piątek, 17 marca 2017

One Last Time, czyli Pożegnanie z Loganem...

Witajcie, kochani;).

 Szczerze mówiąc, to z bólem i smutkiem biorę się za pisanie tej recenzji. Więcej już nie będzie nam dane oglądać Hugh Jackmana w roli Wolverina (i oby nie próbowali wcisnąć nikogo, kto miałby ponownie wcielić się w tą rolę!). Po siedemnastu latach bycia Rosomakiem i wystąpieniu w właściwie każdym filmie z serii X-Men czas nadszedł, by w końcu rozstać się z tą niezapomnianą i kultową już rolą. ''Logan'' to jest właśnie takie symboliczne pożegnanie...



Reżyseria; James Mangold
Scenariusz; Michael Green, Scott Frank, James Mangold
Premiera; 03.03.2017 (Polska)
Produkcja; USA
W rolach głównych; Hugh Jackman, Patrick Stewart, Dafne Keen, Boyd Holbrook
W pozostałych rolach; Stephen Merchant, Richard E. Grant, Elizabeth Rodriguez, Eriq La Salle


Nominowany do Oscara Hugh Jackman (''Les Miserables. Nędznicy'') po raz ostatni wciela się w rolę Logana; Wolverin'a, bohatera, który stał się legendą. W niedalekiej przyszłości zmęczony życiem Logan czuje się zagubiony w świecie, w którym zdziesiątkowani mutanci X-Men żyją na marginesie społeczności ludzkiej. W kryjówce przy granicy meksykańskiej opiekuje się schorowanym Charlesem Xavierem (Patrick Stewart - seria ''Star Trek''), znanym jako Profesor X. Wysiłki Logana, by ukryć się przed światem i ochronić swoje dziedzictwo, zostają zniweczone, gdy pojawia się młoda mutantka, ścigana przez mroczne siły. Profesor X przekonuje Logana, by wziął udział w ostatniej misji, w której stawką jest życie dziewczyny, jedynej nadziei rasy mutantów.

Pozwolę sobie do tegoż ulotkowego opisu fabuły, dodać kilka słów od siebie.

Logan pracuje jako szofer. Jest już starszym, siwiejącym panem, który kuśtyka na jedną nogę, kaszle spazmatycznie, plując krwią, wspomaga się też okularami. Jego adamantowy szkielet po tylu latach zaczyna mu sprawiać kłopoty, bowiem wszelkie rany nie goją się już tak szybko, a organizm sam sobie szkodzi. Do tego można jeszcze dodać bezsenność i uzależnienie od alkoholu. Po prostu wrak człowieka.

Jego jedynym celem jest zdobycie pieniędzy i kupienie wymarzonej łodzi Sunseeker, na której wraz z Profesorem Xavierem podróżowaliby spokojnie po morzach i oceanach. W ten sposób nie musieliby się już chować w dzikich pustkowiach, z dala od ludzik siedzib.

Nature made me a freak. Man made me a weapon. And God made it last too long.

Skoro już wspomniałam o profesorze... Demencja starcza mocno daje mu się we znaki. Momentami zamienia się w dziecko, zapomina wiele rzeczy, a co gorsza w chwili ataku, potrafi sparaliżować osoby znajdujące się w jego pobliżu. Sam Logan i Caliban (Stephen Merchant), mutant-albinos, (którego niegdysiejszą mocą było tropienie innych mutantów), obecnie pomagający w opiece nad starcem, nie są w stanie opiekować się osobą, która w najmniej spodziewanym momencie może sprawić, że się udusisz. Mimo to, trójka bohaterów jakoś radzi sobie na tym ziemskim padole, z lichą nadzieją na jakąkolwiek przyszłość...

Ich spokój jednak szybko zostaje zmącony. Na horyzoncie pojawia się bowiem kobieta z dzieckiem, która prosi Rosomaka o pomoc. Ten wcale nie ma ochoty angażować się w żadne akcje humanitarne, zważywszy na fakt, że obie są poszukiwane i nie chce się narażać na niebezpieczeństwo. Niemniej szybko zmienia zdanie, gdy dowiaduje się, że dziecko to jest mutantem, które ma paradoksalnie bardzo wiele wspólnego z nim samym.

Tym dzieckiem jest Laura (Dafne Keen), X-23, która nosi w sobie geny Logana. Ma identyczne zdolności, czyli wysuwane adamantowe szpony (tyle, że w jej przypadku są to dwa wysuwane szpony u rąk i jeden na stopie) oraz czynnik regenerujący. Dziewczynka jest wynikiem eksperymentu na ludzkich dzieciach. Coś jednak nie wyszło i teraz Laura musi uciekać. Celem podróży ma być Eden, azyl dla mutantów, bezpieczna przystań.

Logana, Xaviera i Laurę tropi niejaki Pierce (Boyd Holbrook), który pracuje dla Dr. Zandera Rice'a (Richard E. Grant), który z kolei jest niejako związany z przeszłością Wolverina. Cały więc film opiera się na motywie ucieczki i walki o przetrwanie.

Powiem tak. Oglądałam wszystkie filmy 20th Century Fox o przygodach X-Menów i solowe produkcje traktujące o Wolverinie. Ten film jest wyjątkowy i spróbuję to udowodnić. Po pierwsze, klimat jest zupełnie inny. Przypomina raczej western aniżeli film akcji. Wszystko dzieje się na jakimś zadupiu, daleko od ludzi. Jest nieco ponuro i smętnie. Poza tym to nie film tylko i wyłącznie pokazujący Logana siekającego złoli na kawałki (choć i takich scen nie brakowało), ale jest to pokazanie jego ludzkiej strony, tej słabej, podatnej na ciosy i to nie tylko w aspekcie fizycznym. Do tej pory Rosomak był przedstawiany jako silny, waleczny badass ze skórzaną kurtką, wielkimi muskułami i pięknie wysuwanymi szponami. Każde draśnięcie kulą czy nożem goiło się natychmiastowo i nie robiło właściwie mu żadnej krzywdy. W tymże filmie Logan jest naprawdę słaby. W każdej scenie walk dyszy, leży na ziemi, jest kopany i dobitnie można poczuć jego ból.

W filmie przedstawiono także piękną relację między Loganem a Profesorem. Syn troszczy się chorowitym ojcem. Ci, którzy oglądali poprzednie części z serii X-Men wiedzą, jak wiele Profesor zrobił dla Logana i niejednokrotnie mu pomógł. Tym razem role są odwrócone. Mało tego Logan także stał się ojcem dla Laury. Z początku miał ją głęboko gdzieś, nie obchodziło go, że Laura jest mutantką, że potrzebuje pomocy, że jest sama i źli ludzie chcą ją zabić. W miarę rozwoju akcji zbliżają się do siebie i  Logan zdaje sobie z tego sprawę, że;

I suck at this! Bad shit happens to people I care about! You understand me?

Aktorzy także spisali się na medal. Sir Patrick Stewart genialne odegrał rolę cierpiącego na demencję starca, którego zdolności wciąż stanowią niemałe zagrożenie. Sama Dafne, młodziutka dziewczyna, zrobiła świetne pierwsze wrażenie, zważywszy na fakt, że to jest jej pierwsza znacząca rola i musiała grać głównie mimiką i gestami, bo niewiele w filmie mówiła, i ciekawi mnie jak potoczą się jej dalsze losy. No i przede wszystkim kreacja Hugh Jackmana. A jeśli chodzi o antagonistów... Pierce mnie zaintrygował. Ma coś w sobie, taką ciekawą charyzmę. Zaś doktor Rice właściwie... może być. Nie wiem, jakoś za mało czasu poświęcono złoczyńcom, a ich śmierć została pokazana zbyt szybko, jeśli można tak to powiedzieć;]. 

Efekty specjalne w filmie są fenomenalne. Jako, że jest to produkcja R-rated, było mnóstwo scen łamania kości i lejącej się strugami krwi (nie wspomnę już o ogromnej ilości przekleństw). Przez to wszelkie sceny walk były niezwykle autentyczne i naprawdę tak realne, że aż ciarek dostawałam. Wielkie uszanowanie składam także charakteryzatorom, którzy wykonali kawał świetnej roboty, jeśli chodzi o makijaż i ogólny wygląd postaci, zwłaszcza Profesora i Wolverina. Te wszystkie blizny, starcze plamy, przekrwione oczy... majstersztyk! Do tego jeszcze muzyka Marca Beltramiego... 

Film bawi w niektórych momentach (Logan wyżywający się łopatą na aucie czy przekomarzanie się między psorem a Rosomakiem), ale przede wszystkim wzrusza. Niesie ze sobą wiele przesłań np. takie, że każdy w życiu potrzebuje miłości i drugiej osoby, że rodzina jest właśnie takim azylem, bezpieczną przystanią, gdzie wszyscy mogą na sobie polegać, że życie jednak kiedyś się kończy i trzeba doceniać to co się ma, kochać tych, na których nam zależy... 

This is what life looks like: people love each other. You should take a moment … Feel it.

Podsumowując, film uważam za naprawdę piękny i wyjątkowy, jeden z najlepszych, w którym pojawił się Hugh Jackman. W końcu to już siedemnaście lat, gdy Wolverine pojawił się po raz pierwszy na ekranie. Końcowa scena jeszcze bardziej wzrusza i nabiera symbolicznego znaczenia. Coś się kończy, a coś zaczyna... 

Dziękuję panu Stewartowi i Jackmanowi, że mogłam oglądać ich wspólne przygody na ekranie. Jest to honorowe pożegnanie obu panów w uniwersum X-Menów. Produkcję oceniam, porównując też trochę do wcześniejszych adaptacji filmowych, na 9/10





PS. NIE ma sceny po napisach.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz