środa, 9 marca 2016

''Martwica'' serca

Witajcie, kochani!

Tak się ostatnio zastanawiałam, w trakcie trwania rekolekcji wielkopostnych, czy człowiek może nie czuć nic! Żadnych uczuć, emocji...taka totalna obojętność i brak jakiejkolwiek empatii. Ani radości, ani smutku, ani zakochania, ani poczucia spełnienia, ani poczucia rozczarowania...taka totalna martwica serca!


Do czego zmierzam? Nie będę za bardzo wdrażać się w szczegóły, o czym były tegoroczne rekolekcje. Jak się zapewne domyślacie było o Bogu, Maryi, Chrystusie, także o nałogach, o pięknie, kobiecości, o wierze i o codziennych sprawach. Po prostu 6 godzin nauczania życia i wiary w pigułce. Ale tak naprawdę o co mi chodzi?

Słuchając nauczania księdza, który trafił nam się dosyć żywotny i mówił dosyć ciekawie, zdałam sobie sprawę z dwóch rzeczy. Po pierwsze, że to co mówi jest w stu procentach prawdą. Zgadzam się z nim, to o czym mówił wydawało mi się jasne i oczywiste. Uśmiechaj się często, ciesz się, że żyjesz, żałuj za swoje grzechy, rozmawiaj z Bogiem jak najczęściej, walcz ze swoimi słabościami, jeśli idziesz do kościoła z przymusu to lepiej nie idź ( tutaj może odniosę się kiedy indziej... ). Po drugie zdałam sobie sprawę...że to do mnie nie przemawia. A raczej, że nie przemawia to do mojego serca.

Z góry przepraszam wszystkich wiernych i gorliwych katolików, nie chcę nikogo z was obrazić. W tym wpisie chciałabym raczej podkreślić moje uczucia, ( a raczej ich brak ), względem nie tylko tego, co działo się w kościele i czego dotyczyły te nauki, ale także mojego życia codziennego i emocjonalnego, co dla mnie jest również bardzo ważne.

I tak siedziałam z przymkniętymi powiekami, słuchając tych mądrych kazań i dotarło do mnie...nic nie czuję. Nie czuję wyrzutów sumienia, nie czuję żalu czy smutku. Nie czuję radości, podekscytowania, empatii...no nic. Zupełna pustka. Jakbym naprawdę miała serce z kamienia albo w stanie...martwym...wiem, że brzmi to niezwykle fantastycznie i abstrakcyjnie, ale taka jest prawda! Nie wliczam tutaj stresu, którego doświadczam w szkole.
Nie tknęło mi serce, gdy miałam okazję iść do spowiedzi. Wiedziałam, że niczego nie żałuję, choć powinnam, wiedziałam, że wciąż powtarzam te same formułki i nawet gdybym jednego dnia faktycznie postanowiła się poprawić to następnego dnia od nowa zaczęłabym robić swoje. Kiedyś by mnie to może ruszyło...teraz...totalny marazm...

Jedyne, czego ostatnio doświadczam, to gniew! Wszystko i wszyscy ostatnio mnie denerwują! Mama, bo robi grajdoł w domu tak, że nie można oddychać, wujek, bo ciągle ma do mnie jakieś pretensje, a także babcia, która dołącza się do tej krytyki i mało tego to ciągle broni swojego synka, jaki to on święty nie jest, nie zauważając po kryjomu, że pije i zrujnował i wciąż rujnuje sobie życie! I do tego ''mój Krzysiu'', tak jakby moja mama już nie była jej dzieckiem! Wciąż tylko synek i synek, nie dziwię się, że moja mama czuje się mniej kochana...ale już się z tym pogodziła...to jest smutne...i wkurzające! W dodatku ten ciągły przymus, ucz się, pracuj, nie buntuj, idź do kościoła, spowiadaj się...mam dosyć tego, że wciąż inni mnie kontrolują! Nie mogę być niezależna i podejmować sama za siebie decyzje! Czasami we własnym domu czuję się jak w wariatkowie!
( chyba dojrzewam...burza hormonów... )

Kocham moją rodzinę. Kocham mój dom. Na życie nie mogę narzekać. Zawsze może być gorzej...ale naprawdę, moje serce jest poddawane niezwykłym próbom...język też, żeby nie wymlaskać jakieś głupoty i złego bądź kąśliwego komentarza...oddech...

Mam nadzieję, że mój nagły przypływ emocjonalny was nie odstrasza!^^ Muszę to po prostu z siebie wypluć zanim totalnie moje zmartwicowane serce skamienieje albo spleśnieje z tego gniewu, jeżeli już nawiedzi go jakaś emocja...



Apropos emocji...moje serduszko, dzięki magicznemu defibrylatorowi, poczuło radość i ekscytację! Właśnie wygrałam konkurs z Marvel'a! Mój chyba pierwszy udział w jakimkolwiek konkursie! Niebawem będę mogła pochwalić się koszulką z Deadpool'em ^^! Czyli może jednak coś czuję...
 

2 komentarze:

  1. Naprawdę, aż tak źle dzieje się w domu? Już nie mam słów do wujka, teraz domyślasz się, dlaczego wcześniej cichcem wymykam się z domu i wracam do Krk, najczęściej do tej spontanicznie podjętej decyzji w ostatnich minutach przyczynia się właśnie Krzysiu. Powiedz, naprawdę mama tak czuje się odtrącona? Sama nie wiem, jakie przybrać stanowisko w tej patowej sytuacji. Babcia kiedyś w rozmowie na poważnie wyjaśniła mi to, że dlatego syna obdarza większą miłością, bo ten nie ma niczego ani nikogo, tyle że to tylko i wyłącznie jego wina, mamie nie jest łatwiej, ale robi dosłownie wszystko, aby trzymać rodzinę w kupie. Jakby nie patrzył, ma nas, ma pracę, ale sama na to zasłużyła, bo wkłada w to wiele trudu i wysiłku, a wysiłki wujka? Pozostawię bez komentarza. Przykro mi też jest babci, która na pewno wstydzi się tego, co robi jej syn, w końcu jest jego matką i przykro jest jej z tego powodu, że może nie do końca właściwie wychowała wujka i obarcza się winą.

    Hm, wiesz, tak szczerze to uważam, że nie ma totalnej pustki, naprawdę. Owszem, bywają chwilowe sytuacje, takie wyłączanie się, to jest zrozumiałe, też miewałam, ale to jak opisujesz, przypomina mi się dokładnie czas przed maturą. Stres, nerwy a potem ta charakterystyczna pustka. Mam nadzieję, że wnet wszystko wróci do normy;) Nie daj się, tylko!

    Przeżyłam ten etap tak samo, dlatego tym chętniej wyleciałam z gniazda, ale myślę, że swoje rodzinie udowodniłam. Pokazałam, że potrafię, dali mi spokój. Sama to widzisz, nawet relacja z wami uległa zdecydowanej poprawie!:)

    Tym bardziej twoje serce nie może być skamieniałe, kiedy zewsząd targają Tobą emocje ;p

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wiem...ciężko mi powiedzieć jak z tym się czuje mama...na pewno nie jest szczęśliwa z tego powodu, zdaje sobie z tego sprawę i czuje się trochę gorzej z tym...ale mimo wszystko pogodziła się z tym faktem i wie, że nic już nie zmieni...takie mam wrażenie.
      Co do babci...może i masz rację, ale...ma dwoje dzieci, dwie główki i dwa serca, które z jednakową dozą miłości powinna traktować. Wujek święty nie jest, nie wiem, czy część tej miłości jest na miejscu, zważywszy, że to ON wymeldował się z domu, on przez swoje chlanie stracił dobrą pracę i to on jest sobie winien...a mama walczy o swoje i o siebie!

      Usuń