piątek, 29 marca 2019

Cloak & Dagger - recenzja I. sezonu

Witajcie, kochani:). Kolejnym serialem Marvela, z którym miałam przyjemność się zapoznać, jest Cloak & Dagger od ABC Television. Czytałam kilka recenzji odnośnie tejże produkcji i z tego co się orientuję opinie zarówno fanów, jak i krytyków są nad wyraz pozytywne. Część recenzentów uważa nawet, że jest to najlepszy serial od Marvela ever! Cóż... Jako typowy nerd z prawdziwego zdarzenia, który chłonie wszystko co z Domem Pomysłów związane, nie mogłam się powstrzymać i wzięłam się za oglądanie. Czy było warto? Czy Peleryna i Sztylet to najlepsze mało ekranowe przedsięwzięcie Marvel Television?


Twórca: Joe Pokaski
Premiera: 08.06.2018 (Polska)
Produkcja: USA
Dystrybucja: ABC Studios/Freeform
W rolach głównych: Olivia Holt, Aubrey Joseph, Emma Lahana
W pozostałych rolach: Miles Mussenden, J.D. Evermore, Gloria Reuben, Andrea Roth, Noëlle Renée Bercy, James Saito, Wayne Pere



Ona. Dziewczyna z dobrego, bogatego domu, która postanawia uciec przed przeszłością. Kradnie, kłamie, oszukuje, popada w nałogi, wiecznie ucieka i chowa się przed światem. Nigdzie nie ma dla niej miejsca. On. Nieśmiały, zakompleksiony, żyjący w cieniu swojego zmarłego brata Billy'ego. Cichy buntownik, który nie potrafi odnaleźć się w otaczającym go otoczeniu. Przypadkowe (?) spotkanie na zawsze odmieni losy ich oraz Nowego Orleanu.

Szczerze mówiąc, to nie jest to najlepsza produkcja od Marvela. Nie zmienia to faktu, że tenże serial jest świetny i praktycznie nie czuć, że to w jakikolwiek sposób związane jest ze światem super-bohaterskim. Właściwie to właśnie ta unikatowość sprawia, że Cloak & Dagger jest takie dobre! Przejdźmy jednak do konkretów.


Tandy Bowen (Olivia Holt) to piękna, urodziwa i sprytna kobieta. Kiedy była mają dziewczynką, jej ojciec Nathan, znany naukowiec, pracujący w Roxxon, ginie w wypadku samochodowym, a młodziutka Tandy nie ma szans na przetrwanie kolizji. Czy aby na pewno? Z drugiej strony mały, przestraszony chłopiec Tyrone Johnson (Aubrey Joseph) jest świadkiem śmierci swojego starszego brata, kiedy policjant strzela do młodzieńca. Jakimś cudem Tyrone ratuje Tandy z pułapki, a w wyniku wybuchu platformy oboje zdobywają niezwykłe zdolności. Od tamtej pory życie obojga zmienia się nieodwracalnie.

Mija kilka lat. Po śmierci Nathana rodzina Bowenów została skazana na życiową porażkę. Matka Tandy, Melissa (Andrea Roth) popada w alkoholizm, mieszka w jakiejś ciupie i śpi z żonatymi mężczyznami. Tandy z kolei, korzystając ze swojego uroku oraz talentu, okrada bogaczy i żyje na własną rękę. Dziewczyna również nie stroni od narkotyków, a jej obecnym lokum jest opuszczony kościół, gdzie może się schować i niczego nie bać. Tyrone zaś świetnie się uczy, mieszka w porządnym domu z obojgiem rodziców, Michaelem (Miles Mussenden) oraz Adiną (Gloria Reuben), którzy troszczą się o syna jak tylko mogą. Sam Tyrone pnie się po szczeblach uczniowskiej kariery, jest świetnym koszykarzem oraz ma powodzenie wśród płci pięknej. Chłopak jest jednak nieszczęśliwy. Prześladują go wyrzuty sumienia i potworny żal, wynikający z faktu, że na własne oczy ujrzał śmierć brata. Wkrótce jednak nadarza się okazja, by oboje skorzystali z chwili dla siebie. Tak się złożyło, że oboje spotykają się na tej samej imprezie. Tandy kradnie Tyronowi portfel i bach. Po dotknięciu wielkie bum! Ona świeci się na biało, potrafi odczytywać oraz kraść cudze nadzieje i wytwarzać świetliste sztylety, a on cały pokrywa się w czerni oraz umie teleportować się, jednocześnie potrafi również widzieć ludzkie lęki. Z czasem nieważne w jakim kierunku się nie udają, coś ciągnie ich ku sobie. Dzięki temu odnajdują sens w swoim życiu.


Za największy plus tego serialu, ale taki największy, jest kreacja dwójki bohaterów oraz więź między nimi. Tandy, nie ukrywam, czasami mnie drażniła. Bywała straszną b*tch, taką bezwzględną suką, która niby udaje twardą, niezależną, uciekającą wtedy kiedy czuje się zagrożona kontaktem z człowiekiem. W dodatku powie czasem za dużo, ale z drugiej strony rozumiem ją i jej postępowanie. Dziewczyna całe życie była okłamywana, imię jej rodziny zbezczeszczone i splamione fałszywymi oskarżeniami, niemalże zgwałcona i poturbowana w wypadku, a sama nigdy nie miała ojca ani dowodów, by go oczyszczać z podejrzeń. Nie dziwi mnie, że działa czasami w taki, a nie inny sposób. Wychowała się praktycznie sama. Podziwiam ją za upór, zawziętość, chęć naprawienia tego co biurokracja zniszczyła w jej życiu, czyli reputacji Nathana Bowena. Jest silna, inteligentna, sprytna i nie raz udowodniła, że świetna byłaby z niej agentka. Brawo dla Olivii za świetną aktorską pracę i umiejętność doskonałego sportretowania postaci Tandy.

Z drugiej strony znajduje się Tyrone. Od początku polubiłam tego chłopaczka. Widać, że żyje życiem kogoś kim nie jest. Próbuje jednocześnie robić wszystko perfekcyjnie, bo wydaje mu się, że taki był jego brat. Perfekcyjny, który podniesiony został do rangi ideału w oczach rodziny Johnsonów. Tyrone uczy się, gra w koszykówkę, spełnia wolę rodziców, bo nie chce nikogo zawieść. W pewnym momencie coś w nim pęka. Po spotkaniu z Tandy jego moce się uwalniają. Pragnie odnaleźć policjanta Connorsa (J.D. Evermore), który nieumyślnie zabił Billy'iego, i dokonać osobistej wendety. Tyrone to taki chłopak do rany przyłóż. Potrafi dać ogromne wsparcie Tandy, pomaga jej i ochrania jak może, chociaż sam niejednokrotnie nie otrzymuje pomocy. Podoba mi się w jaki sposób Tyrone ewoluuje i staje się odważniejszy i pewniejszy siebie. My boy!


Co jeszcze mi się podoba to fakt, że oboje niesamowicie się uzupełniają. Ona ma moce nadziei, gdy ona pozbawia nadziei innych. On z kolei ma moce lęku, a potrafi dać wsparcie i poczucie bezpieczeństwa. Ona pragnie szybko podróżować, a on wolałby rzucać sztyletami, by zabić Connorsa. Każdy z nich chce zdolności tego drugiego. Można by powiedzieć, że są totalnymi przeciwieństwami, zresztą oboje pochodzą z kompletnie różnych środowisk. Chemia między nimi jest jednak nie do opisania. Mam nadzieję, że w drugim sezonie będą razem, bo oglądanie scen interakcji między nimi to była czysta przyjemność. Czy się kłócą, czy zwyczajnie rozmawiają, czy obmyślają plan działania... Między nimi jest ta niesamowita iskra, która mam nadzieję, że przemieni się kiedyś w ogień.

Generalnie to nie da się zaprzeczyć, że ta dwójka kradnie serial. Postacie poboczne też mają swoje trzy grosze do powiedzenia, ale chowały się w cieniu świetnych performenców Olivii oraz Aubrey'a. Detektyw O'Reilly (Emma Lahana) jak dla mnie to całkiem dobry glina, ale bardziej ekscytuję się jej występem w drugim sezonie, gdy przybierze tożsamość Mayhem. Główny antagonista z kolei, Connors... Ten koleś drażnił mnie od początku i oby nie wrócił, bo już nie mogę go zdzierżyć. Tak naprawdę jednak to nie można powiedzieć, że poza nim był ktoś gorszy. Serial generalnie skupił się na ratowaniu całego Nowego Orleanu przed bandą Terrorów, którzy szaleją po mieście niczym zombiaki, bo korporacja Roxxon musi teraz płacić za swoje żałosne błędy...


W budowaniu klimatu pomaga także autentyczna scenografia oraz oświetlenie, a raczej panujący na ekranie intrygujący półmrok. W każdym epizodzie brzmi świetna muzyka skomponowana przez Marka Ishama, która uzupełniania jest chwytliwymi, pasującymi do poszczególnych scen piosenkami bardziej lub mniej znanych artystów. Efekty specjalne są śliczne, zarówno w przypadku mocy Tyrone'a i Tandy. Co prawda nie występuje jakaś zawrotna ilość scen akcji, ale zawsze to coś.

Summa summarum, Cloak and Dagger to świetna produkcja. Serial porusza wiele wątków, począwszy od rasizmu, politycznych machlojek i przekrętów finansowych, po motyw rodziny, kontaktów międzyludzkich, przyjaźni i poszukiwania sensu życia, patrząc z perspektywy dwóch dojrzewających, sfrustrowanych nastolatków. Nie jest to serial wesoły, a w brutalny i chwilami dołujący sposób ukazujący w jakiej rzeczywistości muszą żyć główni herosi. Także pośmiać to się raczej nie pośmiejecie. Fabuła chwilami mocno zwalnia i ma się wrażenie, że część scen można pominąć albo chociaż upakować tak, żeby wyszło mniej kręcenia. Poza tym, ta trzęsąca się kamera czasami mnie irytowała, jakby reżyser dostawał padaczki od czasu do czasu. Zresztą ten cały wątek voodoo to taki trochę dziwny jak dla mnie był. Ta Boska Para, wybrańcy, etc... Bez tego też byłoby nieźle. Ogólnie jednak produkcja bardzo mi się podoba i polecam obejrzeć. Daję 9/10


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz