piątek, 24 czerwca 2016

''Frank Castle umarł, narodził się...Punisher''!

Witajcie, kochani!:)

Postanowiłam, że skoro już jestem przy Punisheru, to już przy nim pozostanę:). Tym razem wersja z 2004r., a przede mną jeszcze jeden film z cyklu o Mścicielu:).
Przy okazji to będę recenzować tak seriami, żeby też nawet laik zrozumiał o co chodzi i nie pogubił się:).


Reżyseria ; Jonathan Hensleigh
Scenariusz ;  Jonathan Hensleigh, Michael France
Premiera ;  18.06. 2004 (Polska)
Produkcja ; Niemcy, USA
W rolach głównych ; Thomas Jane, John Travolta
W pozostałych rolach ; Will Patton, Rebecca Romijn, Laura Harring, Ben Foster


Agent FBI Frank Castle (Tom Jane) właśnie zamierza odejść ze służby i wreszcie poświęcić się rodzinie. Czeka go jeszcze do wykonania ostatnie zadanie. Misja kończy się pomyślnie. Prawie, bo podczas niej ginie syn szefa mafii. Castle, myśląc, że już ma wszystko za sobą, wraz z żoną i synem jedzie na upragnione wakacje do rodziny. Tymczasem Howard Saint (John Travolta) w zemście zabija całą rodzinę Castle'a. On samemu ledwie uchodzi z życiem i poprzysięga zemstę na oprawcy. Tak rodzi się Punisher!

Fabuła mniej więcej podobna do filmu z 1989r., ale za to w tymże filmie lepiej uchwycono postać głównego bohatera. Pokazano go jako agenta, jako ojca i męża, jego całą rodzinę...to wszystko i więcej daje nam w miarę dokładny obraz, jakie były motywy działania Franka i jak mocno przeżywa śmierć bliskich. W przeciwieństwie do Punishera Dolpha Lundgrena Punisher Toma Jane bardziej przypomina człowieka niż zabijającą w pasji maszynę (takie przynajmniej odnoszę wrażenie). Ponadto jest sprytniejszy, używa nie tylko karabinów i broni wszelkiego rodzaju, lecz także inteligencji, gdy wrabia w romans żonę Howarda (Laura Harring) i jego najlepszego przyjaciela (Will Patton). Tak więc według mnie w roli Mściciela zdecydowanie lepiej wypada Thomas Jane (i czacha na jego koszuli, dziękować!):).

Nie mogę też pominąć postaci villaina, Howarda Sainta, który też wywarł na mnie niemałe wrażenie. Już pomijam fakt, że to przecież John Travolta, a ten to umie grać i postać dobrą, i postać negatywną! Jego zemsta jest ślepa, mści się, bo zginął jego syn, który sam się wplątał w niefortunną transakcję. Nikogo nie słucha, zabija z zimną krwią. Jego żona (Laura Harring) sama też podsyca go, by zabił całą rodzinę Castle'a, nie tylko syna...jest zły i zimny, a ja to kupuję:). Zresztą, takim towarzystwem też się otacza...

Innym plusem są trzej sąsiedzi Franka w nowym domu, Joan, Dave i pan Bumpo. Są tak mili i sympatyczni, traktują Franka jak członka rodziny. Najbardziej widać to w scenie przy kolacji czy jak torturują Dave'a. I ta scena z Rosjaninem!^^ Parę razy się nieźle uśmiałam!^^

Ogólnie to film mi się podobał:). To powinno być dziwne, zważywszy, że wersja filmowa z Dolphem Lundgrenem wśród widzów jakoś lepiej się przyjęła, tak w moim przypadku ta wersja z 2004r. mnie bardziej przekonała. Co prawda scena końcowa była trochę za krótka, a sama śmierć Howarda przypomniała mi śmierć Hektora gdy zginął z rąk Achillesa (dosłownie!), akcja była na przyzwoitym poziomie...bawiłam się całkiem dobrze:). Moja ocena to 7/10.

2 komentarze:

  1. Coraz lepiej z tymi ocenami, jest dobrze, cieszy mnie to!
    Czyli jak rozumiem, jest to ta sama wersja tyle że bardziej rozbudowana w porównaniu do wcześniejszej recenzji, jaką zamieściłaś?:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Hmmm...tzn. jest to oddzielny film i nie ma nic wspólnego z poprzednim, poza ogólnym zarysem fabuły:). To jeszcze nie jest Marvel Cinematic Universe, gdy jeden film łączy się jakoś z drugim np. przez sceny po napisach.

      Usuń