sobota, 26 marca 2016

All is hell that ends well


I
   Znajduję się w jakimś domu. Dużym domu. Konkretniej na jakimś drewnianym tarasie, werandzie. Ze mną jest jakiś mężczyzna. Nie widzę jego twarzy. Wiem, że ma na sobie szarą koszulę i dżinsy. Chyba jest czarnoskóry i raczej szczupły. Wokoło chodzą, a raczej wleką nogami, zombie. Wszędzie wokół chude, odrażające, z obdartą odzieżą, paskudne zombie. Skądś słyszę, że na nasz dom użyto zaklęcia czy czegoś w ten deseń, by zombie nas nie wyczuły i nie wchodziły do naszego schronu. Przez moment faktycznie wydawało się, że nas nie czują, nie widzą, nie słyszą...nic! Byliśmy bezpieczni! Przez moment...
   Wchodzimy do pustego holu przez stare, ledwo trzymające się w zawiasach drzwi. Nagle za nami wbiegają dwa psy. Nie byle jakie psy. Ogromne, wielkie psy zombie, z czerwonymi, przekrwionymi oczyskami i śliną cieknącą z pyska. Razem z moim czarnoskórym kompanem wbiegamy do drugiego pomieszczenia, znacznie większego i jeszcze bardziej obskurnego. Nie ma mebli, nie ma obrazów na ścianach. Nic, ściany ohydnie niebieskie, podłoga drewniana, zdarta. Ja z kolegą stoimy przestraszeni w środku pokoju. Wiemy już, że cudowne zaklęcie przestało działać, skoro te dwie bestie, będące kiedyś psami, wdarły się tak nagle i niespodziewanie. 
   Nie mamy przy sobie żadnej broni. Mam przy sobie tylko telefon. Do nikogo nie można jednak zadzwonić. Bo nikogo nie ma, kto mógłby ten telefon odebrać. Jesteśmy w potrzasku. Dwie bestie, jedna nieco mniejsza, druga większa, wpatrzone były na nas, wytrzeszczały kły i warczały zajadle. Przez chwilę nasz los wydawał się przesądzony. To koniec i tyle. Nie myślałam długo, wyjęłam telefon i po prostu...włączyłam muzykę! Odbijała się nawet echem po pustym pomieszczeniu. Bestie nagle, jeszcze bardziej niespodziewanie jak się pojawiły, zmieniły się w...psy! Zwykłe pieski. Oba czarne, zdrowo wyglądające pieski. Szybciutko wybiegły z domu. Jeden jednak z nich, większy i bardziej futrzasty, wrócił do mnie i pozwolił się pogłaskać. Kucnęłam i pogłaskałam jego miękką sierść. Myślę, że w ten sposób chciał podziękować za pomoc...
   Wychodzę na hol. Nagle wchodzi jakiś zombie. Groźnie spoziera na mnie oczami, otwiera groźnie swoje paszczęki. Boję się. Ponownie wyjmuję telefon mamrocząc przy okazji ( nie wiem czy żeby się uspokoić, czy żeby z tego mamłania bezrozumny zombie coś zrozumiał ) puszczam piosenkę ''Never Forget You''. Niespodziewanie ten zombie zaczyna ze mną tańczyć! Wpadłam nawet na jego koszulę!
   Z moim czarnoskórym kompanem wychodzimy na ganek. Wszędzie są i zombie, i ludzie robiący zdjęcia, policja. Wpadam w niemały szok. Podchodzi do mnie kobieta w średnim wieku, elegancko ubrana w miętowy żakiet i spódnicę. Bierze mnie pod ramię, opowiada coś o Spider-manie ( za nami, kątem oka widzę fotografującego Petera Parkera...! ) i za ogromnym, również miętowym budynkiem, który jak później się okazuje był moją kryjówką ( wyglądał jak willa! ), znajdował się parking. Znajdowało się na nim tyle aut! Ja miałam wejść do dużego, białego, ze skórzanymi siedzeniami. W ostatnim momencie wysiadam jednak i wracam się po parę drobiazgów. 
   Wpadam do mojego pokoju, biorę małą torebkę. Jedyne co pamiętam to to, że wkładam telefon, o dziwo nie ten, którym puszczałam muzykę. Zabieram też jedną większą, czarną torbę. W tym momencie się budzę. Jestem już w domu.


II.
   Znajduję się nad jakimś jeziorem. Widzę jakieś trzciny, pałki wodne, bagna. Po wodzie jeżdżą na skuterach zamaskowani terroryści w jasnych odzieniach. Paru z nich widzę, że przez most niesie na rękach moją nauczycielkę od j.angielskiego. Wygląda komicznie w tych swoim obcasikach, powykrzywianych nóżkach, obcisłej sukieneczce i napuszonych blond włosach ze strachem w oczach i niedowierzaniem. Pani anglistka zostaje poćwiartowana, konkretniej przecięta na pół, wrzucona do wody, a jej górna połowa ciała paliła się, nie idąc w ogóle na dno...
   Kadr się zmienia. Teraz ja uciekam. Wpadam do jakiegoś parkingu i wsiadam do ciężarówki. Zamieniam się w Ghost Ridera!


Jeżdżę tą ciężarówką, demolując wszystkie auta na parkingu niczym wielki truck. Rozwalam wszystko co staje mi na drodze!!!


III.
   Znajduję się na basenie. Poza mną są jeszcze trzej mężczyźni. Wyraźnie starają mi się zaimponować swoją tuszą, mięśniami i tekstami;]. Nie pamiętam jak wyglądają. Idą kąpać się w basenie. Wyglądają jak małe dzieci!!! Ja proponuję jednemu z nich kąpiel w morzu. Jeden z nich wstaje i dołącza się do mnie. Bawimy się wyśmienicie, woda czysta, świeża, nawet nie oddychamy, kąpiemy się, a mi mój adorator coraz bardziej się podoba...gdy płyniemy pod prąd zamieniam się w syrenę...jest nam błogo i szczęśliwe...DLACZEGO SIĘ WTEDY OBUDZIŁAM!!??

1 komentarz:

  1. Najczęściej tak bywa. Kiedy chcemy przedłużyć ten dobry moment, no cóż, włącza się ten niepożądany budzik, a my zostajemy bez odpowiedzi ;)

    OdpowiedzUsuń