środa, 15 czerwca 2016

Jak żyję, czyli jak to teraz z tym AZS...

Witajcie, kochani:)

Niby mam już te wakacje, ale ciągle się z czymś nie wyrabiam^^! Prawdę mówiąc, takie ''niewyrabianie się'', kiedy nie ma stresu, pośpiechu i nadmiernej ilości materiału do nauki bardzo mnie cieszy! W końcu teraz dużo czytam, robię bransoletki z muliny, spotykam się ze znajomymi, oglądam i recenzuję filmy Marvela, co chyba mnie najbardziej pochłania, wysypiam się, ogólnie...nie nudzę się, a wręcz z nadmiaru zajęć się nie wyrabiam^^! Korzystam z tego czasu jaki jest mi dany (w końcu to najdłuższe wakacje mojego życia!) i nadrabiam zaległości w realizowaniu swoich zainteresowań, pasji, których nie mogłam realizować na roku szkolnym. No i czuję, że wreszcie tych wakacji nie marnuję tylko na spaniu, oglądaniu telewizji i słuchaniu bezmyślnie muzyki (choć takie dni też mi się zdarzają;]).


Nie tego dotyczy jednak mój dzisiejszy wpis (choć może w jakimś stopniu...);]. Dawno nie pisałam jak się miewa moja bidna atopowa, zmęczona życiem i drapaniem skóra. Ostatnio było podsumowanie terapii immunosupresyjnej, o ile się nie mylę...już chyba będzie rok odkąd nie biorę Cyklosporyny. Powiem wam, że jest dobrze! Choć nie powinnam krakać...;].

Do wewnątrz zażywam właściwie tylko jedną tabletkę dziennie. Jest to porcja siarki, wygląda jak czarny króliczy bobek w kapsułce i powinno się łykać ją trzy razy dziennie...mi jednak jedna wystarcza. Z początku nie chciałam łykać kolejnej chemii, która mogłaby mi zaszkodzić...ogólnie to boję się nowości, bo wiem, że mój organizm różnie znosi różne eksperymenty. W końcu jednak się zdecydowałam, naciski mamy trochę przyspieszyły podjęcie decyzji;].
Początki bywają trudne. I tak było w tym przypadku. Przez pierwsze 2-3 dni latałam do kibla nieustannie, myślałam, że zjadłam coś ciężkostrawnego i będę miała biegunkę. W dodatku ciągle odbijało mi się siarką. Smakowało jak kościół, taki stary i dla zwiedzających...potem jednak dotarło do mnie, że organizm oczyszcza się z toksyn. Najwięcej tych paskudnych bakterii i wirusów, które szkodzą mojej skórze, znajduje się w jelitach! Po paru dniach stan skóry wyraźnie się poprawił. Stała się gładsza i ogólnie mniej swędziało.

Na pewno wpłynęły też na to inne kosmetyki z serii ''siarkowej'' m.in. szampon (akurat tego nie lubię, paskudnie po tym pieką oczy!) o cytrynowym zapachu, płyn przeciw swędzeniu (przyjemny chłodek, bardzo przyjemny), tłustą maść o zapachu dzikiej róży oraz płyn do kąpieli, którego tylko raz użyłam.

Szczerze mówiąc to cieszę się, że mama kupiła te produkty i w ten sposób zmusiła mnie bym z nich korzystała. Teraz naprawdę świetnie się czuję! Mam mniej plam, łuszczenie skóry jest znikome, swędzenie znacznie mniejsze, właściwie to czuję się już zdrowo! Owszem, zdarzają się plamy, czasami na twarzy, ale nie utrzymują się tak długo jak kiedyś. Zdarza się, że skóra jest sucha i napięta, nie utrudnia mi to jednak ruszania się. Warto jednak było ryzykować...:)

Gdy tydzień temu zrobiłam sobie taką dłuższą kąpiel...czułam się wyśmienicie! Nie piekło mnie, a przynajmniej nie tak sakramencko jak kiedyś. Było przyjemnie, mogłam spokojnie się umyć, a wraz z wyjściem spokojnie wysuszyć i posmarować. Czułam się lżejsza, jakbym straciła ciężki balast...tak przyjemnie się nie czułam już od paru lat, tocząc niejeden bój z wodą podczas każdego mycia ciała...taka mała rzecz jak zwykła kąpiel a tak cieszy! Nawet nie wiecie jaka to radość i szczęście móc z powrotem, jak małe dziecko, pultać się w wodzie! Dla niektórych to codzienność, dla innych...przywilej!

Oczywiście sporadyczne ataki alergiczne się zdarzają i niestety wpływają na moją skórę. Chociażby miksowanie ciasta i wpadająca mąka i kakao do oczu oraz słodkie i przepyszne truskawki, przez które cierpiałam 4 dni aż czerwień i smród ode mnie bijący w końcu zeszły...bąble też mnie nachodzą w najmniej spodziewanym momencie...tego jednak nigdy nie przewidzisz...

Zostają tylko paskudne blizny i zaplamienia, które szpecą mnie trochę...na to jednak puszczam oko:).
Jeżeli tak ma wyglądać moja atopia to mogę tak cierpieć!

1 komentarz:

  1. Naprawdę tyle minęło czasu, odkąd brałaś ten eksperymentalny lek? Jestem pod wrażeniem, raz, że tyle czasu upłynęło (w zatrważającym tempie), a dwa, że tak na Ciebie dobrze oddziałuje brak jego spożywania i to, że świetnie się trzymasz. Przecież pamiętasz jak było początkowo, nie zapowiadało się na poprawę. Masz rację, jednak warto nie zapeszać, ale też można pozostać przy pozytywnej myśli ;)
    Niesamowita, nie docenia się tego, ale zobacz, ile mama ci kupuje tak na dobrą sprawę " w ciemno" kosmetyki, a skóra nie buntuje się, to ogromny sukces, tak uważam. Jeszcze mnie czeka przygoda z siarką, tylko czekam na koniec egzaminów, bo skoro mówisz o tych niezbyt przyjemnych skutkach ubocznych, lepiej nie ryzykować nad to. Ale sama byłabym rada, gdyby mój organizm solidnie się oczyścił i nie miała przy okazji problemu z trądzikiem, który ten niechciany wtargnął po odstawieniu hormonów ;(
    Także tutaj wielkie brawo za upór mamy, tym razem przydał się i super, że się temu ugięłaś. Sama piszesz o niespodziewanych zmianach, widzisz, podobno wiara czyni cuda ;P
    Hihi, no to super. Za jakiś czas to będziesz mogła na spokojnie i regularnie brać takie dłuższe kąpiele. Naprawdę cieszę się, że mogę tyle dobrych słów o Twoim stanie zdrowia poczytać ;*

    OdpowiedzUsuń