sobota, 28 marca 2015

Tired of being tired!

Tak, jestem zmęczona swoim zmęczeniem...po prostu wnet włożę sobie zapałki między powieki, żeby nie zasnąć...


Cały tydzień ledwie stałam na własnych nogach! Ciągle jakieś sprawy do załatwienia, co rusz jakieś obowiązki szkolne, ciągłe łykanie lekarstw, które jeszcze bardziej mnie przymulają...jednym słowem ; MASAKRA!

Coraz mniej sypiam...świetnie...wnet to wrócę do punktu wyjścia, czyli do trzygodzinnego spania...w dodatku znowu mam niemałe zaostrzenie skórne...węzły znowu mi się powiększyły, bolą mnie, nie mogę się za bardzo odwracać w lewo lub w prawo, mam tak suchą skórę, że jak ledwie krem nałożę to znowu robi się sucha...tak szybko się wchłania...mało tego czuję, że śmierdzę, nawet jak się umyję...co śmieszniejsze, tylko ja czuję ten smród...to jest takie irytujące, że tylko mnie to drażni...

Dzisiaj jednak stwierdzam, mam nadzieję, że nie za wcześnie, że jest już trochę lepiej:). Umyłam się po raz któryś z kolei ( co muszę podkreślić, że jest dla mnie nie lada wyzwaniem i ogromnym wyczynem, bo moja skóra nie cierpi wody, strasznie mnie piecze i swędzi! ) no i poczułam się trochę lepiej...jakby lżej...

                                                                   *        *        *


Człowiek jednak, kiedy w sumie nie może robić w domu nic...ani wycierać kurzy, ani myć naczynia, ani myć okien, musi zrobić coś wreszcie pożytecznego. No i mogę czuć się dumna! Pomogłam babci robić sernik! Wow, jest się z czego cieszyć, a już zwłaszcza z późniejszych efektów końcowych;]. No ale co mnie potem spotkało? Hmm...dostałam ataku alergicznego, czyli w moim przypadku - pokrzywkę na skórze. Pokazywałam wam kiedyś zdjęcia jak wygląda skóra atopika, a na jednym z nich były takie bąbelki, koloru skóry...są strasznie twarde, wielkość jest różna. Tyle miałam tych ataków, że uwierzcie mi ; raz mogą być gigantyczne jak po ugryzieniu komara, a raz maluteńkie, ledwo widoczne. Wszystkie jednak charakteryzuje jedno - potwornie swędzą!!! Przez 30 min. męczyłam się z tym okropnym świądem, łzawiącymi oczami, a teraz męczę się z katarem...Po wypiciu wapna i Ataraxu jestem senna, więc życzę sobie powodzenia w odrabianiu lekcji;].


Co jeszcze u mnie ciekawego? Hmmm...szkoła...w sumie jest spoko, da się wytrzymać, z wyjątkiem kochanej, uwielbianej przeze mnie, niezwykle uprzejmej i życzliwej nauczycielki z polskiego...jak ja ją ubóstwiam!
Już drugi rok męczę się na tych lekcjach starając się nie wyjść z siebie...

Chyba w każdej szkole musi być taka hetera, chimera w ludzkiej skórze, która jest wybitnie nienawidzona przez całą szkołę! No i mi się taka właśnie trafiła...cudowna pani Grażynka...

Już nawet nie chodzi mi o jej nudny styl prowadzenia lekcji czy też jej gesty, mimikę i sposób chodzenia, z którego mam niezły ubaw;], ale o jej okropny charakter! Jest niezwykle złośliwa, jak ktoś powie coś źle to już uważa cię za osobę, która nie zda matury! Mówi, że jesteś żałosny i mam wrażenie, że z niezwykłą przyjemnością wpisuje ''kapy''.
Na lekcji wszyscy siedzą jak na szpilkach, a do odpowiedzi ustnej to nikt nie chce podchodzić...stres jest nie tylko z powodu braku wiedzy czy też jej posiadania, ale też świadomość, że jak coś się zapomni, źle wymówi jakieś nazwisko czy popełni malutki, maluteńki błąd to już masz przechlapane...

Ja już nie raz doświadczyłam jej uprzejmości i życzliwości...


Wtorek, szkolny dzień Wiosny, radość wokoło, ludzie poprzebierani w różne, lepsze lub gorsze, weselsze lub poważniejsze stroje. W powietrzu czuje się tą euforię! No ale pani oczywiście zdziwiona o co chodzi, dzień Wiosny przecież był w Sobotę!!! Jeździ po swoim kajeciku patrząc kto nie przebrany by móc spytać...zatrzymała się na mnie pytając się czy jestem przebrana...odpowiadam, że tak! Miałam męską marynarkę, krawat, kapelusik ( ale wolałam odłożyć wraz z okularami do plecaka, by jeszcze nie czepiała się, że na lekcji tak nie wolno...). Jej ton wskazywał na to, że już chce mnie ''zaprosić z karteczką''! No ale poddała się, ku mojej uldze i wściekłości, rzuciła swoim notesem i powiedziała, że ''to w ogóle nie jest śmieszne''. No i zaczęła się zwykła lekcja...

Wczoraj, Piątek...Dwa dni wcześniej wzięła paru osobom zeszyt do sprawdzenia zadania domowego. W tym wzięła i mój. Wszystko było okey, gdyby nie to, że w tym właśnie zeszycie była cała interpretacja wiersza, który żeśmy przerabiali. No i oddała zeszyty, dostałam 4, jest git, ale potem zaczęła pytać tego wiersza, no i ja, nie mając żadnego oparcia, bo zostało mi ono wcześniej zabrane, zaczęłam lać wodę plus jeszcze to co sama zapamiętałam z lekcji czy z wiersza, trochę też z króciutkiego wstępu do analizy. Odp. była na karteczce, więc nie wiem co dostałam, ale nie zmienia to faktu, że stres jest...co więcej, mam też wrażenie, że specjalnie mnie wybrała! Bo nie miałam zeszytu z interpretacją, bo parę sekund wcześniej byłam przed jej biurkiem, żeby odebrać swój zeszyt. Nie wierzę, że się nie spostrzegła, ale to już są tylko moje domysły.

Nawet nie wyobrażacie sobie, co zrobiła w tamtym roku w dniu nauczyciela...to jednak innym razem...


                                                                    *        *        *

Zmęczenie dało mi się też głęboko w znaki w czwartek na sprawdzianach z podst. i rozsz. angielskiego. Potwornie chciało mi się spać. Mimo, że uczyłam się i znałam odpowiedzi to jednak pisałam od niechcenia...Mam nadzieję, że coś na temat, bo nie do końca byłam świadoma tego co robię;].

Ostatnio też miałam test z ''The Point'a'', trochę trudny...bosz, żebym zdała!!!



Dzisiaj miałam też badania...pobieranie krwi...no i znowu nie wyspałam się! A jutro to już w ogóle śpimy o godzinę krócej...w takim tempie zamienię się w chodzącego zombie...;]


Dobra, koniec tego narzekania. Najlepiej zwalić na niskie ciśnienie i lipną pogodę;].


Tymczasem do zobaczenia! Jutro kolejny post!:)



PS. Oby zmęczenie znowu mnie nie wzięło;].

2 komentarze:

  1. ale rozpisałaś się, nie ma co, ale rzecz jasna dobrnęłam do samego końca. przynajmniej w taki sposób dowiaduję się, co u Ciebie słychać. Cóż, widać, że zdrowie znów nie dopisuje i skóra daje o sobie znać, ja już nie wiem, co ona sobie myśli. Też ma swoje humorki najwidoczniej!
    Na pewno zdasz test, bo kto jak nie Ty miałby to zrobić?
    Konkretny w wydarzeniach miałaś tydzień, ja to w sumie nie mam o czym opowiadać. Widzę, że i kolory tutaj zmieniasz, takie wiosenne. Ej, zdenerwowałaś Grażynkę. Nie wiem, czytając Twoją relację, odebrałam to jako,że wyżywa się na Tobie, czekając tylko na najmniejsze potknięcie ..chore! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Heh, wiem, że piszę dosyć obszernie;], jeżeli chcesz, mogę pisać krócej:).
      No właśnie też mam takie wrażenie! Może też dojrzewa...;]
      No właśnie mam pewne wątpliwości, strasznie jest poszerzone słownictwo. W dodatku każde zadanie wymaga ogromnego skupienia i zaangażowania, bo inaczej to cienko...
      Heh, dziękuję:). Tzn. staram się pokazać piękno przyrody tj. widać tutaj zorzę polarną:). Dopiero się uczę ogarniać te wszystkie funkcje na blogu;).
      W sumie to nie wyżywa się tylko na mnie;]. Praktycznie rzecz biorąc rzadko do kogoś podchodzi...''po ludzku''. No ale masz rację, to chore!

      Usuń