czwartek, 11 października 2018

Knock, knock, let the Devil in...

Witajcie, kochani!

Przyszedł czas na kolejny film Marvela, czyli Venom. Dla pewnej ścisłości. Film o Venomie nie jest w żaden sposób związany z Kinowym Uniwersum Marvela ani nie posiada żadnych nawiązań do Spider-Mana Toma Hollanda. Jest to oddzielny projekt od Sony Pictures, który próbuje zbudować swoje własne uniwersum superbohaterskie. Zobaczymy zresztą z jakim skutkiem...

Tak czy siak, tenże film wywołał kontrowersje jeszcze zanim wylądował pierwszy zwiastun. Po pierwsze, Sony zamierza zbudować własne uniwersum z udziałem komiksowych bohaterów Marvela, na czele właśnie z Venomem, Morbiusem, Black Cat czy Silver Sable. Po drugie, w opowiadaniu o Venomie nie ma być Pajączka, który jest ściśle związany z personą tego czarno-białego symbionta. Vice versa zresztą. Także od początku sam projekt wzbudzał pewne sensacje i mało kto wierzył w sukces kolejnego świata, który chciał stworzyć Sony (patrz --> seria The Amazing Spider-Man). Ja stwierdziłam, że podejdę do tej kwestii neutralnie i po prostu obejrzę tę produkcję, traktując ją jako czystą rozrywkę, tak jak zresztą każdy inny film o herosach/anty-herosach. Choć przyznam, że bardzo się nakręciłam, gdy dowiedziałam się, że głównego protagonistę/antagonistę ma zagrać Tom Hardy! Czy Tom dobrze się spisał? Jak generalnie wypada Venom i czy warto wybrać się do kina na seans? 


Reżyseria: Ruben Fleischer
Scenariusz: Scott Rosenberg, Jeff Pinkner
Premiera: 05.10.2018 (Polska)
Produkcja: USA
W rolach głównych: Tom Hardy, Michelle Williams, Riz Ahmed
W pozostałych rolach: Scott Haze, Reid Scott, Jenny Slate, Woody Harrelson


Świat ma dość superbohaterów. Wspaniałych kolesi, którzy zajmują się ratowaniem świata. Dlatego teraz nadchodzi on. Venom. Jedna z najsłynniejszych, najbardziej tajemniczych postaci z Uniwersum Marvela.

Eddie Brock (Tom Hardy) to dziennikarz, który nie boi się trudnych tematów. Idąc za jednym z tropów, trafia na ślad przerażającego planu połączenia człowieka z symbiontem. Symbiont to żywy organizm, który musi znaleźć jakiegoś nosiciela. Twórcy eksperymentu nazywają takich ludzi nowym, lepszym gatunkiem, bo symbiont wzmacnia ich siły i cechy osobowości. Tak dobre, jak i złe...

Wkrótce Eddie na własnej skórze przekona się, jak wygląda taka ''współpraca'' z symbiontem. Bo to właśnie jego ciało symbiont Venom wybierze na gospodarza. Czy można zachować człowieczeństwo, gdy tak łatwo jest robić co się chce dzięki sile i niezwykłym umiejętnościom Venoma?

A jednak walka o zachowanie własnej osobowości to tylko początek drogi, a przed Eddiem znacznie trudniejszy pojedynek. 

Eddie Brock (Tom Hardy) to doskonały dziennikarz śledczy. Nie przebiera w środkach i przez to czasami popada w różne kłopoty. Tak się akurat składa, że ma okazję przeprowadzić wywiad z tajemniczym i nieobliczalnym naukowcem Carltonem Drake'm (Riz Ahmed). Dochodzi jednak do spięcia między oboma mężczyznami i cały wywiad kończy się tym, że Eddie traci pracę, swoją ukochaną dziewczynę Annie (Michelle Williams) oraz mieszkanie. Jego życie zostało zrujnowane i biedak próbuje jakoś łączyć koniec z końcem. Nagle zwraca się do niego doktor Dora Skirth (Jenny Slate), która prosi Brocka o pomoc. Wie, że Carlton wykorzystuje biednych ludzi, aby wzięli udział w eksperymentach, które polegają na połączeniu symbionta oraz żywiciela. Po namyśle Eddie decyduje się na współpracę. Jego śledztwo kończy się tym, że sam zostaje zainfekowany, a jego nowym ''kompanem'' zostaje Venom - czarny symbiont, który postanawia zostać na Ziemi i pokrzyżować plany Riota, innego symbionta, który z kolei znajduje się w ciele Carltona Drake'a. Dochodzi do konfliktu, który może na stałe zmienić oblicze świata.


Czytałam przed seansem, że film ten zbiera same negatywne opinie. 30% na Rotten Tomatoes to jest nie najlepszy wynik. Trochę mnie to zasmuciło, bo bardzo czekałam na tę produkcję. Ba, nie mogłam się doczekać! W końcu zobaczę Venoma na ekranie! Powiem szczerze, że bardziej wyczekiwałam Venoma w kinach niż Ant-Man and The Wasp! Także wiadomość, że najnowszy projekt od Sony Pictures nie wypalił bardzo mnie zatrwożyła. Postanowiłam jednak dać filmowi szansę i z optymizmem poszłam do kina. Przyznam Wam, że wcale nie żałuję. Film nie jest wcale taki zły. Bawiłam się przednio, zresztą moja mama też :D.

Na największą pochwałę zasługuje oczywiście Tom Hardy w roli Eddiego Brocka/Venoma. Facet jest mega zdolny i niesamowicie utalentowany. Znałam go już wcześniej z innych filmowych ról i uważam, że Tom Hardy jest jednym z tych aktorów, który całym sobą angażuje się w każdy projekt i dąży do perfekcji. W przypadku Venoma jest nie inaczej. Zarówno w roli upadłego dziennikarza, jak i nieco sarkastycznego symbionta Tom spisuje się na medal (te Tomy chyba tak mają). Każdej z tych person nadaje własną osobowość, a z kolei każda z tych osobowości świetnie się uzupełnia. Interakcje na linii Eddie/Venom to jest chyba najlepszy element w filmie. Każda scena dialogu między nimi jest genialna. Oboje zmieniają się, swoje poglądy czy podejścia do pewnych spraw. Wzajemnie sobie pomagają i uświadamiają pewne rzeczy, których wcześniej nie dostrzegali. Bardzo mi się podoba ta dwoistość obojga i w przyszłości, jak będzie kontynuacja (z Sony nigdy nic nie wiadomo...), to chciałabym zobaczyć jak ich nietypowa relacja się rozwinie. Zwłaszcza, że często ten duet zapewniał najlepsze komediowe sceny :P.


Innymi ważnymi postaciami są Annie czy Carlton Drake. Co do Annie... Doceniam, że do tej roli zatrudniono Michelle Williams. Z tego co wiem jest świetną aktorką, ale w Venomie to jakoś jej kreacja mi nie zaimponowała. Jest typowym love interest głównego protagonisty. Poza tym trochę mnie zastanawia... No dobrze, Eddie nieco przyczynił się do tego, że straciła pracę w firmie, ale żeby od razu z nim zrywać, oddać pierścionek zaręczynowy i zerwać kontakt? W dodatku film nie wyjaśnia ile lat byli z sobą, podejrzewam, że jednak długo, skoro był pierścionek zaręczynowy i wspólne życie w jednym gniazdku domowym, ale żeby od razu odrzucać Eddiego, bo mu nie wyszło w pracy? Kłopoty zdarzają się zawsze i ona powinna raczej go wspierać, a nie zwalać na niego winę. Zresztą i tak udało jej się ułożyć sobie życie, znaleźć nową posadkę, nowego fagasa, a Eddie został sam, bez wsparcia, zapominany... Trochę mnie postępowanie Anne wybiło z pantałyku. Chyba, że ja się na związkach nie znam, to przepraszam. Tak czy siak, cieszę się, że później ogarnęła się i zdecydowała się pomóc Eddiemu/Venomowi. Hurray!

Głównym antagonistą produkcji jest oczywiście fanatyczny naukowiec-wizjoner Carlton Drake. Nie ma żadnych etycznych barier, dąży do celu po trupach, sądząc, że robi to dla dobra ludzkości. No fajne miał te swoje patetyczne przemowy, ale jakoś jego postać wydała mi się dość płaska i nijaka. Nie jest to złoczyńca, którego zapamiętam na długo. Kolejny koleś, który chce dobrze, postępując źle. Potem pojawia się Riot, który przejąwszy ciało Drake'a, chce sprowadzić na Ziemię swoich pobratymców z kosmosu i skonsumować całe życie. Z początku Venom chce tego samego, potem dzięki Eddiemu zmienia zdanie, i chce pokonać Riota. Nie wiem, odnoszę wrażenie, że ciężko teraz o porządną kreację villaina, ale mam przeczucie, że w kolejnej odsłonie będzie o wiele lepiej, bo pewnikiem pojawi się Carnage (Woody Harrelson).


Generalnie film naprawdę nie jest taki zły jak go malują. Gra aktorska jest na dość wysokim poziomie, muzyka w wykonaniu Ludwiga Göranssona (ten sam co stworzył ścieżkę dźwiękową do Black Panthera) jest świetna. Motyw przewodni Venoma przyprawia o gęsią skórkę, a elementy gitary czy smyczków nadają produkcji unikatowego klimatu, który też mnie kupił. Jest mnóstwo scen akcji, pościgów (najlepsza, według mnie, scena pościgu <3), co usatysfakcjonuje każdego fana kina sci-fi/akcji.

Co może się nie spodobać to pewien bałagan fabularny czy w efektach specjalnych. Ogólnie rzecz biorąc, to Venom wygląda naprawdę epicko i wszelkie momenty, gdy się przemienia, są naprawdę miodem dla oka. Niemniej czasami to wszystko działo się za szybko. Gubiłam się momentami w scenach walk, zwłaszcza w finałowym starciu między Venomem a Riotem. To wszystko się tak zlewało z sobą, barwy nachodziły na siebie i wszystko było takie chaotyczne, że ciężko było mi się po prostu połapać w tym, co się dzieje na ekranie. Lubię obserwować dokładnie sceny akcji, dlatego trochę mi szkoda, że nie widziałam wszystkiego w 100%. No chyba, że już totalnie oślepłam!


Poza tym jest trochę nieścisłości w fabule, które może nie przeszkadzają w odbiorze filmu, ale jak się tak dłużej zastanowić, to coś się może nie zgadzać. O postępowaniu Annie już wspomniałam, ale np. co się stało z szefem Brocka. Eddie zostawił mu zdjęcia na biurku, ale potem w ogóle ten facet się nie pokazuje. Poza tym w scenie, gdy Eddie bada sprawę w laboratorium i ucieka z budynku po tym, jak został zakażony, to ta doktor Dora Skirth jakby potem znika. Eddie od tej pory musi stale uciekać przed podejrzanymi knypkami, a ją dopiero pokazują jak przyznaje się przed Drake'owi do całego zdarzenia. A skoro o Drake'u mowa... Na początku przeprowadzał te wszystkie eksperymenty, aby w przyszłości ludzie w połączeniu z symbiontami mogli żyć w kosmosie, gdy Ziemia już nie poradzi sobie z przeludnieniem etc. Potem jak już nawiązuje sojusz z Riotem to nagle on chce sprowadzić te organizmy, by mogły się rozprzestrzenić na naszej planecie i zabić wszelkie żyjące istoty. Coś mu się w główce poprzestawiało? Może to zdolność Riota, czyli manipulacja swoim żywicielem, ale... Jakoś tego nie kupuję. Pewnie jeszcze taką jakąś dziurę mogłabym znaleźć (jak coś to zapodajcie albo wyjaśnijcie mi, jeśli czegoś nie zajarzyłam), ale dopiero po seansie spostrzegłam te błędy. W trakcie oglądania nawet nie zwróciłam większej uwagi.

Summa summarum, Venom to naprawdę całkiem dobrze zrobiony film. Origin story głównego bohatera jest całkiem dobry, choć wiadomo. Bez Pajączka trzeba było szukać innych rozwiązań. W pewnych momentach efekty specjalne były jakoś niedopracowane czy aż nadto przesadzone, a początek filmu troszeńkę mi się dłużył. Może też widzom przeszkadzać zmiana tonu w filmie, w sensie takie skakanie na pograniczu horroru, sci-fi, dramatu psychologicznego czy komedii. Niemniej produkcja jest naprawdę dobra. Gra aktorska jest świetna, a i nie ukrywam, że dwie sceny po napisach również bardzo mi się spodobały. Będzie jatka! Daję Venomowi takie 8/10. Zobaczymy jak Tom dalej pociągnie tę serię.


3 komentarze:

  1. Będę musiała obejrzeć ten film, bo to jednak Marvel. Nie spieszy mi się jednak, aby iść do kina na tę produkcję.

    OdpowiedzUsuń
  2. Słyszałam o tym filmie, nie zagłębiłam się jednak w jego fabułę. Sama jednak wierzę, iż to 9,1 na Filmwebie dla roli Hardy'ego nie wyczarowało się z niczego :) Samego aktora widziałam w dwóch produkcjach i jakoś mnie nie powalił, dobrze, "Venoma" obejrzę, by się rozerwać - obecne filmy o superbohaterach są niesamowicie śmieszne, nawet przyćmiewają duży natłok wątków sci-fi. Jednak moim ulubionym przygodowym/akcji filmem jest zdecydowanie "Deadpool 2", chyba nikt go nie pobije!
    Michelle bardzo lubię, jednak czasem wsadzanie tej drugiej połówki w filmach przygodowych, takich jak właśnie większość Marvela jest niepotrzebne, a przecież muszą zawsze jakie love story wykreować. Znam Michelle z innych ról i z całego serca jej życzę lepszych oraz bardziej ambitnych postaci.
    Jestem mi naprawdę przykro, że wcześniej nie dało się skomentować tego i wcześniejszych Twoich postów. Bardzo lubię Cię czytać, sama jestem szczęśliwa, widząc Twoje komentarze... :) Czy będziesz taka miła i mi wybaczysz :)
    Życzę rewelacyjnego wieczoru!
    Emma ♥

    blogomoichzainteresowaniach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hardy spisał się rewelacyjnie w roli Venoma i był największą zaletą całej produkcji. Dlatego myślę, że warto byłoby się samemu przekonać. Może i Tobie spodoba się jego performance:).

      ''Deadpool 2'' to faktycznie super świetne kino akcji i komedia. Myślę, że akurat w przypadku Marvela to dobrze, że serwują trochę śmieszków. Inaczej nie wyobrażam sobie chociażby Strażników Galaktyki czy Spider-Mana <3.

      Akurat odnoszę wrażenie, że Michelle w ''Venomie'' nie wykazała się zbytnio rewelacyjną grą aktorską, bo po prostu taki dostała scenariusz i musiała się go trzymać, aby mógł zabłysnąć kto inny. Może w kontynuacji będzie miała więcej do odegrania, choć przyznam, że w filmie była z nią jedna scena, która mnie zaskoczyła, i to nader pozytywnie :).

      Nic nie szkodzi, droga Emmo. Przeboleję tę stratę! Dziękuję za ciepłe słowa <3.

      Usuń