wtorek, 22 marca 2016

Nie buntuj się!!!

Witajcie, kochani!:)

Dzisiaj post piszę głównie pod wpływem gniewu i wzburzenia, usłyszawszy z miliardowy raz z ust babci te trzy pięknie wyglądające, lecz składające się w okrutną całość, słowa, które im częściej są wypowiadane, tym częściej wypełniają mnie gniewem, którego prawdę powiedziawszy jeszcze do końca nie umiem sobie wytłumaczyć...




Tak naprawdę tych ''żelaznych zasad babci'' jest trzy ; ucz się, pracuj, nie buntuj się. Co do pierwszej zasady to nie mam większych zastrzeżeń. Uczyłam się w podstawówce, uczyłam się w gimnazjum, uczę się (jeszcze) w liceum i na pewno będę się jeszcze sporo uczyć na studiach. Poza tym pracuj...to też wykonuję obecnie, zwłaszcza umysłowo, robiąc zadania z matematyki, angielskiego itp., ale też w przyszłości na pewno czeka mnie sporo pracy i wysiłku w jakimś bliżej nie znanym mi zawodzie, branży...ale ta trzecia zasada!!! Kompletnie się z nią nie zgadzam i nie zgodzę!!!

Nie chcę tutaj uwypuklać postaci mojej kochanej babci. Ona ma swoje lata, wiek, swoje doświadczenie i wie lepiej o życiu niż ja. Ale, jak babcię kocham, gdy słyszę też trzy słowa, wyraźnie, koło siebie NIE-BUNTUJ-SIĘ to właśnie chcę się buntować! Im częściej słyszę tą okropną kombinację, tym bardziej krew mnie od środka zalewa!

Nie buntuj się. Musisz chodzić do spowiedzi. To jest twój obowiązek. Jesteś katoliczką. Od kogo oczekujesz pomocy? Myślisz, że sama dasz sobie w życiu radę? Będziesz bardzo biedna...
Nie buntuj się. Ciesz się, że chodzisz do tej szkoły. Za moich czasów to każdy chciał się uczyć. Z nauczycielami lepiej nie dyskutować. Oni wiedzą najlepiej co dla was dobre.
Nie buntuj się. Lepiej potulnie zgadzać się na przeciwności losu. Bunt ci w życiu nic nie da...nic nie osiągniesz...

Jestem człowiekiem. Obdarzonym rozumem i wolną wolą. Jestem też nastolatką, która ma prawo, a nawet przywilej, by się buntować! Chcę być inna niż inni, robić to co chcę, osiągnąć coś, czego inni jeszcze nie zrobili...nie tylko dlatego, że nie chcieli. Nie buntowali się...chciałabym iść własną ścieżką, walczyć o tą tak mało powszechną sprawiedliwość. Nie chodzi mi o jakąś zbrojną walkę, nie! Po prostu...bunt jest potrzebny! Nawet wskazany! Bo jeżeli się (tak w skali mikro) na wszystko zgadzasz, podwijasz ogon w kłębek, nie masz swojego zdania i nie sprzeciwiasz się z czymś, z czym się nie zgadzasz...to tak naprawdę nie jesteś zdolny do rozmowy, zamykasz się w sobie, nie uczysz się niezależności i samodzielności. Stajesz się samotny...czasami nawet nielubiany...

To ty decydujesz o swoim losie! Ty wiesz najlepiej, czego się uczysz, co lubisz, co chcesz kiedyś w życiu robić, jak postępować. Popełniaj błędy! Dużo błędów! One cię wzmacniają, ubogacają twoje życie!

Bunt nie tyle jest pomocny. Pomaga w codziennym życiu. Np. jest sprawdzian, który nie był zapowiadany. Chcesz dostać jedynkę tylko dlatego, że nauczyciel sobie zapomniał wpisać do dziennika? Lubisz się uczyć polskiego. Albo fascynuje cię muzyka. Pójdziesz na politechnikę z poczuciem wzgardy wobec matematyki tylko dlatego, że rodzice tego chcą? Pozwolisz, żeby ktoś cię bezpodstawnie beształ nie znając cię naprawdę? Pozwolisz, by twój lekarz gapił się przez cały czas na komputerowy ekran i nawet nie porozmawiał poważnie z pacjentem o stanie zdrowia? Twoje decyzje i twój bunt decydują o twoim dalszym życiu.

Ja już za długo spełniałam czyjeś prośby i nakazy. Byłam posłuszna i robiłam to co powinnam była robić. Potulnie spełniałam każdy rozkaz. Idź do kościółka, ucz się dużo, idź na kółko z matematyki...ucz się, pracuj, nie buntuj...może i jestem inteligentna i sporo się nauczyłam. Miałam wtedy spokój, bo miałam wytyczone reguły, które musiałam przestrzegać. Ale teraz...
Teraz jestem wciąż nieśmiała, czasami nie umiem się odważyć, by cokolwiek powiedzieć. Mam problemy z nawiązywaniem nowych znajomości, z rozmową z drugim rówieśnikiem, bo wciąż czuję, że się wpraszam, mówię bądź robię coś niestosownego. Nie chcę się spotykać z chłopakami. Boję się bliskiego kontaktu z facetem. Jestem zniechęcana by  robić to co kocham najbardziej - robienie bransoletek szkodzi mi na kręgosłup, czytanie na oczy, muzyka na słuch. Kiedy przez większość mojego życia miałam stany zapalne skóry mój bunt był nie na miejscu. Trzeba przyjmować cierpienie z godnością. Bóg mi to kiedyś wynagrodzi. Jestem zamknięta we własnym kręgu. Bo się nie buntowałam...i teraz chcę walczyć o siebie.

Nie mówię, żebyście od razu podnosili rebelię. Po prostu...jeżeli chcecie być szczęśliwi i spełnieni w życiu, chociaż trochę. To zawalczcie o siebie. A jeśli będzie potrzeba. To się buntujcie. Bo nie można żyć ciągle w klatce cudzych zasad i wymagań.

3 komentarze:

  1. O, tak, gdybym ja nie przejawiała zachowań buntowniczych, cóż, wiele okazji, szans, możliwości przeszłoby obok mnie. Buntuję się nawet sama ze sobą (racje rozumu i serca) na każdym kroku. Cóż, teraz tego nie widać, w końcu wykaraskałam się ze szponów tych wyższych racji, bo wiadomo, przecież każdy ma rację, tylko nie my. Ale pytanie jedno, czy ktoś za nas przeżyje życie, czy my sami tak właściwie? Ano właśnie. Trudno, najwyżej popełnimy po drodze wiele błędów, ale to będą nasze lekcje i doświadczenia, to my mamy wynieść stosowne przemyślenia;)

    Eh, o tym naszym młodzieńczym zwłaszcza buncie, można długo dywagować ;p

    OdpowiedzUsuń
  2. Starsi lubią mówić, ale tak naprawdę uważam, że dostosowanie się do ogółu, przytakiwanie i słuchanie wszystkich dookoła może doprowadzić do naszej zguby. Powinno się mieć swoje zdanie, nie bać się go wyrażać i podążać zgodnie ze swoim sumieniem. W końcu to my żyjemy naszym życiem, a nie inni. To my będziemy się musieli uporać z podjętymi decyzjami. Nawet jeżeli coś - za przeproszeniem - spieprzymy, to na własną odpowiedzialność (przynajmniej się czegoś nauczymy). Osobiście uważam, że warto posłuchać czasami innych ludzi, ale nie po to, aby ślepo robić to, co ci każą, tylko przeanalizować co mówią. Niektórzy przekażą coś wartościowego, inni będą opowiadać bzdury. Tych drugich słuchać nie warto. I tyle w tym temacie mam do powiedzenia :P

    OdpowiedzUsuń
  3. Wyobraź sobie, że słyszysz od osoby nad tobą "buntuj się". Co to oznacza? Że skoro masz pozwolenie na bunt, to jest on bezsensowny. Jaki sens ma bunt jeśli jest on dozwolony? Dlatego właśnie słyszysz " Nie buntuj się".

    OdpowiedzUsuń