środa, 26 lipca 2017

Adoptuj psiaka, czyli wolontariat Vombelki w krakowskim schronisku

Witajcie, kochani;)

Wolontariuszem w krakowskim schronisku dla bezdomnych zwierząt jestem od listopada zeszłego roku. Długo się zastanawiałam czy chcę to robić, czy nie. W końcu musiałabym zajmować się żywą istotą, która w każdej chwili mogłaby mi zrobić krzywdę; ugryź, podrapać. Jakbym już i tak nie miała problemów ze skórą... poza tym bałam się, że nie odnajdę już czasu na bezinteresowną pomoc w schronisku. Studia, praca w redakcji, inne obowiązki czy nawet chwile dla siebie. Jestem osobą, której trudno jest podjąć decyzję i zawsze ma jakieś wątpliwości. Niemniej chciałam się dowiedzieć czy w ogóle jest sens próbować i czy nadaję się do opieki nad zwierzęciem. Stwierdziłam, że udział w spotkaniu organizacyjnym mi nie zaszkodzi. 


Na tymże spotkaniu zebrała się dosyć spora grupka ludzi. Uzupełniłam ankietę oraz wysłuchałam starszej pani wolontariuszki o zasadach co może robić taki wolontariusz, a czego nie może. Prawdę mówiąc, niewiele usłyszałam z tego co mówiła, bo byłam zajęta wypełnianiem ankiety. Niemniej regulamin został mi ponownie przedstawiony wraz ze szkoleniem, które trwało 20h. Postanowiłam popróbować dalej, a co mi tam. 

Do schroniska przychodziłam w weekendy i środy. Starsza pani wolontariusz uczyła mnie oraz grupkę innych dziewcząt, jak zachować się w stosunku do psa (gdyż na kotki niestety mam alergię), jak zawiązać smycz, pętelkę czy założyć szelki, jak zachować się względem wycofanego psa. Opowiedziała także o całym procesie adopcyjnym, o szpitalu dla zwierząt, o różnych ciekawych przypadkach psów z intrygującymi nawykami (np. pies uzależniony od jedzenia piłek). Wszystkie niezbędne informacje, które każdy wolontariusz powinien wiedzieć, zostały mi udzielone. Teraz, po kilku miesiącach szkolenia, jestem pełnoprawnym wolontariuszem, który może zajmować się psami z boksów ogólnych. Te pojedyncze przeznaczone są dla osób ze znacznie dłuższym stażem. 


Na początku, tuż po szkoleniu, ''w udziale'' przypadło mi pięciu podopiecznych, którymi miałam się zajmować. Sama zresztą wybrałam, gdyż na grupie facebookowej można było się dogadać z innymi wolontariuszami. Jednym z nich jest Cwaniak, psiaczek na powyższym zdjęciu. Przewspaniały piesek, pełen energii i miłości, chętnie wkładający smyczkę, bezproblemowy. Na powitanie staje na dwóch łapkach i uśmiecha się, wystawiając nieco ząbki. Lepiej uważać, bo Cwaniak zaliże cię na śmierć;). Obecnie przebywa w domu tymczasowym i czeka, aż w końcu ktoś się nim zaopiekuje. To naprawdę cudowny pies, nie wymaga jakichś długich spacerów. Zasługuje na prawdziwy, kochający dom. 



Moim kolejnym podopiecznym jest, a właściwie był, Korek. Pies lekko wycofany, nie przepadający zbytnio za smyczką, ale bardzo grzeczny i łagodny, o charakterystycznych króliczych ząbkach. Obecnie już się nim nie zajmuję, gdyż został adoptowany i mam nadzieję, że w nowym środowisku czuje się wyśmienicie. 



Gacuś to mój trzeci podopieczny, którym zajmuję się już dosyć długo. Jest to wycofany piesek, który powoli przekonuje się do ludzi i do smyczy, za którą nie przepada. Jeśli już jednak uda się ją założyć, to chodzi powoli, nie ciągnie i bacznie przygląda się otoczeniu. Jest bardzo niepewny, płochliwy i widać strach w jego oczach, ale z dnia na dzień robi coraz większe postępy i sam lubi podchodzić na głaskanko. Często kładzie swoją główkę na moje kolana i tylko czeka, aż pogłaskam go za uszkiem czy po brzuszku. Przekochana psinka, która zasługuje na troskliwego i cierpliwego właściciela. 




Negro i Mada to również moi podopieczni. Z tym, że Mada znajduje się już w domu tymczasowym i nie mam z nią ''kontaktu''. Oboje to są już starsze psy, staruszki, które szczególnie potrzebują kochającego domu, żeby te swoje ostatnie lata życia spędzić w spokoju i miłości. Oba pieski są bardzo spokojne, nie potrzebują długich spacerów, bez problemu ubierają smyczkę i nie ciągną, jak się wyprowadza je na spacer. Negro dodatkowo to straszny żarłok, jak widzi otwierany plecak to już zaczyna wkładać głowę po smakołyki. Kochane psinki^^! 

Warto też dodać, że Negro (ten czarnuszek z brązowymi brwiami) ma problemy ze stawami, dlatego jego tylne łapy tak dziwnie wyglądają. Prawdopodobnie oba pieski niedosłyszą. 








Wolontariat w krakowskim schronisku nauczył mnie (i dalej uczy) wiele rzeczy. Przede wszystkim, żeby się nie bać, żeby walczyć z własnymi słabościami. Miałam kiedyś nieprzyjemny wypadek z owczarkiem niemieckim, który o mało nie odgryzł mi palca. Po czasie wiem, że pies jedynie starał się bronić swoich właścicieli i to w sumie była moja wina, że wcześniej nie zadzwoniłyśmy z siostrą do drzwi koleżanki. Dzięki swojej ''pracy'' w schronisku zwalczyłam swego rodzaju traumę. 

Poza tym to pies boi się bardziej od człowieka, czego jestem świadkiem w schronisku, gdy widzę czasami te biedne, płochliwe kłębki nerwów. Człowiek w ten sposób niejednokrotnie udowadnia, że jest najgorszą bestią wśród wszystkich żyjących zwierząt na świecie, kiedy doprowadza inną istotę żywą do takiego stanu. Niektóre psy umierają też w schronisku, bo nikt nie chce adoptować staruszka. Nie dziwota, szczeniaczka można jeszcze dużo nauczyć, ale jednak starszy pies to również pies, który zasługuje na spokojną śmierć w dobrym domu. 

Mało tego. Od zawsze pragnęłam mieć psa, ale choroba i warunki mieszkaniowe nigdy na to nie pozwoliły. Po części też sytuacja materialna, gdyż karma czy ewentualne wizyty u weterynarza jednak kosztują. Dzięki wolontariatowi w schronisku mogę chociaż po części spełnić swoje marzenia. Nawet nie wiecie jak ciepło się robi na sercu, gdy pies tak bardzo cieszy się na twój widok, za każdym razem jak przychodzisz i wyprowadzasz na spacer. Kiedy piesek skacze po tobie z radości i aż prosi się o głaskanie. Kiedy patrzy na ciebie tymi swoimi oczyskami, chcąc powiedzieć ''dziękuję za to, że jesteś''. Po prostu pies to jest anioł.


Moi nowi podopieczni, Farciarz (od góry) i Miłosz

Można naprawdę wynieść wiele korzyści z takiego wolontariatu. Uczysz się cierpliwości, zrozumienia, współczucia. Do tego dochodzą korzyści zdrowotne, bo spacer z psem to także spacer dla tego, który wyprowadza. Po czasie stwierdzasz, że brudne ubrania czy buty wybrudzone błotem czy psimi odchodami nie mają żadnego znaczenia. 

Serdecznie zapraszam do odwiedzin w krakowskim schronisku, adopcji psów, kotów, których też jest sporo, brania udziału w konkursach czy różnych przedsięwzięciach, organizowanych przez KTOZ, wpłacania różnych datków na karmy czy leczenie chorych zwierząt. Zostawiam tutaj wszelkie potrzebne linki, które mogą się Wam przydać. Udostępniajcie, dzielcie się informacjami ze znajomymi, pomóżcie znaleźć dom dla tych kochanych istot;). 



Tych stron jest mnóstwo, na pewno jest ich znacznie więcej. Ja Was serdecznie zapraszam i żywię nadzieję, że jakiś piesek znajdzie szczęście u Waszego boku;).


1 komentarz:

  1. Super, że się zaangażowałaś w taką inicjatywę! Te zwierzaki naprawdę zasługują na pomoc. Ilekroć słyszę historie o pokrzywdzonych stworzeniach, serce mi się kraje.

    OdpowiedzUsuń