chce mi się iść na kółko z matematyki, na którym i tak nic nie robimy...

...uważana jestem za gorszą, bo wreszcie odważyłam się zbuntować i powiedzieć szczerze jak mi jest źle w tym ryzach, które mi narzucili! Jak źle się czuję we własnym domu, gdy ciągle ktoś się o coś czepia, krytykuje, marudzi, narzeka, ciągle mi coś każe! Gdy jednak zrobię coś, co uważane jest za niestosowne, postrzegana jestem jako ta gorsza, ta mniej uprzejma, niż gdy miałam parę lat mniej!

Parę dni temu, w nocy, wreszcie mogłam się porządnie wypłakać...tak w nocy, do poduchy, do mojej Vombelki, ulubionego pluszaka, sama, bez żadnych pocieszycieli i nawracaczy na ''dobrą ścieżkę''... ulżyło mi trochę, chociaż zdałam sobie sprawę z dwóch rzeczy, które trochę mnie zabolały...po pierwsze, poznałam ciemną stronę samotności i braku zrozumienia otoczenia ( przynajmniej najbliższego ) na moje własne, uczuciowe potrzeby. Pod drugie, jak bardzo moje wyobrażenia i imaginacje odbiegają od realiów w jakich żyję i nigdy nie były tym realiom bliskie, chociaż w połowie ani nawet w ćwiartce...strach wobec bliskiego kontaktu z facetem, mimo zachwycania się podobiznami aktorów, jest jednym z przykładów...

Przykro mi jest, że próbując być nieco bardziej niezależnym i samodzielnym, pragnąc dążyć do celów po swojemu, chociażby robiąc błędy i ciągle obrywając podkładanymi przez rodzinę (!) kłodami, tak naprawdę chce się wyrwać z ucisku i jak najdalej wyjechać...jak najdalej!!! Ileż w końcu można być czarną, noszącą maskę zadowolonej maturzystki, owcą?!


Miałam ten post opublikować tydzień temu, gdy naprawdę przez 7 dni w tygodniu ciągle wbijano mi szpilki w serce...obym już tego nie doświadczyła ponownie...

5 komentarzy:

  1. Ojj kochana, skąd ja to znam... Przez długi czas byłam właśnie czarną owcą w rodzinie, może trochę z innych powodów (mega toksyczny związek ze starszym mężczyzną, na szczęście już się z tego wyplątałam), ale znam ból, gdy ciągle chce Ci się wyć, nie masz wsparcia, ciągła krytyka zalewa Cię ze wszystkich stron... Znam. Znam i wiem, że nie warto płakać, bo łzy to perełki, które kobieta powinna wylewać tylko i wyłącznie ze szczęścia :). Myślę, że rozmowa z najbliższymi powinna pomóc. Ale taka szczera rozmowa, bez owijania w bawełnę niczego :). Głowa do góry, skup się na maturze i nie stresuj się, będzie dobrze! Trzymam mocno kciuki! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, jakie śliczne porównanie z tymi perełkami^^! Uważam się za osobę szczerą, ale chyba moja szczerość jest źle odbierana u mnie w domu...nikt nie rozumie mojego punktu widzenia, nikt się nawet nie stara go zrozumieć...uważana jestem na gorszą, bo się buntuje i mam inne zdanie...to takie przykre:(. Niemniej matura to mój priorytet i dziękuję bardzo za wsparcie!:*

      Usuń
    2. Witam w fanclubie normalnie! ;) Dlatego sama wiesz, jak byłam traktowana, bo szłam pod prąd i nie potakiwałam z tym, co mówią inni. Obrywa się, ale wiem, że idę właściwą drogą. Tego się trzymaj, mimo że przykro jest, kiedy to właśnie najbliższa rodzina powinna okazywać to wsparcie ;D

      Usuń
  2. Rodzina zawsze sądzi, że wie lepiej. Jak dla mnie wszystko jest bardzo kwestią indywidualną - twoje życie, twoje błędy. Jeżeli coś - za przeproszeniem - spieprzysz, to ty to spieprzysz, a nie ktoś inny. Nie powinnaś się przejmować tym, że ktoś twierdzi, że czegoś nie wiesz przed maturą, wyłącz się na to, bo takie coś tylko stresuje. Co do wiary... Cóż, uważam, że takie istotne rzeczy rozważa się dość długo. Moja droga od "zachwiania wiary", przez agnostycyzm do czystego ateizmu trwała trzy lata. Niektórzy po zachwianiu wracają do wiary, a niektórzy stają się jak ja. I to żaden błąd w wychowaniu, to po prostu własny rozum, dzięki któremu poszłaś taką drogą, a nie inną.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję za te słowa:). Cieszę się, że nie tylko ja stykam się z takimi bądź podobnymi problemami...:). Mam nadzieję, że uda mi się odszukać właściwą drogę:).

      Usuń