piątek, 3 listopada 2017

Nowe przygody Boga Piorunów, czyli ''Thor; Ragnarok''!

Witajcie!

Oj, od bardzo dawna czekałam na ten film. Cała kampania reklamowa wywoływała u mnie istną burzę emocjonalną. Wszelkie zwiastuny, spoty telewizyjne, plakaty, fan arty... z każdej strony byłam bombardowana coraz to nowszymi informacjami i ciekawostkami, które aż kusiły i błagały, by już obejrzeć produkcję. Moja ekscytacja sięgnęła zenitu, gdy mogłam wreszcie zobaczyć najnowsze dzieło, traktujące o przygodach gromowładnego Thora. Tak więc, przejdźmy do rzeczy!


Reżyseria; Taika Waititi
Scenariusz; Craig Kyle, Christopher Yost, Eric Pearson
Premiera; 25.10.2017 (Polska)
Produkcja; USA
W rolach głównych; Chris Hemsworth, Tom Hiddleston, Cate Blanchett, Tessa Thompson, Mark Ruffalo
W pozostałych rolach; Idris Elba, Jeff Goldblum, Karl Urban, Anthony Hopkins, Benedict Cumberbatch, Taika Waititi, Rachel House, Clancy Brown, Matt Damon


Trzeba przyznać, że wcześniejsze filmy, opowiadające o przygodach Thora, nie były jakieś zniewalające. Pierwszy Thor z 2011 roku był dosyć średnią produkcją. Fabuła średnia, pomysł średni, generalnie szału nie było, ale nie można powiedzieć, że było tragicznie, bo nie było. Druga z kolei część Thora o tytule Thor; The Dark World również nie była powalająca, acz będę jedną z nielicznych osób, która uważa, że sequel jest lepszy od części pierwszej. Wiem co mówię, bo drugi film o Thorze został zasypany falą hejtu i tak czytając czy słuchając przeróżne opinie można było wysnuć wniosek, że Mroczny Świat to jest najgorszy film Marvel Cinematic Universe. Można więc powiedzieć, że gromowładny bóg miał pecha, a jedynym elementem, dla którego ludzie chwalili te filmy, to był Loki. Złą passę miał przerwać trzeci z cyklu film, który w założeniu miał wyróżniać się pod każdym możliwym względem. Czy Thor; Ragnarok to najlepszy film o blond-włosym herosie? Czy przebija Strażników Galaktyki, jeśli chodzi o poczucie humoru? A może jest to najlepsza jak do tej pory produkcja Domu Pomysłów?

Trzeci z kolei film opowiada o losach Thora (Chris Hemsworth), który musi zapobiec końcu świata, czyli tytułowemu Ragnarokowi. Wiele jednak się zmieniło od ostatnich wydarzeń. Odyn (Anthony Hopkins) został skazany na banicję i wylądował gdzieś na Ziemi, Loki (Tom Hiddleston) wprowadza anarchiczne rządy w Asgardzie, a na horyzoncie pojawia się potężna Bogini Śmierci, Hela (Cate Blanchett), która pragnie tronu i nie cofnie się przed niczym, by odzyskać to co jej się należy. Niewiele jednak Thor może zrobić, gdyż wkrótce traci swój młot, a sam ląduje na przedziwnej planecie Sakaar, gdzie na arenie gladiatorów musi zmierzyć się ze swoim ''kolegą z pracy'', czyli Niesamowitym Hulkiem (Mark Ruffalo)!.


Do kina szłam z bardzo pozytywnym nastawieniem. Długo czekałam na ten film, bo od początku wzbudził moją ciekawość. Pierwsze trailery pokazały, że będzie zabawnie, kolorowo, wręcz absurdalnie, a klimatem produkcja nawiązywać ma do lat 80., czyli że będzie jeszcze kiczowato i coś na kształt Strażników.... Ja lubię się śmiać, lubię zmiany i uwielbiam Lokiego. Powiem Wam szczerze, że w ogóle się nie zawiodłam i mogę śmiało powiedzieć. Nie traćcie czasu, tylko idźcie do kina! Film jest niesamowicie niesamowity pod każdym możliwym względem. Żeby nie było chaosu, to zacznę może od bohaterów i fabuły, a potem przejdę do części technicznej i oprawy muzycznej.

Główną siłą napędową całej produkcji jest oczywiście sam Thor i jego nietypowa relacja z Bogiem Psot i Oszustw. Thor się zmienił. Jest inny, bardziej doświadczony, sam potrafi już przewidzieć kiedy Loki kombinuje i na pewno podłapał poczucie humoru po Tony'm Starku. Wcześniej jakoś nie przepadałam za Thorem. Nie czułam z nim jakiejś emocjonalnej więzi, nie umiałam się z nim utożsamić i był dla mnie zbyt idealny. Po obejrzeniu Ragnaroku z miejsca go polubiłam i zaczęłam mu kibicować. No i w końcu dotarło do niego, że bez młota jest równie silny, a nawet silniejszy, co bez Mjolnira. Loki (którego w filmie jest zdecydowanie więcej, yay!) także się zmienił. Nadal jest złośliwym kombinatorem, ale widać, że drzemią w nim pokłady dobra i teraz, kiedy Thorowi już wszystko jedno co się dzieje z bratem i zdaje sobie sprawę, że nie odmieni natury Lokiego, ten psotnik zaczyna walczyć i upominać się wręcz o uwagę Thora. Ich skomplikowana więź jest przecudnie przedstawiona w filmie i każda scena interakcji między nimi jest bombowa.


Innym ogromnym plusem jest pokazanie przemiany jaką odbył Hulk. Potrafi mówić, potrafi zrobić coś więcej niż tylko ''Hulk, smash'', zaskakuje w pewnych momentach. Zielony Olbrzym przypomina małe dziecko, które jest impulsywne, uparte i obrażalskie. Hulk tym razem odgrywa sporą rolę w filmie i cieszę się, że miał okazję pokazać, że nie jest tylko bohaterem drugoplanowym, jak to we wcześniejszych filmach się zdarzało (nie wliczam tutaj The Incredible Hulk, gdzie w rolę wcielił się Edward Norton). Tak samo Bruce Banner, po 2 latach nie bycia w swoim właściwym ciele, również okazał się być ciekawie napisaną postacią.

Warto też wspomnieć o dwóch głównych postaciach kobiecych, a mianowicie Heli oraz Valkirie (Tessa Thompson). Ta pierwsza to jest istne zło! Może jej motywy mnie specjalnie nie przekonały. Owszem, chce rządzić Asgardem, ale jakoś nie przeszkadza jej zabijanie wszystkich mieszkańców... czerpie moc z Asgardu i jednocześnie chce zniszczyć pozostałe Dziewięć Światów. No fajnie, coś nowego. Niemniej postać wykreowana przez Cate Blanchett ma w sobie coś, co naprawdę niepokoi i wzbudza respekt. Sposób, w jaki się porusza, przemawia, patrzy, gestykuluje. Nawet jak zakłada ten swój hełm i w jednej chwili rozprawia się z co najmniej połową asgardzkich wojowników. Jest to istna maszyna do zabijana. Zdziwić też może fakt, że jej historia ma korzenie jeszcze głębiej osadzone w historii MCU, co jest niezwykle zaskakujące i osobiście zaimponowało mi pokazanie  losów Heli z perspektywy czasu.


Druga bohaterka, czyli Valkirie, jest najlepszą definicją słowa ''badass''. Asgardzka wojowniczka, która doświadczyła sromotnej klęski w bitwie, popada w alkoholizm i dostarcza kolejnych pretendentów do walki na arenie. Nie zależy jej na niczym, tylko na kolejnym mocnym trunku. Jest sarkastyczna i nieobliczalna, a sama w walce nie ma sobie równych. Wzbudza respekt zarówno Thora, jak i Lokiego, dlatego może z nią nie zadzierają;P. Jest przecież słynną Valkirią! Tessa bardzo sprawdziła się w swojej roli i chciałabym zobaczyć ją jeszcze kiedyś w akcji.

Innymi cudownymi elementami w produkcji, o których muszę napomknąć, są postać Grandmastera (Jeff Goldblum) oraz Korga (Taika Waititi, czyli sam reżyser!). Zarówno jeden, jak i drugi, to są typowi złodzieje scen. Gdziekolwiek, kiedykolwiek się nie pojawiają wywołują uśmiech na twarzy i salwę śmiechu. Kocham, kocham i jeszcze raz kocham! Cieszyć może także krótki występ Doctora Strange'a (Benedict Cumberbatch). Pojawił się dosłownie na moment, tak już można dostrzec, że sporo się doszkolił od poprzedniego jego starcia z Dormmamu. Doszedł już do pewnej wprawy i miał swoje trzy grosze do powiedzenia/pokazania.


Jedynym bohaterem w filmie, który jakoś nie bardzo przypadł mi do gustu, jest Skurge (Carl Urban). POCZĄTEK SPOJLERA Gostek, który jest popychadłem, staje po stronie Heli,  żeby potem nagle się nawrócić KONIEC SPOJLERA. Niby pięknie i szlachetnie, ale tego nie kupuję i koniec. Inne postacie, które możecie znać z poprzednich części to np. Odyn, Heimdall (Idris Elba) czy króciuchny (aż zbyt króciuchny) występ Wojów Trzech.

Co ciekawsze, najfajniejszym elementem w filmie wcale nie jest główny wątek, czyli Ragnarok, koniec świata. Bardziej wciągająca jest ta otoczka wokół, czyli pobyt Thora na Sakaarze, powstawanie teamu i próba ucieczki (coś na kształt właśnie Strażników Galaktyki).


Jeśli chodzi o efekty specjalne to jest naprawdę wysoki poziom. Wizualnie Thor; Ragnarok to istna uczta dla oczu i uszu. Jest mnóstwo kolorów, intrygujących kreatur, przeróżnych światów. To wszystko tworzy przepiękną, artystyczną całość, na którą patrzy się z rozkoszą. Nie inaczej ma się sprawa w przypadku scen walk, których jest od groma i są pokazane przecudownie. Nie ma niepotrzebnych cięć czy kadrów, wszystko widać bardzo dokładnie, czasem nawet w zwolnionym tempie. Tak samo jest z muzyką skomponowaną przez Marka Mothersbaugha, która ewidentnie nawiązuje do klimatu lat 80. Zastosowano mnóstwo charakterystycznych dźwięków, kojarzących się z minionymi latami, nie zapominając także o partii orkiestralnej. To wszystko zostało właściwie wyważone i odpowiednio dopasowane do konkretnej sceny w filmie. Dodatkowo motyw przewodni, czyli utwór Immigrant Song Led Zeppelin dostarcza jeszcze większej adrenaliny i jak ulał pasuje do filmu. Istne cudeńko dla zmysłów.

Podsumowując, Thor; Ragnarok jest filmem rewelacyjnym, który na pewno zaskakuje i zachwyca. Jest mnóstwo easter eggów, ciekawych zwrotów akcji. Z kina wyszłam jak naćpana, bo jest to niesamowite doświadczenie, totalna jazda bez trzymanki. Owszem, kilka scen było, jak dla mnie, trochę naciąganych i potraktowanych po macoszemu, zwłaszcza motyw Wojów Trzech, a niektóre dowcipy tak nie do końca bawiły i zostawiały lekki niesmak, tak ogólnie rzecz ujmując, film jest wspaniały i polecam czym prędzej wybrać się do kina! Niewątpliwe Thor 3 to najlepsza część z trylogii. Całość oceniam na porządne 9/10!



PS. Są dwie sceny po napisach. Jedna w szczególności nawiązuje do kolejnego filmu. 

4 komentarze:

  1. Byłam nahajpowana tymi wszystkimi trailerami i samą świadomością, że to TAIKA WAITITI, ale nie miałam okazji jeszcze wybrać się do kina. Ale teraz jestem już stuprocentowo pewna, że sobie tego nie odpuszczę. Nie ma mowy. :D
    meganeuraa.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. Byłam i się zakochałam :D Nie wiem, co miałabym więcej powiedzieć, ale kocham to. Tyle muzyki, kolorów, scen, śmiechu, bohaterów, dialogów, po prostu wszystko.
    Jednak najbardziej zakochałam się właśnie w Lokim (chociaż jego kocham od zawsze), no i Thor w krótkich włosach jest dużo lepszy (zdania nie zmienię). I te śmieszne sceny :D
    Jedna scena mnie całkowicie rozbroiła, a nie w sumie dwie :D Masz jeden gif z jednej z nich, to to z tymi pistoletami i braćmi, to było boskie, a druga to z tym obcinaniem włosów :P (nie mogłam przestać się śmiać, chociaż jednocześnie chciało mi się płakać)

    http://0zuzol0.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  3. Czuję lekki niedosyt . Głównie przez wplatywanie "śmieszkowatości " do marvelowskich filmów. .Nie wiem . Może to od momentu kiedy zobaczyłęm "Batman vs Supermana" i ten mroczny klimat potęgowany muzyką Hansa Zimmea . . Aczkolwiek sam film sam w sobie nie był zły . Napewno spodobała mi się postać Heli oraz ewolucja Thora . Jednym słowem z kina wyszedłem - uśmiechnięty ;)

    OdpowiedzUsuń
  4. Czuję lekki niedosyt po obejrzeniu filmu głównie przez wplatywanie żartów i takiego jakby to ująć "śmieszkowania " . W sumie zaczeło mi to przeszkadzać po obejrzeniu Batmana kontra Super w którym był ten niesamowity efekt grozy potęgowany muzyką Hansa Zimmera. Aczkolwiek sam Thor napewno zaskoczył mnie rolą Heli w której było widać okrucieństwo a zarazem spokój i inteligencje . Jednym słowem z kina wyszedłem - uśmiechnięty ;)

    OdpowiedzUsuń