piątek, 9 listopada 2018

Filmowy mixture, czyli co ostatnio obejrzała Vombelka na Internetach

Witajcie :).

O kilku filmach opowiem Wam dzisiaj w postaci krótkich mini recenzji. Mam nadzieję, że taka kompilacja się Wam spodoba i będziecie chcieli sami się przekonać, czy warto się zapoznać z danym dziełem. No to zaczynam!

1.) It/To (2017)


Film powstał na podstawie powieści Stephena Kinga i jest re-adaptacją produkcji, gdzie główną rolę odegrał Tim Curry. Historia opowiada o grupce dzieciaków, którzy muszą stawić czoła swoim największym lękom. Na ich drodze bowiem staje groźna istota o nazwie Pennywise (Bill Skarsgard), przybierająca postać Clowna. Wspólnie grupa musi zbadać sprawę tajemniczych zaginięć oraz zmierzyć się z bestią.

Przyznam się, że ani nie czytałam książki, ani nie oglądałam wcześniejszej produkcji czy tam mini-serii, więc nie będę porównywać. Po prostu z koleżanką postanowiłyśmy, że obejrzymy sobie horror, a powiem, że jakoś rzadko chwytam się za kino grozy. Nawet nie umiem powiedzieć dlaczego, w każdym razie film naprawdę porządny. Producenci postawili na mroczny klimat oraz świetnie wykreowane postacie młodych bohaterów. Na pierwszy plan wysuwają się Bill (Jaeden Lieberher) oraz Beverly (Sophia Lillis), ale pozostałe dzieci również są dobrze sportretowane i szybko poznajemy ich lęki, które ukazują się poprzez Pennywise'a. Każdy z dzieciaków przeżywa jakąś traumę, a pomysł w jaki sposób można by ją pokazać na ekranie, jest naprawdę godny podziwu. 

Ponadto nie brak też elementów... komediowych! Tak naprawdę nie ma tutaj tego wiele, ale rozmowy między grupką czy śmieszne dowcipy jakie opowiadają między sobą chłopcy (i dziewczyna) dodają do produkcji sporo autentyzmu. Muzyka Benjamina Wallfischa również nadaje filmowi pewne tempo oraz atmosferę. 

Co prawda nie bałam się jakoś przeraźliwie, że aż po łóżku skakałam, ale czułam to napięcie. Generalnie film It mi się spodobał, bo gra aktorska naprawdę jest świetna zarówno dzieci, jak i samego Clowna. Oglądałam już kilka wywiadów z Billem i powiem, że spisał się znakomicie w roli Pennywise'a. Polecam, jeżeli lubicie się bać, a kontynuacja będzie na pewno <3. 

2.) Coco (2017)


Nagły skok w gatunku filmowym, nie ma co ;p. O tym filmie słyszałam/czytałam już naprawdę sporo. Ludzie wychwalają tę produkcję ponad niebiosa, a ilość nagród na Filmwebie sprawiła, że osobiście chciałam się przyjrzeć fenomenowi kolejnej bajki Disney'a.  

Od pokoleń w pewnej meksykańskiej rodzinie zabrania się słuchania muzyki czy grania, śpiewania. Generalnie wszystkiego co z muzyką, brzmieniem i nawet nuceniem związane. Sytuacja nie podoba się młodemu Miguelowi, który pragnie iść w ślady swojego idola i podążać za karierą muzyczną. Pasja Miguela nie jest na miejscu, zdaniem rodziny, więc chłopak ucieka. W wyniku pewnego splotu zdarzeń, Miguel ląduje w... Krainie Umarłych. Tam poznaje swoich przodków oraz sympatycznego oszusta Hectora, dzięki któremu odkrywa swoje prawdziwe korzenie. 

Ta. Bajka. Jest. Przecudowna! Pod każdym względem! Muzyka, dźwięk, świat przedstawiony, kolorystyka (bajeczna <3), fabuła, zwroty akcji, nawet dubbing. Ten film jest jak dla mnie perfekcyjny. Powiem, że rzadko płaczę na filmach, ale tutaj ryczałam jak bóbr. Produkcja nie tylko podkreśla wartość muzyki i generalnie pasji, które musimy rozwijać, lecz także skupia się na rodzinie, na naszych korzeniach oraz czym naprawdę jest miłość, w tym czy na tamtym świecie. Piękna, zabawna, urocza i ciepła baja dla każdego w każdym wieku. 

3.) A Quiet Place/Ciche Miejsce (2018)

 
O tym filmie też ostatnio było dość głośno, że niby najlepszy horror roku. No to Nataszka dała się przekonać i pozwoliła się przestraszyć jeszcze raz. 

Historia tyczy się pewnej czteroosobowej rodziny, która pod żadnym pozorem nie może wydać żadnego dźwięku. Totalnie żadnego. Na co dzień, aby przetrwać, posługują się językiem migowym. Jeżeli cokolwiek zabrzęczy, zapiszczy... Gwarantowana śmierć z rąk przebrzydłych potworów, które reagują właśnie na dźwięki. 

Jaki ten film jest dobry... Thriller z prawdziwego zdarzenia. Dawno nie oglądałam takiej produkcji, która od początku do końca trzymałaby mnie w nieustannym napięciu. A już w ostatnim akcie filmu to normalnie pot mi z czoła leciał. Nawet nie chodzi o te potwory, tylko o to, że tak bardzo kibicujesz tej rodzinie, żeby przeżyła i poradziła sobie w tej sytuacji. Każdy dzień to wyzwanie, a jak już raz popełnisz błąd... No to kaplica. Katastrofa czyha na ciebie ze wszystkich stron. 

Kreacja głównych bohaterów, których odegrali John Krasinski (jednocześnie reżyser i scenarzysta) oraz Emily Blunt to po prostu mistrzostwo. Jestem naprawdę pod ogromnym wrażeniem i dawno nie byłam zaangażowania w opowieść tak bardzo jak tutaj. Koniec filmu tym bardziej mnie rozwalił... I nie wiem czego się spodziewać po sequelu. Warto obejrzeć! 

4.) Tuck Everlasting/Źródło młodości (2002)


Tego filmu szukałam odkąd zobaczyłam fragment, dosłownie kadr, w którym młoda dama przyłapuje pewnego młodzieńca na piciu ze źródełka wody. Jak byłam mała to był to jedyny moment, kiedy zapamiętałam ten film. Od tamtej pory minęło kilka lat i stwierdziłam, że chcę tę produkcję zobaczyć.

Historia opowiada o młodej dziewczynie Winnie (Alexis Bledel), która ma dość życia w luksusach i ściśle narzuconych jej regułach zachowania. Pragnie poznać świat i ludzi wokół niej. Pewnego dnia ucieka z domu i spotyka w lesie tajemniczego Jessego (Jonathan Jackson), który pije wodę ze źródełka. Od tamtej pory wszystko się zmienia. Dziewczyna poznaje rodzinę Tucków, dzięki której poszerza swoje horyzonty i rozwija się. Nagle dowiaduje się o sekrecie tejże familii. Okazuje się, że Jesse oraz cała rodzina są nieśmiertelni. Nigdy nie umrą, nie zestarzeją się, nie zachorują. Będą żyć wiecznie. O tym fakcie dowiaduje się pewien mężczyzna w żółtym garniturze (Ben Kingsley), którego celem jest zdobycie dostępu do źródła młodości.

Film jest, jak dla mnie, taki średni. Klimat produkcji jest ujmujący i ma w sobie to coś. Muzyka Williama Rossa jest przepiękna, gdzie słychać głównie dźwięki gwizdania czy pozytywki. Nadaje to filmowi uroku. Powiem jednak, że brakowało mi więcej wątku romantycznego, bo głównie o to tutaj chodziło. Mamy kilka scen z Jessem oraz Winnie, ale jakoś nie mogłam się wczuć w ich relację. Czułam, że można byłoby więcej pokazać jak oni się bliżej poznają, dochodzą do siebie. Za to więcej scen było z gostkiem w żółtym garniaku, który, mimo że grany przez pana Kingsley'a, nie był tak naprawdę potrzebny. Oczywiście trzeba było wpakować trochę suspensu i wrzucić w historię złoczyńcę, ale i bez tego myślę, że film by sobie poradził.

Bo tak naprawdę najważniejszym wątkiem w Tuck Everlasting jest śmiertelność i tym jaka jest ona piękna. Każda chwila może być naszą ostatnią i przez to potrafimy docenić wartość każdej z niej. Nieważne jest jak długo żyjesz, a jaka jest jakość tego życia "Nie bój się śmierci. Obawiaj się niespełnionego życia. Nie musisz żyć wiecznie. Wystarczy, że żyjesz''.

5.) Inside Out/W głowie się nie mieści (2015)


Ta. Bajka. Jest. Mega! Nie dziwię się, że Inside Out zdobyło tyle nagród, włącznie z Oscarem. Generalnie to filmy duetu Disney i Pixar to są cudeńka, które warto obejrzeć i to kilkukrotnie. W głowie się nie mieści nie stanowi wyjątku!

W głowie Reily rządzi pięć kluczowych emocji: Radość, Smutek, Gniew, Strach oraz Odraza. Cała piątka kieruje emocjami młodej dziewczyny. Największy prym wiedzie oczywiście Radość, która ma największy wkład w budowaniu się osobowości Reily. Sielanka trwa jednak do czasu. W momencie, gdy ojciec dziewczyny znajduje pracę w innym mieście i cała rodzina musi się przeprowadzić, coś w dziewczynce pęka. Stery przejmuje Gniew, Strach oraz Odraza, a Radość ze Smutkiem lądują w odmętach umysłu, m.in. w pamięci długotrwałej, w wyobraźni, w myśleniu abstrakcyjnym etc. Obie emocje muszą wrócić do Centrali i odbudować wszystkie konstrukcje, które zapadły się pod wpływem nieudolnych działań Gniewu, Strachu oraz Odrazy.

Nie umiem wyrazić, jak pomysłowa i rewelacyjna jest ta animacja. Film w subtelny i oryginalny sposób pokazuje jak funkcjonuje nasz umysł, podświadomość i wszystko co składa się na naszą osobowość, odczuwanie emocji czy charakter. Dla dzieci to czysta igraszka i jazda bez trzymanki, oglądając niesamowite kolory, kształty czy figury. Dorośli z kolei mogą pozachwycać się w jak cudowny sposób baja prezentuje działanie naszego mózgu. To jest jedna rzecz.

Druga rzecz to przedstawienie tego jak ważne dla nas są wszystkie emocje. Bez wyjątku. Radość to oczywista sprawa, ale zarówno Gniew, Strach, Odraza czy Smutek odgrywają równie ważną rolę co szczęście. W animacji pięknie jest to pokazane niejednokrotnie, ale przede wszystkim pod koniec. Zwłaszcza, gdy emocje mogą się mieszać :).

Nie wspomnę już o efektach specjalnych, grafice czy muzyce Michaela Giacchino, która wpasowuje się w klimat produkcji. Co jak co, ale tenże kompozytor ma przed sobą świetlaną przyszłość, a muzyka, którą komponuje, jest genialna. Inside Out to piękna, wzruszająca, zabawna opowieść o tym, co siedzi w naszych głowach. Obejrzyjcie koniecznie!   



PS. Coś Wam się spodobało z powyższej listy? A może już coś oglądnęliście i zechcecie się podzielić swoimi wrażeniami? :)  

2 komentarze:

  1. O tak, Bill spisał się idealnie w roli Clowna. Byłam na tym w kinie i właśnie jak Ty, raczej nie oglądam filmów grozy, ale mama wzięła siostrę i mnie, co stwierdziłam, że w sumie czemu nie. Jednak ja jestem wielkim cykorem i sporą część filmu oglądałam przez palce, a mama i siostra tylko się ze mnie śmiały ;) Uwielbiam Coco i W głowie się nie mieści! Bardzo, bardzo dużo przesłania jest w tych animacjach i jejku, kocham te klimaty w bajkach Disney'a. O Źródle miłości gdzieś już słyszałam, ale nie miałam okazji go obejrzeć jeszcze. Ale muzyki Williama Rossa to ja chętnie posłucham! Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Z tej listy widziała trzy produkcje - "To", "W głowie się nie mieści" i oczywiście bajkę 2017/18 do nieskończoności - "Coco" <3 Ja pamiętam, jak przy tej animacji śmiałam się... jeju, tam były dwie sceny, które mnie rozbroiły na części pierwsze! Mam nadzieję, że więcej przybędzie takich mądrych, świetnych animacji z zachodu ♥
    O "Cichym miejscu" słyszałam, bardzo lubię Emily (ładna kobieta, aktorka naprawdę plus dobra - ocena jak w szkole ;D), do horrorów podchodzę różnie, sama też nie wiadomo jakiej liczby nie obejrzałam - może dziesięć? Taka ciekawostka: John i Emily są małżeństwem :)
    "To" mnie przeraziło i rozśmieszył, starszą wersję widziała tak w 1/3 i nie powiem, by była jakoś genialna, ale nie będę teraz porównywała starego i nowego kina. Na pewno zobaczę drugą część z Jessicą Chastain <3
    Jeśli mogę coś polecić z tych takich filmów na czasie - "Przełęcz ocalonych", "Dalida. Skazana na miłość" oraz "Jestem najlepsza. Ja, Tonya". Lecąc tak od tyłu - perły :)
    Więcej takich postów chcę, proszę jeszcze o stare kino z Bette Davis i Veronicą Lake! :*
    Miłego wieczoru!
    Emma ♥

    blogomoichzainteresowaniach.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń