czwartek, 16 kwietnia 2015

Moje niezliczone cierpienie, czyli jak przetrwać z alergią...i atopią...

Heh, brzmi jak nazwa jakiegoś poradnika, ale to oczywiście pytanie retoryczne;].


Przez tyle lat odkąd choruję na AZS wiele już doświadczyłam, a przynajmniej moja skóra i przynajmniej mogłabym rozróżnić poszczególne jej ''zachowania'' na alergeny w określonym etapie czasowym.


1). Jako dziecko do 10 roku życia - pojedyncze ranki na ustach, w szczególności kąciki ust, nosa, uszu. Niemałe nad drapania na nadgarstkach, pod kolanami, przeguby rąk.
Poziom dokuczliwości ; niewielki, właściwie znikomy. Z perspektywy czasu tak to można ocenić...

2.) Jako dziecko do 15 roku życia - Erytrodemia ( odsyłam dla ''głodnych wiedzy'' ; http://portalwiedzy.onet.pl/4756,,,,erytrodemia,haslo.html ) na całym ciele. Plamy, strupy, czerwone placki na udach, obojczykach, szyi, karku, twarzy, plecach. Puchnięcie powiek, sączenie się lepkiej i śmierdzącej limfy z ran. ''Mrówki'' pod skórą, ogólne swędzenie, pieczenie, ból. Następnie niepomierna suchość, łuszczenie się skóry ( tony i kilogramy na łóżku ) i tak w kółko...
Poziom dokuczliwości ; Maksymalny! Dwa lata piekielnej męki! Ogólna depresja, rozwój kompleksów, małe poczucie własnej wartości i chęć zabicia się...

3.) Jako nastolatka 15 - 16 lat - Ogólne powstawanie ropniaków, czyraków i tego typu paskudztw. Pryszcze pojawiające się głównie na rękach, zewnętrznej części dłoni, nogach i pupie-,-. Z reguły powstawały one jeden na drugim albo trzy koło siebie. Bardzo bolesne, duże...ja nie wiem skąd się tyle ropy tam wzięło...!
Poziom dokuczliwości ; no nieduży, ale też niemały. Znowu na antybiotykach, bo znowu się wdarło zakażenie...jednak dało się przeżyć zważywszy na to co było i oby nie wróciło...

4.) Stan obecny - Rzadkie stany zapalnie, ewentualnie na szyi i karku, poniekąd zaplamienia na twarzy. Najczęściej występują ataki alergiczne, czyli pokrzywka ( takie piękne bąbelki jak po ugryzieniu komara ). Potwornie swędzące, twarde, najczęściej powstające na rękach, brzuchu, plecach, rzadziej na twarzy i nogach...po niecałych 2 minutach tworzy się taka skorupa...nie wiedzieć czemu dostaję tego typu ataki rano, jak ubiorę jakiś ciuch. Ciekawe...
Poziom dokuczliwości ; okropny! Nigdy nie wiesz kiedy to się stanie i dlaczego...


Na przykład ( Podam wam dwa! )


- Wczoraj spokojnie wracam sobie do domu od dentysty. Bezbolesne lakierownie. Wchodzę do domu, odwiedzam wujka ( on pali ) i babcię, zdejmuję kurteczkę itd. Nagle na przegubie pojawia mi się bąbel. Z jednym jakoś przeżyję. Potem rośnie, twardnieje, i coraz bardziej swędzi. Biegnę szybko na dół, rozbieram się. Nie przeczę, że się drapię...coraz więcej dużych, twardych bąbli. Swędzi. Jestem rozdrażniona, ale jakoś szybko przechodzi mi ten atak. Po 30 min. ani śladu...
- Dzisiaj rano, moi drodzy! Wstaję sobie o 7.00, smaruję się od stóp do głów. Ubieram bluzkę. Specjalnie czekam 1 min., czy coś się nie dzieje podejrzanego. No i stało się! Szybko zdejmuję bluzkę i zaczynam się drapać. Bąble pojawiły mi się na rękach, brzuchu, obojczykach, barkach, karku, a nawet na piersiach...mija po nieco mniej niż godzinie po zażyciu prochów i wapna...sprawdzian z geografii mam nadzieję, że chociaż trochę był na temat, bo pisanie jak jest się rozdrażnionym do granic możliwości i zdenerwowanym ( nie chodzi mi o stres, przecież to umiałam... )  to jest dla mnie ogromny wysiłek i wyzwanie.



Po co to wszystko tu piszę? Bo szukam pomocy, oderwania się od tego pasma ciągłego swędzenia. Mogę jeszcze zaakceptować to jak wyglądam. Nawet nie narzekam ; powiem więcej. Podobam się sobie. I nie jest to żaden narcyzm. Po prostu człowiek, który tyle przeżył skórnych przygód może chyba powiedzieć, że jest ładny i że podoba mu/ jej się jak wygląda TERAZ.
Nic chyba więcej nie poradzę, że tak się dzieje, a nie inaczej. Unikam wszystkiego co może mi szkodzić, ale widzę, że i to nie zawsze skutkuje. Dlatego piszę o tym, bo chcę wylać ten cały ból, swędzenie, pieczenie i gorycz świństwa które jest we mnie i na mnie, i przy mnie...jest ciągle, jest zawsze na zawsze...


Uczę się optymizmu. Dlatego mam nadzieję, że to ten z ostatnich postów, który piszę o moim cierpieniu...ja tylko szukam zdrowej części mnie, to wszystko...


2 komentarze:

  1. Ojacie, zdecydowanie podoba mi się końcówka postu,jakże ona jest optymistyczna!
    sama widzisz zmiany, skóra lubi Ci płatać figle, tutaj nawet nie ma co ukrywać, a ty to dzielnie znosisz. Podoba mi się twoje zdanie, że podobasz się sobie, wiele kosztuje powiedzenie takich słów, prawda?
    Badź dobrej myśli, z roku na rok coraz lepiej i ładniej prezentujesz się. staraj się zachowywać spokój jak pojawiąją się obrzęki i bąble. najwidoczniej są twoim nieodzownym elementem życia, ale jak mówisz, one mijają. także zaciskaj mocno ząbki, odczekaj te 30 min i spowrotem załóż koszulkę.
    głowa do góry!
    naprawdę, ten pozytywny akcent na końcu mile zaskoczył! oby więcej takich treści i dobrego samopoczucia, dopisującego zdrowia ci życzę ;**

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, mam taką nadzieję, co nie znaczy, że tak się stanie;].
      No nie powiem, że ciężko przez myśl przechodzi to stwierdzenie, ale ostatnio to nawet nie aż tak trudno!;]
      Kochana, żeby to było takie proste jak mówisz...:(, też widzę, że jest lepiej i naprawdę cieszy mnie to, ale spokój jest wręcz niemożliwy, gdy bierze mnie atak. Za bardzo swędzi, za bardzo...nawet sobie nie wyobrażasz...
      Mimo wszystko, dziękuję ci bardzo za te słowa:). Od razu mi lepiej:)

      Usuń