piątek, 28 października 2016

Ghost Rider Duch Zemsty!

Witajcie, kochani:)

To już (jak na chwilę obecną) ostatni film z cyklu o Wysłanniku z Piekieł (dosłownie!)


Reżyseria ; Mark Neveldine, Brian Taylor
Scenariusz ;  David S. Goyer, Scott M. Gimple, Seth Hoffman
Premiera ;  13.04.2012 (Polska)
Produkcja ; USA, Zjednoczone Emiraty Arabskie
W rolach głównych ; Nicolas Cage, Violante Placido, Fergus Riordan, Idris Elba
W pozostałych rolach ; Ciarán Hinds, Johnny Whitworth


Cóż...ten film...nie jest dobry, a przynajmniej nie lepszy niż pierwsza część...zanim jednak zacznę oceniać to jak zwykle opis filmu:).

Johnny Blaze (Nicolas Cage) jeździ po świecie i uczy się kontrolować demona zemsty, który w nim siedzi. W końcu osiadł na jakimś bezdrożu i chowa się przed ludźmi, byle tylko nie wysysać z nich dusz. Czeka przed nim jednak kolejne wyzwanie, przez które będzie musiał, po wielu latach ujarzmiania demona, wezwać Jeźdźca do pomocy.

Do Johnnego przychodzi pewien zakonnik Moreau (Idris Elba, radzę zapamiętać to nazwisko, bo pojawi się jeszcze w innych produkcjach ze stajni Marvela), który prosi go, by odnalazł chłopca o imieniu Danny (Fergus Riordan). Rider musi go ocalić przed Szatanem (Ciarán Hinds), który chce przejąć ciało chłopca i w ten sposób stać się niepokonany. Do tego nie można dopuścić! W zamian Johnny dostanie to, czego najbardziej pragnie - wolności od demona, który w nim drzemie.

Łatwo jednak nie jest. Z początku matka Dannego, Nadya (Violante Placido) nie ufa Johnnemu. Sama stara się ratować swojego syna. Tym bardziej, że sama podpisała pakt z Diabłem i wie, że Danny jest zbyt cenny. Zresztą...kocha go jak nic innego na świecie. To jedyne dobro jakie ją spotkało. Gorszym problemem jednak jest Ray Carrigan (Johnny Withworth), ''były'' Nadyi, który aktualnie pracuje dla Roarka (czyli inaczej Diabła). Kiedy umiera, Roarke daje mu siłę rozkładu, przez co czegokolwiek Carrigan nie dotknie, gnije.

Och, ten film to...jest kiepski no:(. Widać, że ci, którzy przy filmie pracowali, nie brali pod uwagę poprzedniej części. Wspomnienia Johnnego w momencie podpisywania paktu wyglądały inaczej, niepotrzebna zmiana aktora, który grał Szatana, nie pasował za bardzo. Nie wiadomo co się stało z Roxanne...dużo takich niepotrzebnych zmian i niedociągnięć! Jedyną dobrą zmianą w filmie jest wygląd samego Ghost Ridera. Czaszka, czarna i bardziej zwęglona, wygląda bardziej...hardcorowo;]. Płomienie, dym, sam motor (też dziwna zmiana, inny model!) też wyglądały bardziej epicko! Szkoda też, że twórcy zrezygnowali z Pokutnego Spojrzenia Ridera...ewentualne ofiary wpatrywały się w Ridera z ogromnym strachem, bez efektu ''spalonych'' oczu. Tego też mi brakowało...

Efekty specjalne...to też nieco za słabe:(. Moce rozkładu Carrigana wyglądały...drętwo;/. Niepotrzebnie też jest przyciemnianie, gdy pojawia się właśnie pan Rozkładacz. I te komiksowe obrazki czasami...brrr...:/. Ach, no i kolejna zmiana, która wprawiła mnie też w osłupienie. Przecież Ghost Rider działa tylko w nocy, w mroku, ciemności! A końcowe sceny rozgrywają się za dnia, a Rider jest i płonie! Tutaj kolejna zmiana i nieścisłość...

Jednak, żeby ciągle nie minusować. Co do Cage'a zdania nie zmieniam, trochę za stary i za drewniany, acz Moreau mi się spodobał. Lekko pijany, zwariowany, z poczuciem humoru. Dawał nieco energii i optymizmu, co bardzo było potrzebne temu filmowi...inną ciekawą kwestią z filmem związaną jest wątek samego demona zemsty, który był kiedyś duchem sprawiedliwości, a będąc porwanym, oszalał. To było fajne, poznanie drugiej natury Johnnego. To posunięcie było fajne. Muzyka, z głównym motywem gitary, było świetne. Tyle plusów...

Klimat filmu mnie nie porwał, sama gra aktorska...no ujdzie...oceniam produkcję na 4/10.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz